| | |
| Wto Maj 05, 2015 10:18 pm | | First topic message reminder :Przez posterunek przewija się masa typów spod ciemnej gwiazdy. Ale także i pechowi obywatele miasta. Do jednej z kilkunastu cel można trafić chociażby z powodu pijaństwa oraz robienia burd na ulicach. Liczący kilka pięter posterunek posiada cztery sale przesłuchań, sporej wielkości archiwum a także wiele pomniejszych gabinetów. Od pewnego czasu miejsca w celach zagrzewają mieszkańcy Trzeciej Strefy, którzy zostali złapani przez policję lub wojsko po Ciszy Nocnej. - Pracownicy fabularni:
-
Policjanci od najwyższego do najniższego stopniem:
Raven Alistair Crow - młodszy inspektor Nathan Lamb - do ustalenia (komisarz) Isabela Callahan - do ustalenia (aspirant) Madelein Rowley - młodszy aspirant Mina Chattoway - młodszy aspirant
Inni pracownicy: Mortimer Reevers - koroner kpt. John Silver - pomoc w ramach przesłuchiwań świadków
_________________________________________ Ślepy los dla Romka! - 1,2 - prowadzisz normalną rozmowę z rodzicami. Nic się nie dzieje, sprawa zostaje wyjaśniona i jeszcze tego samego dnia zostajesz zwolniony do domu. Żołądek dał o sobie znać dopiero jak wróciłeś! - 3,4 - prowadzisz normalną rozmowę z rodzicami, aż tu nagle...! Puściły Ci zwieracze. Szczęście, ze masz spodnie z grubego materiału, bo to co tam zrobiłeś jeszcze nie zaczęło wyciekać. SZYPKOSZYPKO! Cokolwiek by się nie stało, lekko cuchnący, z pływającym problemem w gaciach, wracasz do domu jeszcze tego samego dnia. - 5,6 - och, nie wypuścili Cię od razu. Musiałeś spędzić w areszcie noc. Zesrałeś się jednak w drodze powrotnej do celi. Strażnik przytulił się do ściany naprzeciwko, ale zdołał wepchać Cię do środka. Twój "współlokator" zadowolony nie był.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sro Paź 21, 2015 3:42 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|  | |
Autor | Wiadomość |
---|
| Sro Maj 25, 2016 10:03 pm | | Nie ruszył się, dobrze mu tu było, jeszcze jedna noc nie zaszkodzi. Żarcie, prycza, cisza i spokój... No, może po za policjantką. -Powiesz mi to jutro rano... Jeszcze mam jeden dzień wakacji. Zmienił pozycję na leżącą i znów na boczku się położył. Wstawiliby mu tu prysznic i byłoby jak w domu. Różnica taka, że w domu nie sra do wiadra a do kibla, da się znieść. |
|  | | | Czw Maj 26, 2016 7:46 am | | - A to nie jest hotel, tylko areszt - warknęła. Co za niereformowalny pajac! Ona chce go puścić wolno wcześniej, a ten siedzi! Kretyn jeden! - A siedź, jak Ci tak odpowiada szczanie do wiadra - wzruszyla ramionami a strażnik zamknął z powrotem kratę. |
|  | | | Czw Maj 26, 2016 10:23 am | | Milusio. Pochichrał się trochę pod nosem, rozbawiony wściekłością policjantki i poszedł spać. Piwa tylko brakowało i fajek, a tak to pięknie, wygodnie, hotel normalnie. Może częściej będzie sprawiał problemy? Obudził się dopiero na kolacje, zjadł ze smakiem co znów wywołało obrzydzenie w strażnikach i poszedł spać. Rankiem gdy protokolantka pojawiła się w pokoju strażników, obaj wyglądali na zdegustowanych. -Wie Pani co... Niżej jak on chyba spaść się nie da. Zjada wszystko, do tego chłopaki na patrolu trochę popytali. Matka kurwa, ojciec pijak, jedyny dokument jaki znaleźliśmy na niego to to... Wskazał palcem na wymięty papier ze szkoły. Skończył klasy 1-3 i przepadł jak kamień w wodę.
