Tak. Stało się. Sam przemógł się i wykonał telefon do swojej...kobiety? Bo nie miał pojęcia jak zwać ten dziwny związek w jaki się wplątał. Rozsiadł się wygodniej, Pepper umościła się na jego kolanach a on wykręcił numer do sióstr Callahan, modląc się by odebrała Isabela. Zabębnił palcami czekając
Minęło kilka długich sekund i pewnie równie dźwięcznych sygnałów. Mogłoby wydawać się, że telefon pozostanie nieodebrany, ale nie! Ktoś jednak podniósł słuchawkę i była to nawet Isabela! - Tak? - rozległ się głos pani policjant, a zaraz za nim dźwięk tłuczonego szkła. - Cholera - syknęła Isa do siebie i popatrzyła krytycznie na strzaskane resztki kieliszka, który wysunął jej się z dłoni. Pić na pusty żołądek przy kąpieli to chyba nie był najlepszy pomysł. - Przepraszam, halo?
Prawie parsknął śmiechem. To bez wątpienia była Isabela. - Mam nadzieję, że Ci w czymś nie przeszkodziłem - usłyszała rozbawiony ton, swojego ulubionego protetyka. - Brzmiało...tłukliwie. -podrapał rozleniwioną Pepper za uszkiem. Kto by pomyślał, że tak polubi tą rzygającą kulkę sierści.
- Josh - uśmiechnęła się wypowiadając jego imię. - Właściwie to tak, brałam właśnie kąpiel - odparła jak to ona, choć uprzejmie byłoby zaprzeczyć. No, ale to w końcu Isa. - Ociekam jeszcze wilgocią i poślizgnęłam się przy telefonie. Stłukł się kieliszek, ale to nic. Isleen posprząta - rzuciła lekko.
Cisnęła mu się na usta, by zapytać czy ma na sobie chociaż ręcznik, ale to mogłoby się przerodzić...w coś dziwnego. A on wciąż nie był do tego wszystkiego przekonany. Ciągnęło go do Callahan, ale miał też zdecydowanie za dużo obaw. - To może oddzwonię później, jak już będziesz sucha, nie będę się obawiał, że wywijając orła złamiesz kręgosłup a reszta zastawy będzie bezpieczna? -uśmiechnął się kącikiem ust - Piłaś podczas kąpieli ? Tego jeszcze nie praktykowalem. - dodał
- Daj spokój, akurat ty powinieneś wiedzieć, że potrafię radzić sobie nawet, kiedy jestem wigotna - czy przez jej słowa przebrzmiewał pokrętny uśmiech, który cisnął jej sie na usta? Zdecydowanie! - Mam na sobie szlafrok - dodała, ot żeby uniknąć nieporozumień. Jeszcze wyobrazi ją sobie w negliżu i coś mu stanie. Oj chyba zgubiłam "się" w tym zdaniu. Się stanie. - Zdecydowanie powinieneś. Wszystko jest do nadrobienia, kiedy poczujesz się lepiej. Apropos... jak się czujesz?
Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ta Isabela...co za kobieta. - W szlafroku. Też kusząca wizja. - stwierdził uśmiechając się do siebie. - I tak, jak tylko dostane zezwolenie, to pierwsze co zrobię, to wypiję szklankę whisky mocząc się z w wannie. Kot leżący na pianinie ziewnął ostentacyjnie - Lepiej. Na tyle dobrze, że chciałem zapytać, czy masz jutro jakieś plany w okolicach lunchu.
- Biorąc pod uwagę, że nie mam na sobie bielizny faktycznie - przyznała uśmiechając się do siebie. - Ty pewnie też ociekasz seksapilem w kuszuli i kapciach? To chyba nie był najbezpieczniejszy temat, biorąc pod uwagę jak ci dwoje na siebie działali, ale co tam! - Jutro? Owszem... Spotykam się z takim jednym jednym protetykiem. Musi mi jeszcze tylko powiedzieć gdzie i kiedy - dodała, myśląc o tym, że właśnie odmawiała sobie zakupów dla jakiegoś mężczyzny! Oj źle się dzieje...
