W dzień oglądać można odbywające się na scenie przedstawienia kuglarzy, akrobatów, połykaczy ognia i tancerek. Wieczorem, gdy nie rozgrywa się na niej główne przedstawienie, pojawiają się muzycy a deski sceny służą za parkiet do tańca. Jeśli masz odwagę, możesz przyłączyć się do tancerek brzucha bądź trupy muzycznej.
Scena znajduje się na samym środku placu i otoczona jest rzędami straganów pełnych najróżniejszych bibelotów. Można zasiąść przy jednym ze stoliczków rozstawionego namiotu-kawiarni z zamówioną kawą lub herbatą, wziąć udział w loterii fantowej, czy też zmierzyć się z kimś w uderzeniu w specjalny worek. Alejkami festynu przechadzają się poprzebierani za zmyślone płomienne stwory wynajęci aktorzy czy żonglerzy na szczudłach. Niekiedy skąpo odziane tancerki noszą czasem ze sobą koszyki mieszczące kolorowe konfetti, którymi obsypują przechodniów. Wszędzie panuje rozgardiasz, zewsząd dobiegają odgłosy dzwoneczków, grzechotek czy darbuki.
loteria fantowa:
Koszt rzutu wynosi 1 Kredyt (należy to uwzględnić w wydatkach!). K12 Losowa: 2- sznur sztucznych pereł 3- rękawiczki do prowadzenia pojazdu 4- broszka z cyrkoniami 5- kupon zniżkowy do Chimery 6- darmowe zaproszenie na pokaz połykaczy ognia 7- gra w kulki 8- darmowy alkohol na terenie festynu 9- kupon zniżkowy do Salonu Piękności 10- drewniany flecik 11- paczka prezerwatyw 12- okulary przeciwsłoneczne
ceny i stoiska:
STOISKO Z BIŻUTERIĄ:
pierścionek ze szklanym oczkiem - 60 ril
pierścionek pomalowany złotą farbką z cyrkonią - 1 K
No nie, i co on teraz zrobi z tą broszką? Miał w planach ją oddać Megan, a ta wylosowała własną! Zaczęli się śmiać jednocześnie. - Raczej zabawny zbieg okoliczności - doszedł do głosu jego naukowy, zimny rozsądek. - Nie chcesz drugiej? - zagadnął. - Miałabyś zapasową
- Pfff .- parsknęła. - Josh ty i twój analityczny umysł. Przez chwilę chciała mu zaproponować by dał broszkę swojej partnerce, ale potem doszła do wniosku, że pewnie tania błyskotka z cyrkonią nie była w guście panny Callahan. Pewnie zadowalały ją tylko diamenty, pomyślała nieco złośliwie. Wyciągnęła dłoń. - Z chęcią ją wezmę. Będzie mi przypominać o miłym dniu.- i o tobie, tego oczywiście nie dodała na głos.
No Isa mogłaby nie docenić tej broszki. Co jak co... - W takim razie, ofiarowuję Ci ją - mrugnął do niej oddając jej błyskotkę - Szalenie mnie kusi by nosić ją do garnituru, ale jednak się wstrzymam - I co jest nie tak z moim umysłem, protetyk musi twardo stąpać po ziemi. Nauka wszystko dokładnie wyjaśnia, nie ma miejsca na domysły, fantazje i zabawy w przeznaczenie - odparł rozbawiony
- Dziękuję.- uśmiechnęła się i zaraz sobie przypięła obie broszki do sukienki. Jedna pod drugą. Ładnie migotały i po prostu się jej podobały. Przejechała pieszczotliwie palcem po krawędzi jednej z nich. - Joshua.- w jej głosie brzmiał lekki wyrzut ale oczy się jej śmiały.- Nie jesteś na sali operacyjne. Sam mówiłeś, że to szalone i frywolne święto więc odpuść mu trochę. Wiem!- zatrzymała się nagle.- Co byś chciał zrobić najbardziej szalonego na świecie?
Pasowały jej te broszki, naprawdę. I widać było, że autentycznie się z nich cieszy. Miał dziwne wrażenie że Isa by tego entuzjazmu ozdobą nie podzielala, po tym jak obdarował ją perłami. - Owszem jest, ale jak już wiesz mój rok był wystarczająco szalony. - wzruszył ramionami - Nie mam nic, co bym chciał zrobić, a co byłoby wykonalne. No bo gdzieś tam z tyłu głowy, miał tam jakieś swoje męskie fantazje, związane nie tylko ze świętem ognia, ale nie nadawały się do realizacji z Megan, bez wątpienia
Pokręciła tylko głową z rozbawiona przyganą w roku. Był niepoprawny. - Wiesz doskonale, że nie o to mi chodziło. Chodziło mi o coś co sprawiłoby ci radość a było na tyle szalone, ze normalnie byś się na to ni zdecydował.- znowu pokręciła głową.- Ech Joshua jesteś niepoprawny.- nie, nie ganiła go po prostu akceptowała takim jakim jest. W kwestii szalonych rzeczy to nadal miała u Haydena obiecaną kąpiel w fontannie.
Coś co sprawiłoby mu radość a byłoby zbyt szalone by się na to zdecydował. Odpowiedź była dość prosta. - Bycie sobą. - uśmiechnął się do Megan i zaoferował jej swoje ramię - A teraz chodź poszaleć po stoiskach i tak jutro przeczytam w Podszewce, że mam romans i Isa powinna mi urwać łeb. I rzucili się w wir zakupów.
Tym razem Antonia nie musiała okłamywać matki, bo naprawdę wybrała się na festyn z Mary. Nie powiedziała jednak nic o Byrona, żeby czasem rodzice sobie za dużo nie pomyśleli! Żałując, że nie ma z nią Alexandra, nie mogła jednak nie uśmiechnąc się na podszepty przyjaciółki i tancerzy, wymieszanych z tłumem dla uciechy obecnych na zabawie. Muzyka zachęcała do tańca, chociaż Tonia wiedziała, że Mary zaraz weźmie Byrona w obroty i nie przyjmie odmowy. Ale nie miałaby jej tego za złe, o nie! Zadarła głowę, by przyjrzeć się aktorce na szczudłach i pomachać jej w odpowiedzi na przywitanie. - Loteria! Zatrzymała się obok stoiska i wyciągnęła z torebeczki banknot, by następnie wylosować fant, który wywołał jeszcze gorsze zawstydzenie niż te w parku po wywrotce (11- paczka prezerwatyw). Tonia odebrała paczuszkę i opuściła dłoń, zaciskając usta, nerwowo się uśmiechając.
Przebrała się w elegantszy strój, jedna ograniczyła się do spodni - jakoś nie czuła nastroju na jakąkolwiek sukienkę. Także i obca płaski, do tego buty przypominały męskie lakierki. Mimo to, Mary czuła się niezwykle dziewczyńsko! Miała wyśmienity nastrój. A w dodatku wylosowała na loterio darmowy alkohol! Dlatego wpierw pobiegła po kieliszek wina (a może nawet butelkę). - Kocham to święto! - oznajmiła gdy już wzięła łyk wermutu. Poklepała Byrona po ramieniu i spojrzała na Tonie, jakby wyczekująco. - No, gdzie te tańce? nie mówcie, że jesteście tu po to by stać i oceniać innych. To moje zadanie.
Chyba wszyscy pomyśleli o tym samym. Oprócz tego, że Byron chciał zostać w domu. Ubrał na siebie bardziej wyjściowy strój, ale nadal do spotkania ze znajomymi. W drodze ściągnął nawet marynarkę, którą trzymał teraz pod ręką. koszula w zupełności wystarczyła.Pokręcił głową. Pewnie się po kątach z kimś migdali. Wyglądała niewinnie, ale on, Byron Schneider wiedział dokładnie jaka jest Antonia Bertram. Aż mu się przypomniało jak się kleiła do jakiegoś typa na pokazie panny Pirce. Ale co go to obchodziło? - Tam są. – wskazał, poklepany. Przyszła jego kolej na losowanie fantów. Zapłacił kredyta, żeby wylosować… Drewniany flecik. Zdumiewające...
Gdy na moment została sama z Byronem, stała prosto i nieco sztywno, nie mając o czym z nim rozmawiać. Przecież jej nie lubił, więc nie zamierzała się wysilać! Schowała prezerwatywy do torebki i uśmiechnęła się do Mary, która prędko powróciła. Jak dobrze, że nie musiała spędzać czasu tylko z młodym Schneiderem! Popatrzyła na niego z ukosa, gdy odpowiedział głupkowato i parsknęła śmiechem na flecik. - O! Mechaniczny skowronek! Zaraz też wyrwała się do następnego stoika, by ukryć rozbawienie i zignorować aluzję przyjaciółki. Już ona wiedziała do czego ta zmierza! Dlatego posłała jej mordercze spojrzenie i pochyliła nad ptaszkiem. Chciałaby prawdziwego.
Zaśmiała sie, widząc flecik. Zakryła jednak usta dłonią, by się nie popluć z tego wszystkiego. - Ale frajerski prezent - rzuciła, gdy już alkohol całkowicie rozwiązał jej język. - Ej, gdzie ty lecisz - chwyciła Tonię za rękę - tańcz ze mną! Chwyciła przyjaciółkę w pasie i obróciła ja w udawanym walcu.
Wybrali się na spacer. Nie zamawiali taksówki, chociaż pewnie jedno z nich wysunęło taką propozycję. Trudno powiedzieć czy rozmawiali ze sobą żywo w trakcie tej wędrówki. Być może dyskusja utrzymywała się na podobnym poziomie co wcześniej. Przeszli obok nich kolorowi aktorzy, obdarzając ich uśmiechami i atrakcją zabawy. Para lawirowała wśród innych ludzi, przechodząc na razie stoiskami. Isleen otrzymała wspomniane wcześniej wino, po jego wypiciu miała zamiar zaciągnąć Alexandra do łóżka tańca. - Spróbujemy swojego szczęścia w loterii? - zapytała rozglądając się za tym stoiskiem. Och! Gdyby wiedziała, co ich tam czeka!
Alexander z Isleen prawie wmieszał się z tłum, jeżeli ktoś nie przypisywał nazwiska to twarzy to pewnie nie skojarzył, że elita bawi się wśród motłochu. Nie żeby Willoughby źle się bawił, dobre towarzystwo, before-party w Paradise i kilka drinków skutecznie wprawiło go w niezły humor. Skombinował skądś wino w tych plastikowych, czy papierowych kubkach. Pewnie u niego wypiliby dziesięć razy lepsze, ale miała wybór! - Loteria? Ostatnio nie mam szczęścia do takich rzeczy, ale możemy spróbować. - odpowiedział. Przepychali się między ludźmi, pewnie chwilami kładł jej dłoń na ramieniu czy plecach, nie mając zamiaru zgubić. Bądź dać staranować przez jakiegoś nawalonego gościa.
Zostając z Tonią sam na sam, nie podejmował rozmowy. Nie chciała, to nie. Nie lubił jej. Ależ on jej nie cierpiał. Wróciła Mary, ale Antonia polazła oglądać mechaniczne drobiazgi. Tymczasem miała innego ptaszka w garści. Gdzieś się ten ptaszek kręcił po placu. Pójście na festyn było złym pomysłem. Nie wiedział co ze sobą zrobić, więc podszedł tam gdzie zniknęła Tonia. - Kupić wam tego ptaszka? – zapytał.
Zdecydowane. Podeszli tam, gdzie przed chwilą tłoczyła się grupka trzech małolatów. Ludzi było co niemiara! Jedni przychodzili, drudzy odchodzili. Wino na festynie smakowało jej mniej niż to w Black Paradise, ale nie narzekała. - Och, no chyba sobie w kulki lecą! – powiedziała rozbawiona kiedy okazało się, że wylosowała nic innego jak grę w kulki. Uśmiechnięta od ucha do ucha podziękowała organizatorowi stoiska i zaczekała aż Alexander wykorzysta swój los.
W tym momencie chyba wadą Alexandra było to, że zwracał uwagę tylko na osobę, z którą spędzał czas. Nie zauważył trójki dzieciaków, a nawet jeżeli to pewnie nie skupił się na tym. Bo mało tutaj dzieciarni się kręciło? - Będziesz miała co robić nudnymi wieczorami. - powiedział, następnie otworzył karteczkę ze swoim losem. Ramiona zatrzęsły mu się ze śmiechu. Podsunął jej kartkę pod nos. - Przeznaczona nam była wspólna zabawa dzisiejszego wieczoru. Kulki tak zdecydowały. - parsknął śmiechem. Oddał los organizatorowi zabawy i pokręcił głową. - Pan da to jakiemuś dzieciakowi. Odwrócił się do Isleen i w tym momencie przeszła obok grupa roześmianych tancerek obsypując najbliżej stojących ludzi konfetti.
Wybuchnela śmiechem, porwana przez Mary do tańca. Przyjaciółki zatanczyly z minutę a gdy odezwał się Byron, Tona spojrzała na niego ponad ramieniem blondynki. -Ależ nie trzeba. Zbędny wydatek. Pokrecila glowa, odsuwajac się na bok. Dobre wychowanie wymagalo odmowy? Zajęta Tonia nie zauważyła Alexandra, zerkajacna Mary ciekawa czy ta chce prezentu od Byrona.
Byron wzruszył ramionami i poszedł gdzieś, zrezygnowany. Kupił sobie coś do picia. Soczek, najpewniej. I wtedy, jakiś jegomość obsypał go konfetti. Po raz pierwszy od bardzo dawna miał ochotę kogoś udusić. Zerknął w bok.
Mary pacnęła Tonię w ramię. - Ej no weź, się nie odmawia! a przynajmniej nie tak! odsunęła się i zatrzepotała rzęsami, przytykając dłoń do ust. Udała jakieś zakłopotany uśmiech. - Och, panie Schneider... jakieś to miłe z pańskiej strony! Ta ptaszyna wszak będzie wyglądać przecudnie w mojej gablotce! A potem wybuchnęła śmiechem. - Moja siostra tak robiła i ma męża.
Nudnymi wieczorami miała co innego do roboty. Na przykład ślęczenie nad papierzyskami Blacka. Marzyło jej się dostać lepszą robotę? Być może, ale wszystko miało swój sens. I cel, w którym upatrywała sobie postać Olivera. - W rzeczy samej. – skinęła mu rozbawiona. Ona również oddała swój los i prezent. Za chwilę miała zostać obsypana konfetti. Zdziwiona spojrzała wokół siebie, zauważyła tylko jakiegoś chłopaka, którego poznała. - Panno Callahan. – przywitał się Schneider, chyba tylko po to, żeby obejrzeć z kim się Isleen zadawała. Rozpoznawał tego typa. Z nim tańczyła wtedy Tonia. Będzie niepocieszona. - Panie Schneider. – odpowiedziała mu uśmiechem. – Wesołego święta ognia. Wybacz, uciekam tańczyć. – dotknęła ramienia chłopaka. Interesował się węglem i całą spółką, która prowadziła interesy z rządem. Nie trudno się dziwić, szedł w kierunku wynalazków i w uroczy sposób realizował swoją pasję.
- Wesołego święta ognia. - odpowiedział jej. FAKTYCZNIE. Tak wesołe, że aż boki zrywać. Sam nie wiedział czy czuje się wyrolowany czy zły. Dwie głupie dziewuchy robiły z nim co chciały. Może był pięćdziesięciolatkiem w ciele dwudziestolatka. - Panie Willoughby. - skinął głową spoglądając przelotnie na ministra i odszedł do innego straganu. Po paru krokach zaczął się rozglądać. Nie tylko za Tonią i Mary, ale i Isleen z Alexandrem.
Tonia popatrzyła za Byronem z miną zwątpienia i pacnięta przez Mary, na nią skierowała całą uwagę. Najpierw obserwując przyjaciółkę z politowaniem, by zaraz wybuchnąć śmiechem. - Ale ja nie szukam męża. Odpowiedziała jej tonem, świadczącym, że odnalazła tego jedynego i znowu zerknęła za Byronem, dostrzegając kolorowe konfetti wirujące w powietrzu. Uśmiechnęła się, widząc jak zasypuje ono chłopaka i popatrzyła na zaczepiającą go kobietę a potem jej towarzysza. - Alexander.. Szepnęła do Mary, łapiąc ją za rękę i czując okropną zazdrość. Wgapiona w uśmiechniętego mężczyznę, który wybrał się na festyn z nieznajomą, poczuła nieprzyjemny skręt żołądka i nienawiść do Isleen.
Willoughby nie zdążył się odezwać, może jedynie posłał jej uśmiech, strzepując sobie konfetti z włosów, nim pojawił się obok młody Schneider. Skinął mu głową, kiedy ten wymienił kilka słów z Isleen, jakoś nie dziwiło go to, że się znają. Podobny przedział wiekowy. - Panie Schneider. - odpowiedział. Popatrzył się ponad jego ramieniem, dostrzegając Tonię. Zmrużył oczy, posyłając jej poważne spojrzenie. Hipokryta. Odwrócił od niej wzrok, kiedy Byron odlazł. - To co, tańczymy, czy jeszcze po jednym? - kiwnął głową na jej kubeczek.
- Nie? no co ty, ja nawet szukam - mruknęła, drapiąc się po głowie. Nagle poczuła, jak dziewczyna zaciska swoją dłoń na ramieniu Mary. Spojrzała w stronę, w którą skierowała wzrok przyjaciółka. - Cego się spodziewałaś? - mruknęła - Toż nie jesteście oficjalnie... Mimo wszystko było jej żal dziewczyny. Stanęła przed nią i ujęła jej twarz w dłonie, zmuszając ją, by Tonia spojrzała na nią. - Nie przejmuj się... może to nic takiego... wiesz?