|
|  | | | Czw Maj 26, 2016 2:00 pm | | Kolejny dzień pracy minął, a głowy Hornybottom nie zaprzątały niepotrzebne myśli. Gdy pojawił się strażnik, przejęła od niego dokumenty. - Mhm. Dzięki za informacje - wpisała informacje o szkole - Wypuśccie tego palanta. - zaczęła pakować się rzeczy do torebki. Ja już idę - wstała od biurka i udała się do wyjścia |
|  | | | Czw Maj 26, 2016 2:22 pm | | Koniec wolnego, wyszedł z celi i o dziwo... od razu do wyjścia go prowadzili. A rzeczy?... Przez chwilę się nie wyrywał ale jak już drzwi wyjściowe zobaczył to zaczął się szarpać. -Ej! A może rzeczy! Strażnicy popatrzyli po sobie, zaśmiali się. -Ty kundlu nic nie dostaniesz. Na dnie już jest to nawet z rzeczami się od niego nie odbije. Sam szarpnął się raz jeszcze, wyrwał rękę i przypierdolił jednemu strażnikowi. |
|  | | | Czw Maj 26, 2016 4:07 pm | | No to Sam sobie właśnie przejebał. Dajmy mu jednak cień szansy, że nie zostanie zatluczony na śmierć.
Próg na kondycję 2k6. Jeżeli przekroczysz 30 punktów, udaje co się obezwładnić strażników i dać nogę Poniżej progu, dostajesz wpierdol. Jeżeli tak, rzucasz jedna kostką.
1,4 - strażnicy łamią ci rękę i podbijają oko 2,5- Nie dość, że ręka i oko to jeszcze dostajesz w zęby! Tracisz lewą jedynkę! 3,6 - To co wyżej plus złamana kość piszczelowa.
Tak, czy siak trafiasz za kratki na czas nieokreślony |
|  | | | |  | | | Czw Maj 26, 2016 8:52 pm | | Nie wiemy co było okolicznością łągodzącą, ale Samaela o dziwo nie skazali na rozstrzelanie. Czy nikt go nie wyrucha po drodze...cóż, zobaczymy czy będzie miał szczęście. W wyniku oklepu ze strony policjantów Samael ma złamaną kość przedramienia, kość piszczelową, wybitą jedynkę i podbite oko. I pewnie jego ego nieco ucierpiało. Samael zostanie wypuszczony za realny tydzień, czyli 02.06.2016 czasu realnego i musi zostać wypuszczony fabularnie przez MISTRZA GRY.
Oaz
W tym czasie złamania zostały amatorsko usztywnione, być może Samael będzie kuleć. Odwiedziny - dwa razy w ciągu realnego tygodnia, tylko przez najbliższych członków rodziny. |
|  | | | Pią Cze 03, 2016 3:08 pm | | Dwa tygodnie strzeliły jak z bicza. Amatorsko usztywnione złamania zaczęły się powoli zrastać i niestety sprawność nogi nie będzie taka jak dawniej. Samael będzie utykał o ile jego kość piszczelowa nie zostanie ponownie złamana i nastawiona jak powinna. Przed jego celą znalazło się trzech policjantów, w tym także ten którego zaatakował dwa tygodnie wcześniej. Pałka policyjna przejechała głośno po kracie a więźnia przywitano obelgami. Klucz strzelił w zamku i cela została otwarta - do środka weszło dwóch policjantów. - No, Morningstar. Wychodzisz dzisiaj na wolność śmieciu. Ich uśmiechy były szerokie i niezbyt przyjazne. Samael został brutalnie podniesiony z pryczy i wyprowadzony na korytarz. Przy czym nikt nie zważał na zrastające się złamania. Postawiono go przed policjantem którego uderzył, mocno trzymano jego ręce aby w razie wierzgań ponownie ją uszkodzić. Znad ramienia policjanta widać było okno w którym minimum godzinę temu zapadł zmrok. Samael poczuł uderzenie śliny na skórze swojej twarzy. Splunął ten który stał naprzeciw. - I co brudasie? Teraz też mi podskoczysz? - Zarechotał. A reszta mu zawtórowała. - Zliż to. I splunął ponownie. Tym razem pod swoje buty. |
