Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 

Share

Cienie Isaaka Burtona

Isaak Burton
Isaak Burton
Liczba postów : 292
Cienie Isaaka Burtona  Czw Sie 06, 2015 10:52 am

She was his reason and his life,
And she was beautiful,
And she was virtuous.


Cienie Isaaka Burtona Tumblr_mrcmviAF231sn7viko2_250

Pierwsze promienie jutrzenki opiewały swym blaskiem pusty lokal na rogu ulicy. Szyba skrzyła się,  a promyki tańczyły na białej ścianie. Lekki wiatr przewiał piasek z jednej strony jezdni na drugą, kiedy po pasach przechodzili mężczyzna i kobieta. Blond włosy młodej damy pieściły lekkie powiewy ożywczego, wczesnego zefiru, odsłaniając kremowe perły, które zdobiły uszy. Prezent od męża idącego obok. Ten zerkał na nią z uśmiechem, co jakiś czas kierując swe spojrzenie do powiększającego się brzuszka, ukrytego pod kwiecistą sukienką. Dotykał jej ramienia, w opiekuńczym geście, głaszcząc nagą skórę palcami. W tym geście było pewne namaszczenie, jaką obdarzał najcudowniejszą istotę chodzącą po ziemi.
Przystanęli przed zakratowanym wejściem, a Isaak wyciągnął klucze z wewnętrznej kieszeni jasnobeżowej marynarki. Uśmiechnął się do swojej najdroższej Alice i puścił oko. Ta zachichotała rozpromieniona.
-Kochanie, otwieraj już drzwi, chcę zobaczyć jak to wygląda w środku.-odezwała się, głaszcząc się po brzuchu. Była na początku ósmego miesiąca ciąży, wszystko szło po myśli ich, lekarza i akuszerki, która miała odbierać poród. A teraz razem z mężem mieli mieć jeszcze własny biznes!
Mężczyzna otworzył drzwi, wpuszczając do pustego pomieszczenia jeszcze więcej światła. Podłoga z ciemnego drewna jeszcze nie zaczęła skrzypieć przez wpływ czasu, a ściany były śnieżnobiałe. Po przeciwnej stronie malowały się drzwi, a jeszcze dalej korytarzyk, na którego końcu było zejście do piwnicy. Isaak poszedł otworzyć kolejne drzwi, używając kluczy, których dostał od poprzedniego właściciela nieruchomości. W tym pokoju stało jedynie wiekowe biurko w kolorze mocnego, ciemnego bordo.
-Tutaj można zrobić gabinet.-uznał, kiwając głową i odwrócił się z uśmiechem do swojej młodej małżonki. Był od niej starszy trzynaście lat, ale to nic. Trzynastka to dobra liczba, szczęśliwa. Może i byli małżeństwem jeszcze niecały rok, lecz znał ją na tyle długo, by wiedzieć, że była miłością jego życia.
-To wspaniale, że znalazłeś to miejsce. Jest blisko domu, będzie można często przychodzić i sprawdzać ja ma się interes...-Alice zaczęła chodzić po pomieszczeniu, rozgadując się jak to miała w zwyczaju, gdy się z czegoś bardzo cieszyła.
-Moja droga...-zaczął Isaak z tajemniczym uśmiechem. Podszedł do żony i złapał ją za dłoń, unosząc na chwilę do ust i składając na knykciach pocałunek.-Muszę ci o czymś powiedzieć. Doskonale wiem, że chciałaś zatrudnić tu pracownicę, ale... Mam jeszcze jedną niespodziankę, właściwie dwie.
Wyciągnął jeszcze jedną parę kluczy z kieszeni i włożył jej w dłoń.
-Kupiłem mieszkanie nad tym lokalem, trzypokojowe, będzie nam bardzo wygodnie.
Oczy Alice zaświeciły się, a uśmiech złagodniał jeszcze bardziej. Dotknęła policzków swojego ukochanego i ucałowała krótko w ustach.
-To cudownie, ale przecież ja i tak nie popracuję przez najbliższe miesiące, a ty masz pracę w laboratorium..
-To druga sprawa, którą chciałem poruszyć. Składam za miesiąc wymówienie, chcę być cały czas blisko ciebie i naszego maleństwa...-dotknął brzucha, w którym rosła jego córeczka, choć wtedy jeszcze nie był tego świadomy. Alice patrzyła się na niego oniemiała, przez dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. W końcu wtuliła się jedynie w swojego męża, bo zabrakło jej słów.
-Dziękuję...-powiedziała cicho.
Następnie wyszli z zalążka przyszłego antykwariatu, by podążyć do domu i przygotować się do przeprowadzki.
Isaak Burton
Isaak Burton
Liczba postów : 292
Re: Cienie Isaaka Burtona  Wto Paź 13, 2015 11:21 pm

