Małe mieszkanie Nathan Lamp Mieszkanie ma dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Sprzęty: - mała kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem
Zaciągnęła się papierosem, nie spuszczając wzroku z Lamba. -Buzi.-odpowiedziała machinalnie, z kpiącym uśmieszkiem. Lamb był jak kot, który łaził swoimi ścieżkami, nie patrząc na innych. W tym akurat byli podobni, bo ona była taką kotką, która mogła przeciąć mu drogę i połasić się. Tylko nadal nie można było jej rozgryźć, czy ona jest dla Lamba miła, bo go lubi (okej, trochę go lubi, odrobinę), czy jest to jedna wielka gra. -Oczywiście Nathan, masz rację.-pokiwała głową. Cholera wie czy sobie kpiła, czy znowu była milusia jak kociątko.
- Buzi? - uniósł brew do góry - ktoś kiedyś powiedział żeby uważać o czym się marzy bo marzenia się spełniają - rzucił gasząc papierosa i sięgając po lampkę z winem. Pewnie że miał i to zapewne wkurwiało Sylvie, ona wiedział dużo ale to Lamb miał rację. - Zawsze mogę pójść do kogoś innego, komu bardziej będzie bardziej zależało na spokojnym życiu i wtedy nie będę miał wpływu na to co dzieje się z piękną Sylvią Valmount - uśmiechnął się ponownie upijając łyk wina. Prawda była taka że to sama Sylvia musiała zdecydować się czego chce.
Wzruszyła ramionami, nadal uśmiechając się cwaniacko, chyba dając mu wyzwanie. Przynajmniej teraz byłaby przygotowana na to, by strzelić mu w ryj. -Przecież już się zgodziłam, po chuj drążysz?
- chciała byś bym chujem drążył? Bo czegoś nie kumam? - odwzajemnił cwaniacki uśmiech Sylvi. - Na razie to tylko kłapiesz jęzorem i nic nie robisz... mam gdzieś takie obiecanki nie bierz mnie na przetrzymanie bo nie lubię tego, tylko konkrety mnie interesują - zamyślił się. - Nie mniej mi tego za złe, ale taka jest prawda.
Może i miał trochę racji. Na razie podsuwała mu same bzdury, nie licząc informacji o Aaronie. Robiła to jednak specjalnie, bo przecież w dużej mierze chroniła przyjaciół. Mogłaby przecież wjebać Roberta, Tony'ego, Joela, Clem, samą siebie... Ale nie chciała. -Dobrze.-ta wewnętrzna suka chyba na chwilę faktycznie się w niej zamknęła.
Pokręcił tylko głową ciągle słyszał to samo, dobrze, zrobię to ale nic nie dawała, nawet tego buziaka. Dopił swoje wino odstawiając powoli kieliszek na stół wstał i go obszedł stając za krzesłem Sylvi. Swoje czarne dłonie położył na jej ramionach wcześniej odgartując włosy z jej karku. - Może masaż, może za bardzo spięta jesteś, powinnaś się rozluźnić - zaczął uciskać jej ramiona i kark. - Wiesz nie masz powodu by mi nie ufać, jestem tylko policjantem i muszę od czasu do czasu kogoś zamknąć taka moja pracy. Powinnaś to rozumieć - mówiąc to nie przerywał masażu.
Przecież ona nie jest jakąś tam Al Kaidą, żeby wiedzieć co się dzieje w całym mieście. Po to powinien iść do Joachima, ale niestety ten nie kumpluje się z psami. Obserwowała go kątem oka, jak idzie za jej krzesło. W pierwszej chwili trochę się spięła, gdy poczuła jego ręce, ale potem opuściła głowę w przód, włosy spłynęły po ramionach do przodu. Uśmiechnęła się pod nosem, choć akurat tego dostrzec nie mógł. Podniosła rękę i zgarnęła włosy na jedną stronę, czując że zaciąga jej jakieś tam pojedyncze kosmyki. -Rozumiem, ale to tylko od ciebie zależy czy chcesz kogoś udupić, czy przymkniesz oczy. Chociaż w twojej naturze nie leży przymykanie oczu...
- Nie w mojej, ale czasami przymknięcie oczu służy wyższym celom. To tak jak przy pocałunku... - jego dłonie nie przestawały pracować na ramionach i karku kobiety, czasami mocniej czasami delikatniej, w końcu palce przesunęły się po szyi, podbródku, policzkach do skroni kobiety. - ... tak jak przy pocałunku, zamykamy oczy by zwiększyć doznania innych zmysłów, smaku, zapachu - zniżył lekko ton. - Mogła byś sama spróbować...