|  | | | Sob Cze 04, 2016 5:18 pm | | Długie dwa tygodnie, w trakcie których mało co spał. Ramię bolało przez pierwszy tydzień, później jakoś przywykł, noga bolała cały czas. Krzywo zrastająca się kość dawała o sobie znać. Dlatego nawet się nie podniósł gdy usłyszał stykanie pałki. Dał się wyprowadzić i mimo złej miny- nie szarpał się. Warknął jedynie dostając śliną w twarz. Godność miał, dumę też. Policjant to idiota jeśli myśli, że przestraszy kogoś kto od najmłodszych lat żyje sam w slumsach. -Taki odważny z kolegami... Przyjdź na slumsy bez nich, zobaczymy czy przeżyjesz noc... Mruknął gapiąc się spod byka na policjanta, próbując stać prosto i przy okazji ignorując ból ramienia. |
|  | | | Pon Cze 06, 2016 10:47 am | | ---> Lombard
Jeszcze tego samego dnia siedział za swoim biurkiem na posterunku. Omiótł spojrzeniem posterunek. Wpierw na biurko Mad, potem Crowa. Z Cel dobiegały śmiech. Nie przejmował się tym. Co chwilę kogoś tam tłukli. Przestał już nawet zaglądać na takie akcje. Po wizycie w Lombardzie raczej nie spodziewał się wiele. Joachim był sprytnym chytrym lisem. Przebiegłym i w dodatku jak było widać dość pewnym siebie. Wnioski nasuwały się same. Miał mocne plecy. Tylko gdzie w Policji? W rządzie a może miał kogoś znajomego. Jak dotrzeć do tych wyżej postawionych. Spojrzał na biurko na którym leżały dwa pisma. Otworzył koperty i kolejno przeczytał jedno i drugie pismo. - Jasne kurwa – mruknął pod nosem. Ewidentnie ktoś blokował dostęp do tych informacji. Jakie to wszystko było zgniłe i skorumpowane. Wszystko śmierdziało. Oparł się o krzesło wkładając papierosa do ust. Rozejrzał się za Matyldą, nie lubiła gdy Lamb palił. Jej też nie było widać. Odpalił papierosa i oparł go o popielniczkę. Potem sięgnął po czystą kartkę i zaczął pisać raport. Gdy skończył wrzucił wszystko do szuflady i wyszedł z posterunku.
ZT |
|  | | | Pon Cze 06, 2016 7:35 pm | | - O patrzcie go jaki butny! - Zarechotał ten, który stał naprzeciwko niego. - Zobaczymy jak będziecie wy brudne szmatki srać na nasze zawołanie gdy już się tam do was wprowadzimy. Zlizuj brudasie! Dwóch których go trzymało wiedziało jak zmuszać krnąbrnego więźnia do posłuszeństwa. Wzrokowe porozumienie pomiędzy tą trójką trwało zaledwie ułamek sekundy, po którym jeden z policjantów znajdujących się z tyłu użył siły na zdrowej ręce Samaela. Dźwignia zastosowana do utrzymywania go w miejscu podziałała teraz jak imadło, dociskające całą jego posturę ku podłodze. Chcąc nie chcąc musiał dokonać wyboru - ból ręki stawał się coraz bardziej dotkliwy i jeżeli Morningstar postanowi postawić na swoim i nie ugiąć się żądaniom policjanta będzie mu grozić wybicie zdrowej ręki ze stawu a co za tym idzie - uszkodzenie stawu barkowego w zależności od tego do jakiego typu uszkodzenia dojdzie. |
|  | | | Pon Cze 06, 2016 9:46 pm | | -Pierdol się. Jedno, jedyne warkniecie wydobyło się z jego ust i nawet nie pisnął gdy policjant wygiął mu ramię. Ból był spory ale nie nieznośny i choć padł na kolana, ciężko było zabić jego dumę. Slumsy uczą, można nie mieć niczego ale dumy się nie traci. |
|  | | | Wto Cze 07, 2016 9:41 am | | Policjant zaczynał tracić cierpliwość. Samael najwidoczniej nie zamierzał poświęcać swojej dumy i ugiąć się pod jego wolą. Twarz jego na obelgę poczerwieniała i najwidoczniej ta zabawa kosztem Morningstara przestawała mu się podobać. Złapał klęczącego więźnia za wymykające się krótkie włosy i podniósł jego głowę ku górze, po czym odchylił się, puścił ją i z całej siły wyprowadził prawy sierpowy w jego szczękę. Uderzenie zamroczyło na moment zmysły Samaela i w tym właśnie momencie pozostała dwójka dokonała tego, czego on sam zrobić nie chciał. - Bądź posłuszną kurewką Morningstar. - Zaszczebiotał wesoło jeden z tych, znajdujących się z tyłu. - Nic nie jesteś wart śmieciu, jak nie po dobroci... ... to