Noc jest labiryntem, a my nie mogliśmy znaleźć wyjścia

Cienie Isaaka Burtona Tumblr_m82t43aRRp1r211y7o6_250

Okna były zasunięte ciężkimi zasłonami, paliło się kilka lamp oliwnych i jedno z wonnych kadzideł o piżmowym zapachu, które według akuszerki miał uspokoić rodzącą. Siedzący przy łóżku Isaak miał pamiętać tę woń do końca swojego życia i szukać jej zamienników. Patrzył się ze stoickim spokojem na cierpiącą żonę, próbującą wydać na świat jego potomka. Ręka szukała ręki oddając pokrzepiający uścisk. Cichy szept miał umilić ten okropny czas. Mężczyźnie wydawało się, że to trwa długie godziny. Długie godziny bolesnych dla jego uszu jęków i krzyków ukochanej. Mokra ściereczka przecierała jej rozgrzane czoło, zwilżała spękane, suche usta.
Płacz dziecka oznajmij jego narodziny. Żałosne zawodzenie małej istoty odbijało się od ścian zaciemnionego pomieszczenia.
-To córka... - powiedziała akuszerka, uśmiechając się nieznacznie, samej będąc zmęczoną. Odłożyła dziewczynkę w przygotowane miejsce. Ręcznik chlapnął w misce z wodą, zaraz później obmywając małe ciało.
Alice ścisnęła rękę Isaaka.
-Amelia. - powiedzieli jednocześnie, przyciszonymi głosami. Od dawna mieli wybrane imię.
Ojciec wziął swoje dziecko w ramiona, patrząc się w oczy, które były koloru, jakiego jeszcze nigdy nie widział. Błękit pomieszany z różem, jakby krew nabiegła małej do oczu.
-Powinniście iść z tym do lekarza. - podsunęła starsza kobieta, wrzucając narzędzia do wody i zaczynając je myć. W tym momencie Alice jęknęła i złapała się za podbrzusze.
-Tak, tak, jeszcze urodzimy łożysko...
-Nie... to nie to...
Na podłogę z łóżka zaczęły spływać strugi krwi. Akuszerka patrzyła się na to zdębiała.
-Na świętą maszynę, zrób coś kobieto! - krzyknął przerażony mężczyzna, zupełnie nie wiedząc co się dzieje, choć oczywistym było, że obfity krwotok nie jest dobrym objawem. Widział jak żona traci oddech, jak słabnie jeszcze bardziej, jak błagalnie na niego spogląda.
-Niech pan biegnie po doktora Madsena!
Isaak odłożył maleńką Amelię do własnoręcznie zrobionej kołyski i wybiegł z domu. Mieszkanie lekarza było dwie kamienice dalej, miał nadzieję, że zastał go w domu. Załomotał w drzwi ciężką ręką, budząc sąsiadów, jedna czy dwie kobiety wychyliły się na klatkę schodową, przysłuchując się rozmowie, która zaraz miała miejsce. Zaspany, starszy mężczyzna z siwą brodą ze zdziwieniem popatrzył się na Isaaka.
-Doktorze... Alice, ona... urodziła.. i strasznie krwawi.. proszę!
Medyk pokiwał głową. Do rodzącej szedł nawet w środku nocy. Na piżamę nałożył jedynie płaszcz, chwycił swoją torbę lekarską i wraz z Burtonem pojawili się w mieszkaniu. Poprosił świeżo upieczonego ojca by zabrał córkę z pokoju.
Minuty, kwadranse, kolejna nieludzka godzina. Krzyki i lament. Bezgłośne modlitwy. Drzwi zaskrzypiały i pojawił się w nich lekarz, w rękawach uwalanych krwią.
-Sytuacja jest opanowana. Stan żony nie zagraża w obecnej chwili jej życiu. Przyjdę jednak z samego rana. A teraz chciałbym jeszcze rutynowo zbadać noworodka. Pan pozwoli...
Isaak oddał Amelię w ręce doktora, a sam udał się do żony. Spała... Dotknął jej złotych włosów, a potem pochylił się, składając pocałunek na jej czole. Pokój posprzątano, pościel wymieniono.
-Z małą wszystko w porządku. Proszę czuwać...

***

Kilka tygodni później Alice nadal leżała przykuta do łóżka. Jej organizm trawiła choroba, powoli je osłabiająca. Lekarz zawyrokował, że podczas krwotoku poporodowego musiała wdać się infekcja. Dawał młodej kobiecie do trzech miesięcy życia, będąc przykutą do łóżka. Zbyt słabą by wstać. Perliste łzy spływały po jej twarzy, kiedy pochylała głowę, słysząc te słowa.
Isaak zajmował się domem, dzieckiem, antykwariat stał zamknięty. Im mniej energii miała Alice, tym w jego oczach zagaszczał większy mrok i  smutek. Każdego dnia spoglądał na walkę swojej żony z najprostszymi czynnościami, nie potrafiąc się przygotować na moment, kiedy jej już nie będzie.
Zaprosił do domu fotografa. Pomógł Alice usiąść na krześle w eleganckiej sukience. Wcześniej rozczesywał jej długie włosy, nie potrafiąc spojrzeć w jej naiwnie radosne oczy. Fotograf zrobił kilka zdjęć rodziny. W tym jedno, które Isaak zawsze nosił w kieszeni na sercu. Jego dwie dziewczynki...

***

Rzadko padał w Zigguracie deszcz. Ciężkie krople uderzały o parapet, chmury zasłoniły słońce w ostatni dzień Alice Burton na tym świecie. Amelia spała, jakby szum za oknem utulił ją do snu. Isaak leżał przy swojej żonie, trzymając ją w ramionach. Włosy z nerwów miał posiwiałe, w tak młodym wieku. Był blady, miał podkrążone oczy, nie śpiąc po nocach, czuwając i wstając do dziecka. Alice stała się przeraźliwie chuda. Skóra na policzkach się zapadała, włosy wypadały garściami, a dłonie nie potrafiły samodzielnie się poruszać. Przez kilka miesięcy jakby postarzała się o wiele lat.
-Kocham cię... - szepnął mężczyzna do kobiety.
-Ja też cię kocham, Isaaku... - odpowiedziała zmęczonym głosem. Przyłożyła głowę do klatki piersiowej męża, wtulając się. Zamknęła oczy, nie mając ich już nigdy więcej otworzyć. Żałosne łkanie zrozpaczonego człowieka wypełniało mieszkanie przez wiele godzin.
A potem przyszła ciemność.
Cienie Isaaka Burtona
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Listy pana Burtona
» Mieszkanie Burtona nad antykwariatem

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Retrospekcje :: Pamiętniki-
Skocz do: