Fanny była jedyną osobą, która wydawała się w takiej sytuacji kompetentna. Pora była dość późna. Fabian jednak nie pomyślał o tym, by spojrzeć na zegarek. Oszołomienie, to łagodne słowo, by określić jej obecny stan ducha. Czekał, aż usłyszy głos kuzynki
Fanny jeszcze nie położyła się spać. Siedziała w pokoiku Williama, nucąc mu kołysankę. Chłopiec się obudził i zaczął płakać. Pewnie miał jakiś zły sen. Ledwo co ponownie usnął. Zmarszczyła brwi słysząc telefon. O tej porze? Jeszcze jej dziecko ponownie obudzi. Wyprostowała się znad kołyski i poszła odebrać. Jej szczerbaty mąż chyba spał w najlepsze. Albo znowu przesiadywał do późna w pracy. - Halo? - odebrała, siadając w fotelu w innym pokoju.
Odebrała Fanny. To dobrze. Nie znał jej męża aż tak dobrze. W sumie nic by się nie stało, poprosiłby ją do telefonu, ale tak to miał o jeden problem mniej. I tak gardło miał zaciśnięte jak przy anginie. - Hej Fanny. Tu Fabian. - odchrząknął - S-Słuchaj, przepraszam, że dzwonię tak późno, a-ale... - chyba pierwszy raz w życiu się jąkał. Dziwne uczucie, nie móc się wysłowić. - Wiesz...mama umarła. I-i ja nie wiem co zrobić, z-znaczy wiem, że pogrzeb i takie tam, nie? A-ale...ja chyba sam tego nie ogarnę - może w szpitalu podali mu prochy na uspokojenie, stąd mu się tak język plątał? Albo zwyczajnie zachlał? -Z-znaczy nie wiem, ja przepraszam, że dzwonie z tym do Ciebie, ale pierwsze co, to pomyślałem po Tobie - przetarł bladą twarz dłonią.
- Fabian? - uniosła brwi. Była pewna, że zwykle już spał o tej godzinie po przeczytaniu bajki. Już otwierała usta, żeby zwrócić mu uwagę na niestosowną godzinę telefonu, kiedy powiedział o śmierci swojej matki. - Jak to umarła? Kiedy? Co się stało? Moja mama o tym wie? - zaczęła pytać. To była zaskakująca, i rzecz jasna smutna wiadomość. Fanny lubiła ciotkę Bonnie i jej pogodne usposobienie. Tak różne od charakteru Maude, która była przecież jej siostrą. Zakryła na chwilę usta dłonią. - Fabianie, tak... tak mi przykro...
Gdyby ktoś spojrzał na niego z boku, pomyślałby, że chłopak był jakiś obojętny. On jednak był w takim szoku, że nie wiedział co robić. Na pewno nie chciał wracać do domu. W sumie to nawet nie wiedział, czy kiedykolwiek chce wracać. - Kiedy? No..dzisiaj. Z-znaczy kilka godzin temu. - tyle czasu zajęło mu przetworzenie informacji, że powinien zrobić cokolwiek, powiadomić kogokolwiek...bo przecież siedzenie w szpitalnej kostnicy nic mu nie da. - Nie, jeszcze nie dzwoniłem do cioci - w sumie to chyba nawet nie znał numeru. Zawsze utrzymywał kontakt głównie z Fanny, co było dość naturalne. - Mama z tydzień temu się gorzej poczuła i zemdlała. No i była na obserwacji, ale przenieśli ją na OIOM. Myślałem, że jest lepiej, bo rozmawialiśmy dziś normalnie...no, ale... No, ale umarła, no co tu powiedzieć. Zasnęła i się nie obudziła. Pewnie dopiero w akcie zgonu przeczyta, co dokładnie było przyczyną śmierci. -Ch...chyba nie wiem co zrobić, Fanny. - stwierdził rozbrajająco szczerze, jak zwykle Cztery lata temu kremowali jego ojca, teraz matkę. Został w zasadzie sam. - Dasz mi numer do cioci ? Chyba muszę ją powiadomić.
Westchnęła ciężko. Bonnie nie była na tyle wiekowa, by od tak sobie umierać. Fanny nigdy nie podejrzewała ją o słabe zdrowie. Coś jednak musiało być. Może o czymś nikomu nie mówiła? - ...dzisiaj... - skinęła głową, choć Fabian nie mógł przecież tego zobaczyć. - Nie martw się o to, ja porozmawiam z mamą. Popatrzyła na kant serwety leżącej na stoliku. Nie lubiła takich rozmów. Nikt nie lubił (może poza właścicielem zakładu pogrzebowego). - Jeśli chcesz... możesz u nas zostać przez kilka dni.
Za trzy tygodnie Bonnie miała przyjść do domu, gdzie czekać miało przyjęcie niespodzianka,z okazji 55 urodzin. Niestety ich nie doczekała. Gdy Fanny zaproponowała nocleg poczuł niewymowną ulgę i wdzięczność do kuzynki. Nie chciał wracać do tego przeraźliwie pustego mieszkania,w którym wszędzie natykałby się na rzeczy mamy. - Chciałbym. - powiedział, a Fanny mogła odnieść wrażenie, że gardło miał mocno zaciśnięte - To...odbiorę tylko dokumenty... i przyjadę, dobrze? Akt zgonu, kartę, wszelkie badania i z rana musiał zadzwonić do domu pogrzebowego. No i wypadałoby poinformować Nate'a, którego Bonnie traktowała jak weekendowego syna. Była to zażyłość, która pozwala jej wydzierać się na stomatologa, gdy przyszedł z jej synem na rauszu, lub zrobili razem coś głupiego.