Dobrze, że Ida była nieopodal telefonu. Mogła od razu odebrać, opierając się o krzesło i przechylając na nim lekko. Po to, aby wyciągnąć dłoń po kilka kopert. - Chaaaarloooooho, co? - spytała, bo jednak w szoku była i nie pomyślała, że to jakiś panieński żart przyjaciółki.
- Umpf - nie wiedziała w końcu jak powinna zareagować! Bo zdziwiona była, a i słysząc oburzenie u Charlotte to zdążyła wywnioskować, że przyjaciółka zadowolona nie była. - Może jej plotkarska gazeta go zachwyciła? - zażartowała, choć jej samej do śmiechu nie było. - Pogratuluj mu ode mnie - chyba, pomyślała, bo nie wiedziała, co powinna była powiedzieć. - Ale nie organizujecie razem, prawda?! - rzuciła po chwili namysłu. To byłoby okropne.
- Uf! - westchnęła. - Całe szczęście, że nie razem, to byłoby okropne... Słucham?! Dlaczego jej a nie tobie, szybciej bierzesz ślub! - jęknęła, bo jednak miała nadzieję, że ten pierścionek zobaczy na palcu przyjaciółki, a nie bratowej przyjaciółki. Śmiechu warte, naprawdę.
- Nie wiem! Mamusia pewnie będzie zachwycona! - Powiedziała z żalem, łatwo słyszanym przez Idę - No ale co się dziwić. Zawsze wolała Fanny, a nie.. - Westchnęła.
- Nie przejmuj się, naprawdę! - powiedziała, choć sama nie mogła za dużo na ten temat głosić. W końcu jej matka podczas wojny zniknęła, zginęła, a ojciec nigdy nie doceniał, więc zdawało się to normalne. - Ciesz się, że niedługo ślub i nie będziesz z nią 'współdzielić nazwiska - dodała. Napomknęłaby, że nie musi się do niej przyznawać, ale uważała, że nie powinna tego mówić. A korciło, jak diabli.
Z czegoś trzeba było się cieszyć po tak nieszczęśliwej - dla Lottie - nowinie. - Mamy jeszcze kilka dni! Coś wybiorę, bo właśnie przeglądam sobie - przyznała cicho i zaraz się zastanowiła. - A jakieś dodatki, coś wymagane? W sensie jako świadkowa? - no bo kto wie, może Charlotte chciała by świadkowie też jakoś się wyróżniali, ale nie tak, by zwrócić na siebie uwagę innych; tę otrzymywać miała para młoda!
- Och, nie, biel mam zamiar zostawić tobie w ten dzień, tego bądź pewna - westchnęła wyraźnie rozbawiona. - Coś jeszcze nam zostało do przygotowania? - pewnie tak energicznie działały, latały tu i tam, że sporo ogarnęły przez ten miesiąc.
- Fryzjer, TAK! - zawołała, ganiąc siebie w myślach za to, że nie pomyślała o tym, wstyd. - Aż tak wcześnie nie... Może koło siódmej, ósmej? - powiedziała, marszcząc delikatnie brwi. - Przecież i tak wtedy będę u ciebie nocować, by ci pomóc, to oczywiste! Poradzimy sobie! Nie masz się czego bać, naprawdę, Lottie.
- Bez Ciebie bym sobie nie poradziła! - Odpowiedziała z westchnieniem ulgi. Uśmiechnęła się do siebie. - Kochana, już późno. Zadzwonię jutro, dobrze? Śpij dobrze. Dziękuję!