Przeszło jej przez myśl, że dawno nikt nie robił jej masażu, a Lambowi szło to zadziwiająco dobrze. Aż zrobiło jej się dziwnie przyjemnie. Nathan ugłaskał kotka? Chyba odrobinę zadrżała, nie spodziewając się, że przesunie palcami po jej policzku, aż do skroni. Valmount, weź się opanuj.
- No widzisz, też nie wiedziałem może ktoś tak na mnie działa że mi się romantyzm włącza, może gdy ten ktoś jest blisko przestaję myśleć o robocie i tylko ona jest tutaj przykrywką, może taki pies jest napiętnowany przez społeczeństwo i jest jak zagubiony kundel... - niemal szeptał, jednak masażu nie przerywał. przejechał palcem po jej karku. Czy miał jakiś plan, nie wiadomo, wiadomo, że Sylvia działała na niego dość mocno. Mogła by go zapewne mieć gdyby tylko chciała, chyba mogła by. Z Lambem nigdy nie było nic pewne na sto procent.
Ona wcale Lamba nie chciała mieć. Może i egoistycznie podobało jej się to, że na nią leci - bo nie oszukujmy się, ale momentami zachowywał się jak szczeniak chcący zgwałcić komuś kostkę - ale wolała trzymać go na dystans. Zwłaszcza, że... Tony. Może i w życiu nie przyzna się, że go kocha, ale... Ale tak było. Tylko, że mimo wszystko Sylvia była wolną duszą, zawsze taka była. I to czy pojawił się Raven, Silas, Tony czy Lamb - nic to nie zmieni. Łaziła swoimi ścieżkami, wracając jednak zawsze do domu. -Napiętnowany... czy ty nie przesadzasz czasem? ...albo zadziwiająco dobrze kłamiesz.-powiedziała, przekręcając głowę w bok, by miał swobodny dostęp do jej karku.
W końcu przestał zsunął dłonie z jej ramion i wrócił na swoje miejsce. Nalewając sobie i Sylvi wino. No cóż nie znał jej myśli, nie wiedział kogo i dlaczego kocha Sylvia. Jedno było pewne Lamb był uparty, to go wyróżniało z grona wielu policjantów. - A ten twój braciszek to za co siedział? - zapytał odrywając się od tematu swojego no i o myśleniu o nagiej Sylvi.
Kiedy od niej odszedł spojrzała się na niego jakby zawiedziona, że przestał. Jak w ogóle śmiał! Poruszyła ramionami i oparła się krzesło. -Za bójkę.-skłamała jak z nut. Jak będzie chciał to sam sobie sprawdzi. Tylko tego jej brakowało, by Lamb zaczął niuchać jakie powiązania z heroiną ma rodzinka Valmountów. Sięgnęła po wino, niezbyt elegancko biorą kilka większych łyków.
- A długo siedział - zapytał trochę od niechcenia, ale czy to faktycznie było od niechcenia - i co wyszedł i teraz jesteście szczęśliwą rodzinką? Zamyślił się . Sylvia miała ciekawe powiązania, to Lam wiedział już bardzo dawno. Wystarczyło umiejętnie to wszystko złożyć do kupy.
-Nie twój interes.-uśmiechnęła się do niego, opierając jednocześnie o stół łokciami. Może i specjalnie, żeby rozkojarzyć Lamba, bo ten miał idealny wgląd w jej dekolt, może gdzieś tam wychodził kawałek czarnej koronki...? -Żyjemy jak pies z kotem, ale rodziny się nie wybiera, tak?
- A no nie mój, mam swój i dobrze mi z nim - rzucił z uśmiechem, gdyby znał jej myśli zapewne przyznał jej rację i sprawdzi sobie w policyjnych kartotekach. Oh bystremu oku policjanta nie umkną widok dekoltu, jednak zignorował go i tą koronkę, mimo że apetycznie wyglądała spod jej bluzki. - I w tym układzie rozumiem że ty jesteś kotem, ba nawet kotkiem ooo może nawet koteczkiem, kocurkiem, kicią jak wolisz - zamyślił się chciał dodać sierściuchem, ale się powstrzymał. - chociaż jak na kotkę to słabo się łasisz, ale w sumie do psa czujesz wstręt, widać to w twoich kocich oczach.