siłą. Powalenie mężczyzny nie było problemem, a gdy ten już znalazł się na podłodze to użyli go jak ściery. Docisnęli jego twarz do plwociny i bardzo dokładnie wytarli nią podłogę. Stojący naprzeciw skinął głową i podnieśli go, dostał jeszcze kilka ciosów w brzuch. Uśmiechy powróciły na ich twarze. - Mógłbym wybić Ci resztę zębów Morningstar. Jestem pewien że ciągnąłbyś druta lepiej niż Twoja doświadczona matka. Carrot! Wywołany protokolant pojawił się w korytarzu. Współczuł Samaelowi ale nie był on pierwszym ani ostatnim którego potraktowano tak podle. - Szykuj automobil. Wybieramy się na przejażdżkę z naszą zabawką. - A co z tym? - Zapytał jeden z tych trzymających Samaela. W wolnej ręce trzymał pałkę policyjną. - Odpuścimy tej kurewce? Nie jesteś głodny przypadkiem Morningstar? Zarechotali. Tego który stał naprzeciwko chyba coś olśniło bo pacnął się w czoło. Jak mógł on o tym zapomnieć? |
|  | | | Wto Cze 07, 2016 9:58 am | | Dostał typowego "luja ogłuszacza" i na chwilę stracił rezon, nogi mu się na sekundę ugięły ale to tylko sekunda. Stanął znów twardo i hardym wzorkiem zmierzył policjanta. Zaraz po tym wylądował na podłodze, potraktowany jak scierka.... szarpnął się, niestety daremnie. Chwilę później spadły kolejne ciosy. Zgial się w pół i kaszlnął. -Mój ojciec nie narzekał jak mu ostatnio obciągałeś... Słyszałem, że prawie jej dorównałeś... Wysapal wiedząc, iż wkurwi tym policjantów. |
|  | | | Wto Cze 07, 2016 8:05 pm | | Przestali rechotać. Samael miał rację. Jeśli miał czymś wkurzyć policjantów to obelgą tego samego poziomu. - Nie nauczysz się Morningstar kiedy należy trzymać mordę na kłódkę? - Syknął mu w twarz ten, który stał naprzeciw i skinął głową dwóm którzy go trzymali. - Skoro Twój stary lubi pedalskie igraszki, to sprawdzimy czy Ty też je lubisz mała brudna suko. Szarpnęli nim mocno, zarazem podnosząc go z kolan i na powrót wciągając do celi. Tam rzucili go na podłogę i na początek użyli na nim pałki policyjnej, uderzając nią w złamany piszczel. Amatorskie usztywnienie tylko trochę stłumiło użytą siłę i naturalnym było, że Samael musiał odczuć ogromny ból. Na szczęście lub nieszczęście nie doszło do ponownego złamania. W piszczel uderzyli tylko raz ale uderzenia spadły także na tors, ręce i drugą nogę a wszystko to w rytm wyzwisk i obelg nie wartych przytaczania. Przestali ale tylko dlatego że pod celą pojawił się protokolant Carrot. - Automobil już czeka. - Odezwał się młodzian, którego mina nie zdradzała żadnych emocji. Przynajmniej nie teraz kiedy na niego patrzono. - Niech czeka. Jeszcze nie skończyliśmy gawędzić z tą szumowiną. Ten którego uderzył pochylił się i złapał Samaela za podbródek, zmuszając do patrzenia prosto w jego twarz podczas gdy swoją kolejną wypowiedź skierował do pozostałych dwóch kolegów. - Na pryczę go. Trzymajcie mocno. Wiedzieli dlaczego. Podnieśli go i znów rzucili - tym razem na pryczę ale tylko połowicznie. Leżał na niej torsem, kolana ledwo stykały się z podłożem. Jeden z policjantów puścił złamaną rękę i złapał za kajdanki. Carrot wycofał się spod celi. Nie chciał na to patrzeć. Na samą myśl robiło mu się niedobrze a co dopiero patrzeć na przebieg wydarzeń. - Kończę zmianę. Powiem kierowcy aby czekał. - Zawahał się. - Nie przesadźcie bo sami wiecie jak skończyło się to poprzednim razem. I odszedł nie wyjaśniając co dokładnie miał na myśli używając terminu "poprzednim razem". A Samaelowi pozostało wybierać pomiędzy niewiedzą a wiedzą, między możliwym stałym kalectwem, utratą dumy a także i śmiercią. Bo tak zapewne skończy się ewentualny jego atak.
