Wiecie czego nie powinno się robić po pijaku ? Dzwonić do ludzi. Zwłaszcza do byłych narzeczonych. Był jednak napruty jak świnia, Victor pewnie zaległ w łóżku i nikt nie mógł go powstrzymać. -Dryńdryńsdryń.. - mamrotał pod nosem, z trudem siedząc na krześle.
- No sześć. - wybełkotał jak gdyby nigdy nic. - Sryy, za taką porę, ale dopiero teras udało mi się wyrwać. Ja jebie, jak mi się we łbie kręci, oni są nienormalni. - CZK ! - I w ogóle był ten cały Osel, tego z laboratorium i wskoczył mi na plecy, debil jeden -CZK - Tso tam słychać wgóle ?
W pierwszej chwili zupełnie nie rozpoznała Josha. Bo w końcu po co miałby dzwonić? Jak ogarnęła, że to jedna on, w dodatku nawalony zrobiło jej sie jakoś dziwnie. MiAla ochote rzucić słuchawką. -Josh, jesteś pijany, idź spać.-powiedziała zmęczona.
- Eeeejjj noooooo wiesz ile konsentracji wymagało ode mnie dotarćsie do telefonu ? - podrapał się po nosie - Kobjety są okhropne, człowiek się stara, ledwo siedzi , ale zadzwoni, a tu pfffff...Wgle miałem coś powiedzieć, ale zapomniałem teraz, no dzięęęki. - słychać było "pac" jakby właśnie uczynił facepalma. - Tso ja chciałem? Chwila ciszy, pociągnięcie nosem - A w sumie niewaszn. Wjesz, że nełrony kontaktują siem ze sobą za pośrednictfem łącz, zwanych synapsami ? - zapytał i słychać było, że chyba coś sobie nalewa.
- Łysky- oznajmił - A Wyktor śpi. Zaległ na wyrku, schlał się chopak..- zaśmiał się cicho i przełknął spory łyk palącej gardło whisky. - On jes taaaaki fajny, wzioł mnie pod dach, jak mi wyjebało mieszkanie w powietrze i mnie odcholował z Confiteoru jak mnie Rebentofff schlała...ale nie jest wegetarianinem, peszek - wymamrotał - O..o to super, czyli wiesz, że synapsy przewodzom sygnał tylko w jednym kiehrunku, od aksonu jednej kom-CZK-órki do denhdrytu drugjej? Nie ma to jak wykład z neurochirurgii. - Tensknisz za mnom, tak ja za Tobom? - zapytał kompletnie zalany. I zamilkł, bo wyzerował, to co miał w szklance.
Teresa go schlała? A to dobre! Za to Wiki usiadła na fotelu słuchając tego pijackiego biadolenia. Mówił takim normalnym, swoim głosem, bez złości, az jej się przyjemnie słuchało. -Tak, coś o tych komórkach wiem.-powiedziała z pełnym przekonaniem. Frania nie wie o co chodzi. -Tęsknię, tęsknię..-mruknęła nim zdążyła ugryźć się w język.
- Ojaaaaa...musiałas być pilnom studentkom - rzekł i znów sobie nalał, już ledwo trafiając do tej szklanki. - O ńje skonczszyło się... - rzekł z żalem i słychać było huk butelki, która spadła, ale się nie potrzaskała. - Ija tesz tęnsknie, no kurwa jak ja tensknie, ale zrobiłas sobie dzjecko z Nedem i się ochajtalaś, no i tso ja poradze. - zabiadolił, jakby naprawdę rozważał opcje powrotu - No i ja tesz zacząłem śje z kimś spotykać i jest śliczna i słodka i njewinna, idem z nią jutro na wysele więts się poznacie - CZK !
Robiło jej się coraz smutniej przy tym telefonie. -Tak.. Żałuje ze to tak wszystko wyszlo..-powiedziała cicho.-To nie tak miało być. Wiki, idź spać, bo za duzo powiesz... -Tak? To wspaniale.
Victor zaległ na kanapie. Ale kanapa perfidnie wyjebała go na podłogę. Mógłby i tam zalegać gdyby nie wyjebał szczeną w stolik. - Ja jebie - mruknął do siebie i spróbował się podnieść, ale ciemno miał przed oczami to nie wiedział, w którą stronę i wyrżnął głową w podłogę. - Graaaaaaaaaaaant! - zawył tak głośno, że pewnie nawet Wiktoria słyszała. - Gdzie jesteś? Nagle świat zmaterializował mu się przed oczami i już widział gdzie. Doczołgał się do niego i podciągnął po nogawce Josha do góry. Pewnie mu spodnie trochę zjechały. - Graant z kim rozymwawiaszszsz? Mógłebyś chociaż założyć gaćsie - wybełkotał nie przypadkiem prosto do słuchawki.
Niestety nie dokończyli czułej rozmowy, bo nagle przy słuchawce pojawił się Victor -Eeeeeeeej, zostafff !!! - zamachał nogą , by Victor się od niego odczepił - Z Wiki, tfojom przełożonom, jak bęndziesz mi przeszkadzał, to... - tu się zawiesił - ...to zobaczysz. - wybełkotał do niego i odsunął go od słuchawki - I nie suchaj go. Mam gacie. On jezd mokry przez dzifkę i mi zazdroździ. - oznajmił i zaczął chichotać pod nosem -
- Noooo...O'Szeła robił kawalertski, to co mjało nie być dzifek? Ale ja byłem grzeeczny, dzifki są brudne - oznajmił i słychać było, że wypija pozostałość szklanki - No dooobra...to papa, dobfrej nocy, do jutraaa ! Bużjaczki, cału-CZK-ski VICTOOOOOR! - wydarł się - Vyky chce z Tobom gadać - i włożył mu słuchawkę do ręki . Sam oddalił się na kanapę i tam zaległ, śpiewając coś pod nosem
- Wikiii? To tyyyy? - przyciągnął do siebie słuchawkę i zawył do niej jakby była żywą osobą. - Haloooo? Jesteś taaam? Halooooo? Bo tak naprawdę to zapomniałam wam powiedzieć, że Victor ma pięć lat!
- Kobieteoo... oszym ty do mnije mówisz? - wybełkotał do słuchawki. - Ty wieszsze on schlany jest jak tszy dupy...? - mówił dalej tonem zapijaczonego studenciaka. - A nie... może czytery ich tam było...? Tych dup.
- A ty wiesz, sze ja jutro to mam futro? - wyszczerzył się do słuchawki. - He, he, he znaczyyy dyżuuur, ale nocnyyy... w dziffki owwocny... Wikiii ty też to czujeszsz? Szsze mi tak na linni rapujeszsz?
-Tak, masz jutro dyżur ze mną. W dziwki owocny...? Okeej.... -Howard, ja idę spac. Ty też doprowadź swój seksowny tyłek do lozka. Dobranoc...? Jeszcze się nie rozlaczyla.
Vikuś zachwiał się od tego rymowania na piętach i oparł się o ścianę, żeby nie odlecieć. - Dobranoooooooc, pani szefowooo... Ahaaa jeszcze cści myałem mówić, że cycki ci urozły... ostatniooo... Dobranooc. - odłożył słuchawkę i pewnie powlókł się do siebie, bo kanapa już zajęta.