- Oczywiście. Kapcie są bardzo seksowne. Prawie jak kalesony. Ale nie mam ich obecnie na sobie.Wyjątkowo - wargi mu zadygotały niebezpiecznie. W sumie...nie będzie źle. Nie może być źle. Osiągnął chyba już dno dołów, odbił się i teraz droga idzie tylko ku górze, prawda? -W takim razie jutro....powiedzmy o 14.00 w Chimerze ? Nie jest to może Filomena, ale bardzo dobrze tam karmią. No i to restauracja twojej koleżanki, Fanny Marchant. Jak się zgodziła, to już nie było odwrotu. Pierwsze oficjalne wyjście jako "para" będą mieć za sobą. - Jak twoja sprawa? Posunęłaś się coś do przodu ? - choć wiedział, że Nico za długo nie płakał po Lily, to im mniej zwyroli na wolności, tym lepiej.
- Co za rozczarowanie. A już zaczynałam się nakręcać - westchnęła teatralnie do słuchawki. - Doskonale - odparła. - Odbierzesz mnie, czy mam sama dostać się na miejsce? - czy dało się w tym wyczuć nutę nacisku na pierwsze słowo? - Niestety niewiele. Przesłuchanie świadka nie przyniosło wielu rezultatów, ale muszę sprawdzić jeszcze kilka faktów. I przesłuchać twojego znajomego Fitzroya. Podobno znalazł już pocieszenie po śmierci żony - przewróciła oczami, robiąc przy tym pauzę, czego Josh zobaczyć nie mógł. Jako policjantka mogłaby zarzucić teraz teorią, że tych dwoje chciało pozbyć się Liliane, by kontynuować swój romans. - Ale to nie moja sprawa - powiedziała zamiast tego.
- No wiesz? - udał oburzonego - Za kogo ty mnie masz, oczywiście, że cię odbiorę. - tylko żeby nie trafił na żadną z sióstr, rządną wyjaśnień. Albo tatusia hehehehe. Poczuł się w obowiązku bronić przyjaciela, nawet jeżeli Podszewka miała 100% racji, tym razem. - Aaa daj spokój, wierzysz w to, co w Podszewce piszą? - kłamstwo, kłamstwo tfu tfu...- O mnie też wypisywali same bzdury i dam sobie rękę uciąć, że znów napiszą. Jakiś "dowcipniś" podesłał mi opłaconą, prywatną "masażystkę" i to jak był u mnie właśnie Nico. A na domiar złego widziała to Fanny Marchant, więc się nie zdziw, jak mnie na dzień dobry oskarży o korzystanie z usług dziwek i seksualne trójkąty. - wydawał się być tym zirytowany. No do cholery, aż tak źle z nim nie było, by mu ktoś taki "prezent" robił! - Mniejsza o to.. - chciał zapytać czy wie coś na temat sprawy Beowulfa, ale...chyba sam zadzwoni na komendę. Jak zawsze. Co kilka dni. Bez przerwy. -...Nico pewnie da się przesłuchać, nieco się już otrząsnął... - tak i pomogła mu w tym z pewnością wagina pani Black...
- W takim razie będę czekać - odparła, uznając, że przez telefon nie będzie mu tłumaczyć za kogo go ma. Jeszcze trzaśnie słuchawką i tyle będzie z romantycznej kolacji. - W każdej historii jest ziarno prawdy - skwitowała. - Nie chcę wiedzieć gdzie dotykała cię ta... masażystka - dodała wyraźnie rozbawiona. - Wyślę mu jutro wezwanie na komendę. Słuchaj chyba Ida wróciła, a chciałam z nią porozmawiac. Ale widzimy sie jutro, tak?
- Nigdzie - parsknął śmiechem - Jeszcze jej musiałem dać w łapę żeby wyszła, bo nie chciała bez "zrealizowania usługi" ....tak, podjadę po Ciebie moją osobistą taksówką. - uśmiechnął się pod nosem- Do zobaczenia.
No i ktoś odebrał telefon! I odchrząknął nawet, jakby się zastanawiał, co powiedzieć, choć nie wiedział, z kim ma do czynienia. - Kto o tej porze wydzwania, halo? ...ać to Ida była, taka kochana, nie chciała pozwolić, aby siostra się zbudziła. Czy cokolwiek tam robiła.
Zaraz...to nie była Isabela. To był Ida, bez wątpienia. A może Isleen? Na wszystkie zębatki, ile on miał tych córek ? - Idriya? - zapytał niepewnie - Tu Joshua Grant. Wybacz późną parę, sprawa jest dość pilna...Isa już śpi ? - w sumie było dość późno, a ona dzielnie broniła miasta i miałą prawo długo spać.
