Odniosłam nieodparte wrażenie, że raz powziętego zdania na mój temat nie ma Pan zamiaru zmieniać, po mimo słów, które znalazły się na kartce papieru. Wywołało to na mej twarzy uśmiech uzasadnioną niestety obawę, że rzeczywistość mimo wszystko nie spełniłaby Pana oczekiwań. Przez chwilę zastanowiłam się nad Pana słowami pomyślałam, że zawiera się w nich tak wiele prawdy. Postanowiłam sobie, że od dziś częściej będę wyglądać takich figli od losu, które sprawiają, że na mojej buzi pojawia się uśmiech.
Z poważaniem Aurora Osel
PS. Oczywiście, że Panu wybaczam.
PS1. Czy będzie zbyt dużą impertynencją z mej strony jeżeli zapytam czym się Pan zajmuje?
Wybacz zwłokę w mym odpisie, ale list nie został mi dostarczony od razu. Tak bardzo się martwiłam! I tęskniłam! Czy wszystko w porządku? Przekazy radiowe były czasem tak bardzo niejasne. Zapraszam Cię do siebie, gdy tylko znajdziesz czas. Wieczorami zawsze jestem u siebie.
Nie uraził Pan mej osoby w żaden sposób. Zwłoka w skreśleniu odpowiedzi na Pana list wynikała z obowiązków, które nakłada na mnie uczelnia. Mam nadzieję, że wybaczy mi Pan te kilka dni milczenia. Widzi Pan jednak właściwie Pana oceniałam i nie rozczarował mnie Pan ani na cal. Wręcz przeciwnie zaimponował mi Pan wybierając tak trudną profesję. Decydując się na taką drogę życiową musi być Pan człowiekiem pełnym empatii. Tylko prawdziwe powołanie i chęć niesienia pomocy dla innych mogły sprawić by wybrał Pan medycynę. W tej sytuacji me studia wydają się tak trywialne. Nie wiem jednak czy potrafiłabym się tak jak Pan poświęcić się służbie innym ludziom, bo czymże jest zawód lekarza jak nie tym właśnie. Tym samym doszliśmy do tematu mego wieku. Muszę przyznać, że Pana rozważania w tym temacie wywołały uśmiech na mojej twarzy. Jak Pan już wie, nieco mylnie ocenił pan mój wiek, choć słusznie odgadł, że nie jestem zamężna. I w tej chwili przyszło mi na myśl, że być może nasza korespondencja może przeszkadzać wybrance Pana serca. W takim wypadku proszę ją zapewnić, że nie ma nic zdrożnego w naszych słowach kreślonych od czasu do czasu. Okazuje się, że mój brat niezwłocznie potrzebuje mojej pomocy. Zmuszona jestem więc wstać od biurka i pożegnać się z Panem.
Widzę, że kwestia mego wieku skutecznie zaprząta Pana myśli, skoro porusza ją Pan w kolejnym liście. Skrócę więc męki Pana ciekawości. Liczę sobie dwadzieścia dwie wiosny. Zapewnie jestem młodsza od Pana, ale mam nadzieję, że to nie odwiedzie Pana od kontynuacji naszej interesującej korespondencji. Wyznam Panu w największym sekrecie, że wyglądam z niecierpliwością słów skreślonych Pana ręką, które umilają mi dni. Kierunek moich studiów nie jest tak absorbujący i prestiżowy ale papa uznał, że doskonale nadaje się dla młodej damy i tylko na niego wyraził zgodę, tak więc studiuję historię sztuki i mimo wszystko skłamałabym, gdybym stwierdziła, że studia te nie sprawiają mi przyjemności. Miło jest spotkać młodych ludzi. Prowadzić ciekawe konwersacje i zdobywać wiedzę z interesujących nas tematów. Pana uzasadnienie dotyczące niejako drogi żywicowej zaintrygowało mnie. Zastanawiam się w duchu czy jest Pan bardziej ambitnym czy też może bardziej upartym młodym człowiekiem? I mam nadzieję, że nie rozgniewają te pana te moje rozmyślania, które mimowolnie krążą po mej głowie. Nie będę Pana zbyt absorbować swoją osobą i pożegnam się na dziś z Panem.
Z poważaniem Aurora Osel
PS. Mam nadzieję, że otrzymał Pan zaproszenie.
List był delikatnie skropiony perfumami, których delikatny zapach unosił się po otwarciu koperty.
Słońce, wpadnij do mnie na drinka. Mamy do pogadania. A z bardziej przyjemnych rzeczy - Audrey chciałaby poznać swojego najfajniejszego wujka. Wiktoria
Nawet jeżeli zbyt zagalopował się Pan w swych porównaniach to wybaczam Panu to potknięcie, gdyż wywołało ono uśmiech na mym obliczu i sprawiło, że dzień stał się o wiele przyjemniejszy. Rozmyślając o różnicy w naszym wieku doszłam do wniosku, że rzeczywiście nie jest ona zbyt wielka jednakże zapewne w kwestii doświadczenia życiowego pozostaję daleko w tyle za Panem. W końcu ja dopiero rozpoczęłam studia a pan jest odpowiedzialnym i ambitnym lekarzem. Tak cenię u ludzi ambicję być może trochę mniej drugą z cech, które Pan wymienił, gdyż tą zarzuca mi mój brat jako okropną wadę a przecież zgodzi się Pan ze mną, że należy podążać za wyznaczonymi sobie celami. Rozważania te przywiodły znowuż do tematu mych studiów. Myślę, że wybrałabym coś związanego z przemysłem ewentualnie dziennikarstwo by podtrzymać rodzinne tradycje. Nie rozmyślam jednak zbytnio o tym posłuszna woli mego papy i ciesząc się tym, że jednak pozwolono mi studiować. I skoro poruszamy się przy temacie mej rodziny, to owszem Gertrud jest mym starszym bratem. Czy Pan może miała przyjemność go poznać? Czyż nie byłoby to zabawnym zrządzeniem losu gdyby się okazało, że tak jest. Będę czekać z niecierpliwością na Pana odpowiedź.
Pozdrawiam serdecznie Aurora Osel
Ps. Tak zastanie mnie Pan. Jestem ciekawa czy rozpozna mnie Pan wśród innych młodych dam.
Szanowny Panie Howard, Ze smutkiem stwierdzam, że nie udało mi się rozpoznać Pana w tłumie bawiących się na przyjęciu. Czy pojawił się Pan tam w ogóle? Czy też obowiązki w pracy zatrzymały Pana sprawiając, że los prowadzi z nami igraszki, sprawiając, że pozostajemy dla siebie nadal tylko imionami zapisanymi na kartce papieru. A może był Pan na przyjęciu i widząc mnie postanowił nie kontynuować tej znajomości. Oczywiście jestem w stanie to zrozumieć, mój koszmarny kolor włosów i w przeszłości bywał przyczyną takich zachowań. Myślałam jednak, że Pan jako tak inteligentna i wyczulona na wszystko osoba będzie ponad to. Z niecierpliwością czekam na Pana odpowiedź. Aurora Osel
PS. Czy to egoistyczne z mej strony mieć nadzieję, że z dwojga złego to jednak nie dotarł Pan na przyjęcie?
Przyznam Panu, iż w pierwszym odruchu miałam właśnie taki zamiar. Podrzeć i wyrzucić list nie czytawszy go. Nawet nie wie Pan jaka jestem szczęśliwa, że tego nie uczyniłam. Pomyśleć jak łatwo przez igraszki losu mogłabym stracić tę przyjemność jaką jest dla mnie korespondowanie z Panem. Z drugiej strony nasuwa się refleksja jaki potrafi on być przewrotny. W każdym razie nie zanudzając Pana cieszę się, że otworzyłam tę kopertę. Naprawdę Pan tam był? W takim wypadku czuję się rozczarowana, gdyż cały wieczór liczyłam na rozmowę z Panem i choć obowiązki gospodyni mnie zaprzątały dosyć mocno, to i tak wyglądałam w każdej nieznanej mi twarzy mego listownego znajomego. Wiem, że Pana komplementy są podyktowane uprzejmością, niemniej są one niezwykle miłe i bardzo Panu za nie dziękuję. Każda kobieta doceniłaby pana prawie poetycki kunszt co nasuwa mi na myśl, że oprócz człowieka oddanego medycynie (inteligentnego, szybko podejmującego trafne decyzje) jest Pan również wrażliwy. To doprawdy rzadkie połączenie. Kojarzę przebranie o którym Pan wspomniał, choć będąc z Panem najzupełniej szczera przyznam iż nie sądziłam, że jest to osoba, której wyglądam. Raczy Pan wybaczyć, ale wyobrażałam sobie Pana jako nieco starszego a tymczasem rycerz ten był młodym, przystojnym gentlemanem. Przykro mi z powodu tej straconej okazji do interesującej rozmowy i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nadarzy się do niej okazja.
Na wstępie muszę przeprosić za nieco drżące pismo w tym liście, ale to wywołane emocjami, które zawsze mnie ogarniają, kiedy czytam słowa, które Pana ręka pisała do mnie. Przyznam, że czasami powstrzymuję się by natychmiast nie odpisać ale przyznam, że nie chcę by Pan pomyślał, iż jestem zbyt nachalna albo abym nie daj Święta Maszyno zabierała Panu czas, który powinien Pan poświęcić na ratowanie tych wszystkich biednych ludzi. W kontekście tego powinien Pan zrozumieć iż uważnie mego imienia sprawia mi radość, choć pewnie wypadnę w Pana oczach na zbyt śmiałą skoro nie nalegam na używanie formalnych form. Czy tak właśnie jest? Z drżeniem serca czekam na Pana opinię w tej materii. W kwestii Pana problemu, widzę jak w trudnej sytuacji się pan znalazł. Z jednej strony Pana dobre serce i chęć odwdzięczenia się za okazaną pomoc, z drugiej strony jednak zadawanie się z kimś z trzeciej strefy…….. Zapewne sam Pan doskonale rozumie. Uważam, że nie powinien Pan sobie zbytnio tą kobietą zawracać głowy, gdyż przynieść może to tylko szkodę dla Pana reputacji i świetlanej przyszłości. Głęboko wierzę, że kiedyś ujrzę Pana na pozycji ordynatora naszego szpitala. I mam nadzieję, że się Pan nie pogniewa o moją opinię. Wszak sam Pan o nią pytał. Jeżeli koniecznie chce jej Pan pomóc to myślę, że kilka kredytów wystarczająco spełni swoją rolę. Przyznam się, że martwię się o to by Pana dobre serce nie sprowadziło na Pana kłopotów wszak tak o to łatwo w dzisiejszych czasach. Mama nadzieję, że nie będzie pan żywił urazy za me słowa, które padły tylko i wyłącznie z troski o Pana, choć może pozwalam sobie tym na zbyt wiele jako, że nie należę co Pana rodziny czy też grona przyjaciół.
Jakże cieszę się, że jesteś cały i zdrowy a burzowa zawierucha cię ominęła. W środku tego piaskowego szaleństwa myśli me nie raz i nie dwa biegły w Twoim kierunku i powodowały głęboki niepokój. Wszak wiedziałam, że będziesz bardziej narażony zapewne pomagając swoim pacjentom. Domyślam się też, że w tej chwili pewnie masz niewiele czasu bo szpital zapełniony jest ofiarami nawałnicy, tym bardziej doceniam więc, iż zlazłeś chwilę by skreślić do mnie parę słów i uspokoić mnie. Przykro mi, iż Twoją znajomą spotkał taki przykry los choć jak słusznie zauważyłeś, dzięki temu temu Twe rozterki moralne nie będą miały dłużej miejsca, co zapewne przyniesie ci spokój. Słowa Twe uspokoiły mnie nieco. Przyznam, iż martwiłam się czy nie uznasz mnie za nazbyt śmiałą i impertynencką, teraz jednak poczułam się jakby kamień spadł mi z serca, iż nie uraziłam Cię w żaden sposób. Zdradzając mój mały sekret przyznam, że byłoby mi przykro gdybyś teraz się pogniewał i zerwał naszą korespondencję. Słowa Twe napawają mnie jednak otuchą, że będziemy ją nadal kontynuować. Wybacz mi, że tak się rozpisałam podczas, gdy Ciebie pewnie teraz zaprzątają obowiązki zawodowe i nie masz zbyt wiele czasu na zawracanie Ci głowy napiszę jeszcze tylko, że burza nie wyrządziła mi najmniejszej szkody i jestem cała i zdrowa i oczywiście czekam z niecierpliwością na Twój kolejny list.
Pozdrawiam serdecznie Aurora
Ostatnio zmieniony przez Aurora Osel dnia Nie Lip 12, 2015 10:30 am, w całości zmieniany 1 raz
Jakże mógłbyś mnie rozczarować, kiedy z takim poświęceniem oddajesz się pomaganiu ludziom. Jestem pewna, że po burzy od razu udałeś się do szpitala by tam służyć swą osobą tym wszystkim nieszczęśnikom, którzy nie mieli tyle szczęścia co my. Czasmi wyobrażam sobie jak mógłbyś wyglądać w lekarskim kitlu. Czy pochylasz się z troską i jasnym spojrzeniem nad pacjentkami czy też na twym obliczu maluje się powaga i skupienie, które nieco je onieśmielają. Pewnie roześmiejesz się z tych moich domysłów ale cóż poradzić skoro pojawiają się one w mej głowie, choć pewnie są nieco niestosowne i nie powinnam się do nich przyznawać. Powierzam Ci je jednak jako mój sekret, którego mam nadzieję będziesz strzegł. Nie wiem czy uczonego lekarza zainteresuje historia sztuki? Jak już wspominałam Ci wcześniej, tylko taki kierunek uważał za odpowieni dla młodej panienki z dobrego domu mój papa. O dziwo zgłębianie tego tematu sprawia mi szczerą przyjemność, być może dlatego, że w naszej rodzinie przejawia się pewne zacięcie artystyczne czy też talenty literackie, których ze smutkiem przyznaję, jestem pozbawiona. W tej dziedzinie przoduje mój starszy brat. I choć czasami ogrania mnie chęć zerwania sieci konwenasów, którymi jestem spętana i zrobienia czegoś tak szalonego jak na przykład pójście do wojska, to jednak wychowanie wpojone od dziecka bierze górę i zadowalam się jednak swą spokojną egzystencją. Czy to źle świadczy o mym charakterze ? Właśnie sobie uświadomiłam, że zawracam Ci zapewne głowę czymś co zupełnie Cię nie interesujesz. Pewnie liczyłeś na lekki i dowcipny list, który umili ci popołudnie a tymczasem nieznajoma dziewczyna zrzuciła ci na barki swe rozmyślania. Z całego serca Cię za to przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz. Udałeś się na pustynię? W pierwszej chwili uznałam, że oszalałeś wybierając się na tak niebezpieczną wyprawę, lecz zaraz zganiłam się w duchu. To oczywiste, że Twoje dobre serce nie pozwoliło ci zostawić tych rozbitków na pastwę pustyni. Jeżeli przeżyli będzie zapewne potrzebny im medyk. Któż by się lepiej nimi zaopiekował jak nie ty. Codziennie będę wyglądać wieści od Ciebie. I błagam jak tylko wrócisz napisz mi choć dwa słowa, bym nie dręczyła się niepewnością o Twój los. Życzę Ci szczęścia na wyprawie i uważaj na siebie.
Pozdrawiam serdecznie Aurora
Ostatnio zmieniony przez Aurora Osel dnia Nie Lip 12, 2015 10:31 am, w całości zmieniany 1 raz
Nie przepraszaj mnie. Czuję się zaszczycona, iż to właśnie mnie postanowiłeś zwierzyć się z tej okropnej sytuacji, której stałeś się uczestnikiem, tym bardziej, że przecież Doktor Burnett była jakiś czas Twą mentorką. Sam wszak nazywasz mnie przyjaciółką komu innemu jak nie przyjaciołom można się zwierzać ze swych trosk. Jakże okropne musiało być to wydarzenie dla Ciebie. Teraz kiedy powinieneś wypocząć po trudach misji ratunkowej spadają na ciebie kolejne kłopoty i troski. Wiem jednak, że taki człowiek jak ty da sobie z tym wszystkim radę, być może przy niewielkim duchowym wsparciu listownej przyjaciółki. Oczywiście życzę Twemu przyjacielowi szybkiego powrotu do zdrowia. Jednocześnie proszę byś również zadbał o siebie i swoje samopoczucie.
Pozdrawiam Aurora
Ostatnio zmieniony przez Aurora Osel dnia Nie Lip 12, 2015 10:31 am, w całości zmieniany 1 raz
Za każdym razem mnie zaskakujesz. Wiem, że jako wykształcony i kultularny człowiek zapewne musisz mieć jakieś obycie w temacie sztuki, choćby ze względu na ludzi wśród których się obracasz ale nie spodziewałabym się, że jesteś pasjonatem tej dziedziny. Wybacz mi ale w mej wyobraźni poświęcałeś się raczej czytaniu czasopism medycznych z poważną miną. Chyba nazbyt skupiam się na zawodzie wykonywanym przez Ciebie a jesteś przecież młodym mężczyzną. Zapewne oddajesz się wszelakim dostępnym rozrywkom, które tylko pozwalają na zapełnienie Twego czasu wolnego. Kasyno? Teatr? Chimera czy też może Confiteor ? A może bywasz w zupełnie innych miejscach o których mnie nawet nie wiadomo? Tak, przyznam, że jestem tego ciekawa. Być może mijaliśmy się w którymś z tych miejsc zupełnie nieświadomi swej obecności? Victorze czyżbyś i Ty nie wierzył, że dałabym sobie radę w wojsku? Wiem, szalona to myśl, ale jakże i pociągająca w swej egzotyce. Masz jednak rację. To tylko chwilowa zachcianka, które nie wytrąciła mego losu z utartych szlaków młodej damy. Będąc szczerą wobec siebie i Ciebie to przyznam, że nie cierpię zbytnio z powodu rozwianych fantazji młodego dziewczęcia. Zapisuję sobie jednka w mej pamięci, że i ty masz czasem ochotę na zrobienie czegoś szalonego i niekonwencjonalnego. Być może będę miałą okazję Ci o tym przypomnieć a jeżeli los będzie łaskawy to i okazja się nadaży byśmy mogli razem zrobić coś takiego. To byłoby na pewno emocjonujące. Pytanie tylko czy poważany lekarz jednak pozwoliłby sobie na odrobinę nierozwagi? Masz rację. O wyprawie nasłuchałam się i naczytałam całkiem sporo. Uważam, że mieliście naprawdę dużo szczęścia wychodząc cało ze spotkania z Kyarrami. Na wyprawie był mój znajomy pan Hannon. W najbliższych dniach mam się z nim spotkać, jestem więc pewna, że będę znała wszystkie jeżące włosy na głowie, szczegóły. W mych oczach członkowie ekspedycji ratunkowej uchodzą za bohaterów. Cieszę się, że przyjaciel Twój wraca do zdrowia. Mam nadzieję, że jego rekonwalescencja będzie przebiegała bezproblemowo i nie bedzie to już Twym zmartwieniem. Co do poprzednich Twych listów, nie przepraszaj za nie. Cieszę się, że mogłam się stać powiernicą twych rozterek i problemów. Wiedz, że zawsze możesz liczyć w takiej sytuacji na moją skromną osobę.