Parsknęła śmiechem. -Żeby była jasność, ja do twojego interesu też nic nie mam, nawet nie chce mieć z nim do czynienia. Pokręciła głową, nadal z rozbawieniem i wyprostowała się, przestając go kusić cyckami. Za to robiła się coraz bardziej chamska, bo wysunęła stopy z bucików i wyprostowała pod stołem, kładąc je na krześle Lamba, pomiędzy jego nogami. Uśmiechnęła się kącikiem ust. -Zostań przy kocie, do kici mi daleko. Wiesz... nie każdy pies jest zły.
- Limit masażu wyczerpany także zapomnij o jej masowaniu - rzecz jasna mówił o stopie. Nie ruszył się nawet, spojrzał tylko na jej stopę, potem na Sylvię. - W tej chwili jesteś bardzo blisko, a gdy go tylko szurniesz choćby delikatnie, będzie ci do niego bliżej niż myślisz - uśmiechnął się lecz wciąż siedział nie ruchomo. - że tak powiem dawno nie był w użytku i zbiera się do akcji na najmniejszy podmuch wiatru.... i podoba mi się bardziej kicia - dodał, chociaż kicia to kojarzyła mu się bardziej z tym co Sylvia ma miedzy nogami niż samą Sylvią.
Zrobiła udawaną smutną minę, jak powiedział, że nie będzie masażu. -Oj przestań, masz takie sprawne łapki.-odpowiedziała mu. Uśmiechała się nieco zaczepnie. Ciekawe o czym myślała? A no o tym, czy nie przegina za bardzo w tych ich zabawach i docinaniu sobie. Naginała już jakąś granicę. -Taak? Oj biedna, wyposzczona psina.-uderzyła go stopą to w jedno udo, to w drugie, ale nie dotykając rzeczonego interesu!
Zrobił smutną minę wtórując Sylvi. - A no wyposzczona... ale nie mogę cię wykorzystać, znam fajną dziewczynę która sama o to prosi... - rzucił pochylając się w jej stronę, teraz granica miedzy jej stopą a jego rzeczonego interesu była milimetrowa. - Po za tym moje czarne serce mi nie pozwalało by, właściwie to chyba bym nie mógł... tak teraz zdałem sobie z tego sprawę - sięgnął dłonią jej stopę i przełożył przez kolano odstawiając na podłogę. - Nie łącze interesów zawodowych z moim interesem... przepraszam...
Sylvia uniosła brwi do góry, po czym parsknęła głośnym śmiechem. Wsunęła stopę w buta i wstała, jednocześnie biorąc kieliszek i wypijając do końca wino. -Wiedziałam. Cienias. I odwróciła się by pójść do sypialni. Nie no, żartuje, poszła w stronę drzwi wyjściowych.
Pokręcił z rozbawieniem głową. No nie wierzył co za dziewucha, lubi te gierki. Pogrywa sobie z Lambem, ale chyba trafiła kosa na kamień. - Skąd wiesz czy cienias? - wstał z krzesła i podszedł do drzwi, oparł dłoń o ścianę, a wzrok zawiesił na oczach Sylivi. - Nawet dobrze się nie przyjrzałaś - uśmiechnął się lekko nie odrywając od niej wzroku.
Oparła się o drzwi plecami, z rękoma w kieszeniach spodni. -Kobieca intuicja. Sylvia powoli dochodziła do tego, czemu kontynuowała cały czas tę gierkę, choć z reguły już na tym etapie faceta olewała. Bo Lamb był bardziej uparty od niej!
- Ty kobieca intuicja, a ja psi zmysł, pasujemy do siebie idealnie... jak pszczółka do kwiatka - rzucił z uśmiechem, nie zamierzał odpuszczać, nie był by sobą. - Może kiedyś się skusisz... tylko pamiętaj nie zawsze będziesz piękna... a latka lecą - zmierzył ją wzrokiem, jeszcze raz się uśmiechną. - To kiedy do mnie wpadniesz z dobrą nowiną? - och ciekawe co Lamb miał na myśli mówiąc o dobrej nowinie? Informacje ze światka przestępczego, czy chęć rozłożenia nóg przed Lambem.
Zmrużyła oczy. Oh, oczywiście, że jej schlebiał, ale przecież tego nie przyzna. -Możesz sobie pomarzyć, Nathan.-odparła. Czy mi się wydaje, czy rzadko kto mówił mu normalnie po imieniu, a nie Lamb? -Jak uznam, że zasłużyłeś. Nie dostał buzi na do widzenia, nie-e. Uśmiechnęła się tylko i wyszła.