- Idriya - potwierdziła i zaraz się uśmiechnęła. - Dobry wieczór, Josh - przywitała mężczyznę po chwili i się zastanowiła. Zamilkła na moment, coś sprawdziła. - Jest zajęta - odparła. - Ale nie wiem czy śpi. Jeśli to takie ważne to mogę obudzić, ale za gniewną Isabelę nie odpowiadam - przyznała ze śmiechem. - Co mam przekazać? Będę miała zapisać?
Gniewna Isabela. To mało powiedziane. Coś czuł, że po rozmowie z nim to byłaby wkurwiona Isabela. Miał dziwne przeczucie, że Callahan w dupie ma stan Nainy. - Może jej nie zawracaj głowy...- uśmiechnął się blado siebie - Mogłabyś przekazać, że chciałbym przesunąć spotkanie na niedzielę? Wypadło mi coś bardzo ważnego- może nawet go ominie tłumaczenie, czym odłoży wybuch gniewu Isy na później.
- Niby wolałabym nie, ale mnie rozszarpie, jak nie zawołam - zaśmiała się drętwo. - Spotkanie w niedzielę, przesunięte... tak, a czemu ja nic o tym nie wiem? Co za siostra - szepnęła oburzona, bo jak to tak, perfidna Isabela nic a nic nie powiedziała. - Mog... poczekaj chwilę... Odsunęła się od słuchawki, ale Josh mógł słyszeć, że: - ...och, nie narzekaj, jak mam słuchać jak ktoś dzwoni, to wolę odebrać. To Josh. Czemu mi nic nie powiedziałaś o spotkaniu... Isabela! No i zaraz Josh mógł usłyszeć...
...zresztą ty też mi nic nie opowiadasz! - Josh? Halo? - uśmiechnęła się do słuchawki. - Wiem, że niesamowicie za mną tęsknisz. Na twoim miejscu też bym usychała z tęsknoty, ale dzwonić o tej porze? - jej ton wskazywał raczej, że jest tym rozbawiona niż zła. I jednocześnie zaciekawiona co skłoniło go do tak późniego telefonu.
Wellll...fuck. Gdyby nie był tak zgnębiony i zmęczony, właśnie by się kulił ze strachu....ale miał po tym dniu głęboko wyjebane, na otaczającą go rzeczywistość - Tęsknie, tęsknie... - uśmiechnął się bardzo blado. Brzmiał jakby nie spał kilka dni - Isa przepraszam, że cię o to proszę, ale przełóżmy to spotkanie na niedzielę...albo przyszły tydzień, dobrze? - przetarł twarz dłonią - Trochę się...pokomplikowało. Mogę cię o to prosić?
Zmarszczyła brwi, czując, jak narasta w niej złość, ale jednocześnie i troska. W ostatecznym rozrachunku to drugie przeważyło. - Dlaczego? Josh, co się stało? - ścisnęła nieco mocniej słuchawkę. Obawiała się w tej chiwli głównie o jego zdrowie.
Ha. Apokalipsa za 3....2....1... Aż go w duchu już bolało. - Naina jest na ostrym dyżurze. - powiedział wyraźnie zmęczony. Mogła założyć, że długo już tam siedzi - Straciła bardzo dużo krwi. Jeszcze nie odzyskała przytomności, wciąż czekam. Nie wiem ile to potrwa.
Naina. Ałć. Wybuch zazdrości niemal wymalował rumieńce na jej twarzy. Niemal, bo przecież była dużo bardziej zajebista niż ta cała Naina. Naina pff. Żadna to dla niej konkurencja. - Ach - wydusiła, bo nie bardzo wiedziała co na to powiedzieć. Co Naina miała do ich spotkania? - I dlatego nie możesz się ze mną spotkać? - zapytała wyraźnie niezadowolona z tej myśli. No przepraszam kim Naina dla niego była, żeby miał czuwać przy niej dzień i noc? - Co się właściwie stało? Automobil ją potrącił?
No Naina. Isa miała prawo być zła i postanowił to wciąż na klatę. Tylko może nie w tej chwili. - Ma tylko mnie. - odpowiedział przecierając twarz dłonią - Nie mogę jej teraz zostawić. Wahał się czy powiedzieć prawdę...ale w końcu byli parą. Musiał nauczyć się na nowo ufać drugiej osobie. - Nie...podcięła sobie żyły - aż go zemdliło, jak przywołał to wspomnienie - Straciła z półtora litra krwi, kwadrans i byłoby za późno. Znalazłem ją w ostatniej chwili. Może napije się kawy? No i ma do zrobienia jeszcze trochę papierkowej roboty. -Przepraszam...obiecuję, że ci to wynagrodzę. Tylko teraz proszę cię o cierpliwość.