Właśnie sobie uświadomiłam, że Ty i mój brat zapewne moglibyście wymienić między sobą niezliczoną ilość historyjek jakim to utrapieniem są siostry. Wywołało to uśmiech na mym obliczu. Być może ja i Twoja siostra mogłybyśmy również powymieniać się żalami jakimż to utrapieniem potrafią być bracia. Jestem gotowa założyć się z Tobą, że płatałeś jej tak samo okropne figle jak Gertrud mnie. A może byłeś w tej dziedzinie jeszcze bardziej pomysłowy jak on? Myślę, że możesz być spokojny o me dawne plany i marzenia. Los musiałby ze mnie naprawdę mocno zadrwić bym do nich wróciła. Zgodnie jednak z Twa prośbą porzucam ten temat. Niech pochłonie go mowa milczenia. Widzisz Victorze w kwestii szaleństw to Ty z naszej dwójki wykazujesz się większym rozsądkiem. Masz jak najbardziej rację. Papa zapewne dostałby zawału gdybym naraziła na szwank swoją reputację. Smutne to ale i prawdziwe. Choć podtrzymuję słowa z przedniego listu. Czuję, że w Twym towarzystwie mogłabym zrobić coś szalonego a Ty na pewno nie pozwoliłbyś by stał mi się krzywda. I choćbyś zaprzeczał jestem o tym przekonana. Jednak uświadamiam sobie, że z listu na list robię się zbyt szczera w stosunku do Ciebie. Nie powinnam aż tak się odsłaniać. Pewnie poweźmiesz o mnie błędne mniemanie a tego bym nie chciała. Obiecuję więc sobie, że postaram się być bardziej powściągliwą. Popatrz jaki w gruncie rzeczy świat jest mały. Na pewno nie zapomnę zapytać pana Hannona o tę operację choć jestem pewna, że będzie zapewne chciał opowiedzieć o swym kolejnym odkryciu. Jego badania nad Buibiuem mogą mu przynieść sporą sławę w dziedzinie nauki. To wspaniale, ze ratując mu życie mogłeś się przyczynić do jego sukcesu. Życzę Ci spokojnego dnia i przyznam, że już niecierpliwością oczekuję na Twą odpowiedź.
Mogłam się tego spodziewać. Wy starsi bracia i Wasze figle. Mam nadzieję, że nie byłeś aż tak pomysłowy w swych działaniach jak Gertrud. Nie uwierzysz ale pewnego razu zdobył się na odkręcenie prysznica i umieszczenie tam farbki. Przez dwa tygodnie nie mogłam z domu wychodzić w oczekiwaniu aż cały barwnik się zmyje. Wyobraź sobie jak okropne musiało to być przeżycie dla młodej dziewczyny. Oczywiście nie opłacił mu się ten psikus, mogę Ci zaręczyć. Wzruszyła mnie Twa opiekuńcza postawa wobec mej osoby. Wszak mnie nie znasz i nigdy nie widziałeś na oczy a jednak obiecujesz ochronę i troskę, choćbyś przecież mógł zupełnie się nie przejmować skutkami naszych hipotetycznych szaleństw. Twój prawy charakter i dobre serce ponownie dały zanać o sobie, co tylko upewnia mnie, że nasza wzajemna szczerość w żadnym wypadku nie jest błędem. Czy patrząc mi w oczy byłbyś równie szczery? Przyznam, że nurtuje mnie to pytanie. Przelać słowa na papier jest o wiele łatwiej niż wyartykułować stojąc twarzą w twarz. Nie przejmuj się tymi zdaniami. To tylko takie moje rozmyślania późną nocą. Co do stosunków pana Hannona z panną Hearness to słyszałam pogłoski, że zaręczyny tej dwójki zostały zerwane. Twe słowa dały mi jednak do myślenia czy to aby na pewno nie są tylko złośliwe pogłoski rozpuszczane przez podłe języki. Nie zapytam jednak o to wprost pana Romesaya, gdyż jeszcze nie jestem z nim w tak bliskich stosunkach by dopytywać o tak intymne szczegóły życia. W każdym razie możesz być z siebie dumny. Uratowałeś mu życie. Jestem pewna, że pan Hannon jest ci dozgonnie wdzięczny. Ja na jego miejscu bym była. Ponieważ już jest bardzo późno, pozwól, że pożegnam się z Tobą. List zaraz z rana wyślę i będę niecierpliwie oczekiwać koperty, gdzie znajomy charakter pisma nakreśli me imię. Śpij spokojnie Victorze.
Oczywiście, że się odwdzięczałam, czasami naprawdę w okropny sposób za co teraz szczerze mi wstyd, Dlatego też opuśćmy zasłonę milczenia na występki młodej dziewczyny. Niech pozostaną one w czterech ścianach apartamentu. Myślę, że listownie o wiele łatwiej powierza mi się sekrety i myśli, których pewnie w twarz ni e wyjawiłabym, albo dopiero wtedy gdy poznalibyśmy się o wiele bliżej. Zawsze w głowie tkwią mi napomnienia papy, że nie mogę być zbyt łatwowierna i że młodzi mężczyźni będą raczej zainteresowani tym co może im wnieść moja osoba niż mną samą. W głębi duszy wierzę, że Ty taki drogi Victorze nie jesteś i pewnie dlatego tak łatwo przyszło mi zaufanie do ciebie. Mam nadziej, że udało ci się poukładać wszystkie sprawy po tych tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce. Doszły mnie słuchy, że Beowulf był twym przełożonym mam nadzieję, że teraz trafisz dużo lepiej.
Życzę Ci miłego dnia Twoja Aurora
PS. Jeżeli będę zainteresowana historia pana Hannona i pan Hearnessa to na pewno zapytam
Szanowny Panie Howard, zostałem zobowiązany przez panią Wiktorię Burnett-Beowulf to przekazania przesyłki po jej śmierci.
Z wyrazami współczucia, prawnik Ian McLein
Dołączona była druga koperta z napisem: Dla Victora
Mój drogi Victorze,
moje słoneczko!
Długo zastanawiałam się czy pisać list dla Ciebie po mojej śmierci. Dziwne, że to robię, ale czy cokolwiek w moim życiu było normalne? Chciałam Ci jednak podziękować za to, że byłeś, po prostu. I żebyś pamiętał, że jeżeli spotkamy się po śmierci to nadal będziesz moim słodkim cukiereczkiem i ulubionym stażystą.
Znajdź sobie w końcu porządną dziewczynę. Pilnuj Josha. I zostań najlepszym chirurgiem w mieście. To moje ostatnie żądania wobec Ciebie.
Przyznam szczerze, że byłam niepocieszona brakiem jakiegokolwiek kontaktu do Ciebie, gotowa byłam odczuwać złość na ten fakt. Potrafisz się jednak rehabilitować nawet krótkimi listami. Mam jednak nadzieję, że nie są to tylko czcze komplementy, by wybrnąć z faux pas.
Bodzie mnie niesamowicie Twój brak wiary w moje studiowanie psychologii. Nie leży ona znowu aż tak daleko od socjologii, a wiedza teoretyczna z neurologii również może dostarczyć odpowiednich punktów zaczepienia. Zresztą – jest to temat dla mnie zbyt ważny, bym mogła go porzucić. Potrzebuję logicznego i racjonalnego odniesienia do tego, co mi się przydarzyło. Być może wiedza, którą zdobędę pozwoli mi uporządkować pewne sprawy, choć niestety nie może cofnąć czasu i to, co się stało, już się nie odstanie. Chwile, o których przypomina mi moja rana, były bardzo traumatyczne i wciąż jeszcze nie zdołałam się z tego otrząsnąć. Próbuję się łapać wszystkiego, by nie popaść w paranoję…
Och, wybacz mi ten - chyba zupełnie zbędny - słowotok. Czas z Tobą również upływał mi bardzo szybko i – jak widzisz – nawet w liście czuję się na tyle swobodnie, by napisać o parę zdań za dużo. I pomyśleć, że przy pierwszym spotkaniu chciałam Cię spoliczkować! Jednak potrafisz jednak zjednać sobie ludzi, więc musiałam całkowicie zmienić nastawienie. Dlatego mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać i porozmawiać.