Około piętnastu mil na wschód od drogi i dwudziestu na południe od murów miasta znajduje się rozległy płaskowyż, poprzecinany gdzieniegdzie rozpadlinami. W niektórych z nich są niewielkie jaskinie.
Jim tylko uśmiechnął się pod nosem. Nawet zastanowił się czy nie powinien co pięćset metrów ryczeć Romesayowi i by uważał, bo rozdepcz pająka. Jednak nie, nie był takim złośliwcem. To nie leżało w jego naturze. Zbytnim gadułą też nie był ale za to potrafił przywalić pięścią jak trzeba było i dać w ryj. Teraz tylko klepnął kolegę w ramię. - Nie martw się młody. Na pewno znajdziemy tego robala.- w końcu Jim był największym łowcą tej pustyni u jego boku na pewno wszystko mu się uda. Panowie podjęli dalszy marsz.
Ja pierdziu, no Ramsey nigdy tego buibuia nie znajdzie! A macie ślepy los
1-2 - cisza jak makiem zasiał, nudy na pudy 3-4 - coś kwiczy, coś prycha, po chwili szarżuje na was wielki x'abaril! 5- po plecach Jima popierdziela tłusty bui-bui! 6 - coś wyje i radzimy spierdalać
Na pustkowiu panowała cisza jak makiem zasiał. Wydawało sie nawet, że gorące powietrze stoi a żadne ździebełko rzadkich roślin nie poruszało się chociażby o milimetr. Tylko Romkowe szuranie po ziemi było słychać a mężczyzna myślał, że zaraz wyparuje z niego reszta wody, jaką w sobie nosił. - Sprawdzałeś kiedyś te jaskinie wszystkie? Zagadnął w końcu kolegę, po długim milczeniu i obserwacji terenu.
Nagle, ku zapewne przerażeniu Romka i Jima z zarośli wyszedł kyarr. Nie musieli się jednak obawiać, bo był to stary i upośledzony kyarr i nie wyszedł a wyczłapał, bo miał krzywe łapy i zeza i piana mu się toczyła z pyska. Stary i upośledzony kyarr wyczłapał, zaryczał, zaharczał. Krzywe łapy mu się rozjechały, stęknął żałośnie i drapieżnik wyzionął ducha, ubolewając nad żałosnością naszych bohaterów. Amen.
- Nie, chyba nie da się wszystkich.- Ledwitch pokręcił głową przecząco. - Tylko częściowo. W sumie kiedyś Frank się tam zgubił i nie wrócił to uważamy, ale za kto kiedyś z Bricem w górach spotkaliśmy dziwnych ludzi. Wyglądali jakby tam mieszkali.- wyjaśnił. W sumie może jakiś antropolog by się z nimi wybrał. W tym momencie pojawił się kyarr. Jim już chciał wyciągać broń ale zwierzak w obliczu jego zajebistości po prostu sam postanowił wyzionąć ducha. - Dawaj oskórujemy go i sprzedamy pchlarza na dywanik.- rzucił do Romesaya.
Dziwnych ludzi, którzy wydawali się mieszkać w gorach? Romkowi aż się oczy zaświeciły, bo nie tylko świata zwierząt był ciekawy. Momentalnie odwrócił głowę w stronę jednej z jaskiń ale gdy tylko usłyszał kyarra, zwrócił na niego pełną uwagę. Trochę spinając się ale predko dostrzegając objawy upośledzenia, podpowadające starość zwierzaka. Gdy ten padł, mógł odetchnąć z ulgą, ale czując jedynie żal, machnął ręką na słowa Jima. Da sobie radę sam. - Zajrzę na chwilę.. Kiwnąl głową w stronę jaskini i ruszył ku niej, ciekawy co tam zastanie.
Oj Romek, Romek...pewien ty jesteś ? No skoro nasz dzielny naukowiec, postanowił się ruszyć do jaskini, pozwolimy mu na to.
Kostki na percepcję, 2k6. Próg 23. Jak nie przekroczysz, jaskinia jak jaskinia, nic nie znajdujesz. Może poza x'abarilowymi bobkami.
Jeżeli zrównasz lub przekroczysz, rzucasz kolejny raz.
1-2 - na ścianie znajdujesz bardzo interesujący okaz, który nie jest bui-buiem, ale wydaje ci się, że tego gatunku nigdy nie widziałeś. Czyżby nowe odkrycie? 3-4 - ŁOLABOGA BUDZISZ NIETOPYRZE ! Jeden ci strąca kapelusz, drugi się wplątuje we włosy, ofermo. 5-6 - nie wiemy co w jaskini robi bui-bui, ale bierz go do cholery.
Jim tylko roztargniony pokiwał głową i zaczął się sprawnie posługiwać nożem. Widać było, że to nie pierwszyzna dla niego. Przybrany ojciec nauczył go wszystkiego co i jak. Jak ciąć by nie uszkodzić cennej skóry. Ktoś będzie miał wspaniałe trofeum przy kominku a może przy łóżku. To już Ledwitcha nie interesowało, tylko kredyty, które otrzyma.
Ciekawski Romek bardzo pragnął odkryć coś więcej niż Buibuia. Gdyby tak odkrył plemię żyjące we wnętrzach tych jaskiń? Albo nowe stworzenie? Nieświadomy jednak, że tylko nietoperze tu spotka, kopnął jakiś kamień leżący mu na drodze i wybudził ssaki, które zerwały się do lotu prosto na niego. Aż się wzdrygnął, gdy jeden uderzył go w twarz, drugi strącił mu kapelusz a trzeci wrył w czuprynę. Garbiąc się i uginając nogi w kolanach, Romek przegonił nietoperza z włosów i szybko łapiąc za kapelusz, wypadł z jaskini.
Jim podniósł głowę z nad oprawianego zwierzęcia jak Romesay wypadł z jaskini. Nie wyglądał jakby coś strasznego go goniło, więc Ledwitch spokojnie dokończył to co robił i wcale nie poobcinał przy tym palców, ba nawet jednego sobie nie drasnął. Przez chwilę zastanawiał się czy zakopać truchło czy je zakopać ale wzruszył jedynie ramionami. Ktoś będzie miał kolację. - Idziemy?- odezwał się do młodego.
Poczochrał włosy, jakby jeszcze coś tam miało siedzieć i odwracając się do jaskini, spojrzał w jej głąb, otrzepując kapelusz o kolano. Nakrycie głowy w końcu wcisnął na jej czubek i ruszył do Jima. - Idziemy. Odpowiedział na jego pytanie i pokiwał głową, niezadowoloną minę nieco mając. Ledwitch miał skórę, a Romek... piękne nic. Coś jednak musiało się w końcu wydarzyć, by Hannon osiągnął to co chciał! Mężczyźni ruszyli dalej a kolejny dzień powoli chylił się ku końcowi.
Co ty było do dodania. Panowie ruszyli przed siebie. Jim chyba w nieco lepszym nastroju bo w jego tobołku znajdowała się skóra. To jednak nie gwarantowało specjalnego zysku a takowy by się im przydał. Ruszyli zgodnie w stronę gór, każdy nieco zatopiony w swoich myślach. J