Zeznania Jaspera Sterlinga
To było już jakiś czas temu, po burzy. Ja żem nie wiedział, że on poszukiwany, gazet nie czytam, bo drogie. Wziełem z domu rzeczy jakieś i do antykwariatu poszłem, bo może właściciel chciałby coś kupić. No, grosza trochę zarobić chciałem - wytłumaczył.- Wchodzę tam, rozglundam się a tam cicho, sza! Wtem wyłazi on. Ten Beowulf, tej szpetnej mordy to nie sposób nie rozpoznać jak żem go już teraz na ogłoszeniu zobaczył. Rzucił się na mnie, zabić chciał, nawet spryciarz drzwi zamknął na klucz, cobym nie uciekł! Alem go powstrzymał, zabrał ten pęk i jakżem dziabł go w brzuch, to chyba klucz przebił do żołądka samego! - mówił szybko i... właściwie to prawdę. - Był tam jeszcze właściciel. Mruk taki. Jego znam z widzenia, bo czasem mie się zdarzyło do tego antykwariatu zajść. Trzymał dzieciaka na rękach...