Samael traci kolejnych 5 punktów zdrowia. |
|  | | | Wto Cze 07, 2016 8:26 pm | | We trzech tacy mocni... Cholera! Gdyby tylko rzucali się pojedynczo, byłoby całkiem inaczej. A tak, lądował co rusz na podłodze, przejechał bokiem po zimnym betonie w celi gdy nim rzucili. Zaraz po tym rozległ się krzyk. Nawet on nie zniweluje bólu przeszywającego ciało na wskroś, promieniującego od złamanej nogi. Złapał się za nią, skulił i dostał kolejny raz, następny. Ból promieniował od nogi i ręki najbardziej, resztę jakoś dało się znieść... I choć był obity, połamany, to i tak zrobił swoje... Wykorzystał okazję a policjant po chwili nieuwagi dostał harkiem w twarz. -Pierdoleni...chuje... Wywarczał nim rzucili go na pryczę. Oczywiście, że się wyrywał, dziwne by było gdyby tego nie zrobił. To w końcu on. |
|  | | | Wto Cze 07, 2016 8:53 pm | | Okrucieństwo w przypadku tych trzech policjantów było rzeczą naturalną. Wachlarz tortur jaki serwowali swoim więźniom był bardzo szeroki, jednakże upomnienie Carrota spowodowało że powstrzymali się przed najgorszą z nich. Pamiętali wszak jak skończyła się tamta "niewinna" nauczka. Splunięcie w twarz było złą decyzją. Strażnik pokraśniał na twarzy z gniewu i użył pałki policyjnej w celach w których została stworzona - tyłek Morningstara został zbombardowany upokarzającymi razami, które zdawały się nie mieć końca. W pewnym momencie broń została zmieniona na pasek od spodni. Musieli go mocno trzymać - kajdanki nie zostały ostatecznie użyte gdyż więzień wyrywał się i szarpał, pomimo swoich obrażeń był silnym facetem. Przestali dopiero gdy na materiale spodni pokazała się krew. Ale na tym nie był koniec. Samael miał do czynienia z potworami w ludzkim ciele, którzy w trakcie całego zajścia szydzili z niego, z jego ojca i matki, z tego skąd pochodzi, zachęcali się wzajemnie do tego by zrobić mu więcej i gorzej. I wpadli na pewien pomysł lecz byli świadomi, że nie mogą zrobić tego więźniowi na posterunku. Byłoby za dużo sprzątania. Dlatego został uderzony mocno pałką w głowę. Samael omdlał na kilka chwil i kiedy się ocknął na rękach miał założone kajdanki i znajdował się w bagażniku automobilu pędzącego po ulicach Zigguratu.
zt |
|  | | | Pon Cze 13, 2016 7:35 pm | | --->
Poobijany Ronald poszedł na komisariat, nie po to, aby komuś się poskarżyć, że został pobity. To byłoby całkowicie złe dla jego dumy, która w tym momencie uwierała bardziej niż wszystkie wojenne rany razem wzięte. Chciał chwilę odsapnąć i znaleźć osobę, której powierzyłby zadanie. |
|  | | | Sro Cze 15, 2016 9:14 am | | /początek
Matylda miała dużo pracy. Ostatnio w mieście się wiele działo, w efekcie sabotażu rewolucjonistów, nasiliły się również pojedyncze ataki na osoby z wyższych klas społecznych. Było więc sporo do protokołowania. Tak więc Hornybottom zwykle przychodziła rano a wychodziła wieczorem, nie zaprzątając sobie głowy zbędnymi pierdołami. No...może jedną. Nadal pałała gorącym pragnieniem zemsty na Macleanie...ale cóż, nie miała na to zwyczajnie czasu ! Wzięła gotowe protokoły i udała się do archiwum! |
|  | | | Sro Cze 15, 2016 9:38 pm | | Ronald trochę się pokręcił, a jak usłyszał o tym, co się działo, chciał być pierwszy.
/zt "Wybacz Matyldo, innym razem. :)" |
|  | | | Sro Cze 22, 2016 1:44 pm | | /początek
- Psia mać, nareszcie... - wymamrotał William Bell, gdy po wielu bojach, otrzymał teczkę podpisaną "Sprawa Millera". Musiał wcześniej udać się do pani Grant, musiała ona podpisać papiery o przekazanie sprawy, a potem wszystko rozbiło się o dział kadr. I jeżeli zna ktoś panią z rejestracji w przychodni, albo panią z dziekanatu, to jej siostra pracuje w dziale kadr. Mężczyzna dłuższy czas przeglądał zgromadzone dowody i notatki pani Grant - ...Widziano Joela Millera w starych ruinach na obrzeżach miasta. Sprawdzona kryjówka mogła być zaledwie tymczasowym miejscem zamieszkania podejrzanego. Znaleziono tam ślady kilkudniowego postoju. - wymamrotał pod nosem i podrapał się protetycznymi palcami po kilkudniowym zaroście. I co? I nic? Nikt się tym nie zajął?! Nic dziwnego, że ten posterunek działa jak działał, skoro mając tak jasny trop, odpuszczono poszukiwania. No to kolejny kierunek - obrzeża miasta!
|
|  | | | Czw Cze 23, 2016 10:14 am | | /początek
Była wykończona. Nie tylko szantażami Silvera oraz tym co zrobił, ale również aresztowaniem Burtona. Do tego wszystkiego komisarz patrzył na nią nieprzychylnym wzrokiem. Jakby miał jej za złe, że zasłużyła na awans. Cóż. Pewnie miał. I jak w takich warunkach miała pracować? Jak miała sprawić, by świat był lepszy? Przez ostatnie tygodnie była przygaszona. Jej zwyczajowe przynoszenie pączków przestało mieć miejsce. Teraz postanowiła do tego wrócić. Nie mogła jednak zmusić się do radości, jaką zawsze ją cechowała. Dlatego po prostu od niechcenia rzuciła pudełko na biurko recepcjonisty. Timothy popatrzył na nią spode łba. Miał pucułowatą twarz, trudno mu było wyglądać groźnie. - A ciebie co ugryzla, młoda? - Życie. - uśmiechnęła się kwaśno. Tim w odowiedzi zaśmiał się perliście. - Pewnie mu smakowało. - Taaa... - machnęła ręką, zaciskając usta. Na końcu języka miała slowa: zapytaj Silvera. Potem opadła przy swoim biurku. Łokcie oparła na blacie, palce wplotła we włosy. Na maszyny... |
|  | | | Czw Cze 23, 2016 10:40 am | | - Dlaczego nikt nie pociągnął dalej śledztwa Millera ? - zapytał zirytowanym tonem, jednego z kolegów z pracy Timothy uśmiechnął się pobłażliwie. - Bell, tak? Ten nowy ? - upewnił się - Grant trafiła do szpitala, była jedyną osobą zajmującą się tą sprawą. No nie wiedział o co temu nowemu chodzi. - I to jest powód, by porzucić śledztwo, gdy w końcu znalazł się jakiś dowód? - To nie moja sprawa - westchnął Timothy, przewracając oczyma - Teraz to twoja działka, nie miej pretensji o to do innych, tylko sam działaj. I poszedł dolać sobie kawy, bo pączek bez kawy? Will był zirytowany. Brakiem współpracy, kulawą komunikacją między działami, nieprzychylnym towarzystwem, kłodami rzucanymi pod nogi od samego początku. Jakby komuś zależało, by mu się nie powiodło. Klapnął na krzesło przy swoim burku, będąc jednocześnie wypompowanym z energii, a z drugiej strony mając ochotę komuś przywalić. Spojrzał na swoją sąsiadkę, która zdawała się być w tym samym stanie psychicznym co i on. - Ciężki dzień, co ? - zagadnął i otworzył teczkę z powrotem, by zmusić się do działania |
|  | | | Czw Cze 23, 2016 8:30 pm | | Słyszała jak nowy piekli się o sprawę Millera. Gdyby miało to miejsce jeszcze parę tygodni temu, pewnie ze śmiechem i z pączkiem w ustach siadałaby mu juź na biurku i tłumaczyła, że owszem, sprawa na razie jest martwa jak dziennikarka, ale przecież może sie tym zająć, a ona chętnie pomoże. Teraz jednak zacisnęła mocniej palce we włosach, potrzebowała spokoju. Zagadnięta popatrzyła na mężczyznę o szerokich ustach i wyraźnych brwiach. - Masz ochotę na pączka? - zapytała niemal bezwiednie, jakiś odruch kazał jej to zrobić. Co zostało wypowiedziane już się nie odpowie. Mogła się tylko gryźć w język, ale i tak było za późno. |
|  | | | |  | | |
Similar topics |  |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |