Nie będę ukrywał, że jestem zdziwiony taką informacją. Liczyłem na tą konfrontację. Mimo wszystko z racji tego że nie lubię zawodzić ludzi chciałbym zaprosić na niezobowiązującego drinka jutro w Black Paradise o 21:00.
uraczyła mnie Pani zbyt małą ilością szczegółów, bym mógł dokonać realnego szacunku. Rozumiem jednak, że zależy Pani na jak najlepszej jakości materiałów i usług. Poniżej podaję wstępny kosztorys. Natomiast wybór dokładnych modeli może Pani dokonać już na miejscu.
Trumna: 250 K Urna: 110 K Uroczystość pożegnalna: 300 K (liczona na 50 osób) Kremacja: 10 K
Kwoty te mogą ulec zmianie w zależności od Pani dalszych decyzji. W razie pytań pozostaję oczywiście do Pani dyspozycji. Z przyjemnością będę służyć pomocą.
Z poważaniem, M. R. Canfield
Ostatnio zmieniony przez Myron R. Canfield dnia Pią Lip 24, 2015 4:08 pm, w całości zmieniany 1 raz
Szanowna Panno Reebentoff, zostałem zobowiązany przez panią Wiktorię Burnett-Beowulf to przekazania przesyłki po jej śmierci.
Z wyrazami współczucia, prawnik Ian McLein
Dołączona była druga koperta z napisem: Dla mojej przyjaciółki Teresy
Moja kochana Thereso, nawet sobie nie wyobrażasz ile razy pisałam ten list i ile kartek wyrzuciłam. Trudno mi go zacząć, ze świadomością, że moja śmierć mocno Cię dotknie, tak jak i mnie dotknęłaby Twoja. Doszłam do takiego momentu, że wyobrażam sobie mojego życia bez Twojej obecności. Jakbyśmy gdzieś mentalnie były siostrami, które odnalazły się po wielu latach trudnej wędrówki. Uznasz, że to chore pisać list po śmierci (a może właśnie Ty mnie zrozumiesz?), lecz musiałam mieć wszystko zaplanowane. Każdy dzień, każdą godzinę, nawet tą w którą umarłam. Nawet to co będzie działo się po mojej śmierci. Nieznośna świadomość, że moja historia skończy się wraz ze śmiercią cholernie mi nie odpowiadała. Musiałam coś po sobie zostawić, nawet jeżeli miał to być głupi list. Jednak ten głupi list był spisany moimi rękami, ułożony z moich myśli i jeżeli go nie spalisz to będzie istniał do dnia, aż nie rozpadnie się pod wpływem czasu. Miałaś rację w naszych rozmowach. Wybrałam sobie naprawdę okropne miejsce na publice teatru życia. A może wcale nie siedziałam na publice? Gram w przeklętej grotesce czegoś, co urzędnik śmiał nazwać małżeństwem. Nienawidziłaś i kochałaś kogoś jednocześnie tak mocno, że przysłaniało Ci to cały świat? Te uczucia istnieją razem, umacniają się wzajemnie, podsycając nerwową atmosferę między mną a Nedem. Widziałam te Twoje pobłażliwe uśmiechy, kiedy wyznałam Ci, że wybrałam jego. Nie miałam jednak wyboru, czułam, że w jakiś sposób mi pomoże. Kochałam Josha, oczywiście, był drugą, wielką miłością mojego życia, stojąc tuż przy Kevinie. Jednak moje prawdziwe serce zostało pogrzebane tam na pustyni, kiedy czułam jak palce moje męża wyślizgują mi się z rąk i bez życia opadają na piasek. Czułam, jakby wszystkie gwiazdy na nieboskłonie spadły na mnie, niebo runęło, a ja osunęłam się w przepaść. Tak, już wtedy. Po drodze mogłam łapać się gałęzi i wspinać się na szczyt wąwozu, ale i tak koniec końców spadałam w dół. Nie chciałam skrzywdzić Josha – i to nawet nie chodzi o krzywdę emocjonalną, tych doznał ode mnie tak wiele, że nie będę nigdy w stanie odkupić win. Chodzi o to... Tereso, podejrzewam u siebie psychozę schizofreniczną. Boję się spędzać czas z własnym dzieckiem, choć myślę, że nawet moje drugie „ja” nie zrobiłoby mu krzywdy. Bywały dni lub noce, że nagle znajdowałam się w jakiś miejscach, do których nie pamiętałam drogi, nie miałam pojecia jak się tam znalazłam. Czasami miałam krew na rękach i nie chcę wiedzieć skąd ona się brała. Zdarzało się to rzadko, naprawdę rzadko, ale wyobraź sobie, że Joshua byłby przy mnie podczas takiego napadu. Mój świat runąłby ponownie, gdybym obudziła się z zakrwawionym nożem w ręce, a obok leżałby mój Josh. Przepraszam, że nie powiedziałam Ci o tym wcześniej. Może byś mi pomogła, może wydostałabyś mnie z tego koszmaru jakim jest moje życie, bo prawdopodobnie jesteś jedyną osobą, która jest w stanie to zrobić. Skoro jednak czytasz ten list to pewnie nie wyciągnęłam do Ciebie dłoni, byś mnie uratowała. Wolałabym pić teraz z Tobą martini z wódką, palić papierosy, nie spać do rana i niczym się nie przejmować. Mam nadzieję, że ten list nie będzie musiał być wysłany, tylko za kilka lat samodzielnie go spalę, bo będzie już niepotrzebny. Życzę Ci tylko jednego, tego czego naprawdę potrzebujesz – by Twoje serce napełniło się dobrym uczuciem. Nie wiem czy to będzie miłość, zrozumienie czy cokolwiek innego, ale mam nadzieję, że wywoła to prawdziwy uśmiech na Twoich ustach i ściągnie maskę, za którą się ukrywasz. Ja wiem, że pod tą maską jest wspaniała, cudowna, czuła kobieta, dla której skoczyłabym w ogień. Kocham Cię bardzo, moja Thereso.
Theresa, jak się czujesz? Mam nadzieję, że Martin zajął się Tobą należycie. Liczę, że pewnego dnia mi opowiesz, kto Cię tak urządził. Ostatnio znów kiepsko sypiam. Znów śnie o Niej. Wciąż mi powtarza bym uratował Audrey. To głupota, bo przecież ona nie żyje, prawda? Obie nie żyją. Myślałem o tym o czym mi opowiadałaś. O Kaan-anie, o żywych psach, o ich bezwarunkowej wierności i miłości, zahaczającej wręcz o głupotę. I przez to twoje gadanie chyba go kupię, powinnaś czuć się winna! (Może nazwę suczkę Theresa? HAHA!) Od śmierci moich rodziców, gdy miałem 14 lat nigdy nie narzekałem z powodu samotności. Lubiłem ją wręcz, mogłem pracować w spokoju w domu, nikt mi nie zawracał głowy. Teraz siedząc w tym wielkim apartamencie, zwyczajnie czuje się samotny. Dawniej myślałem, że gdy na niego zarobię, jego ściany będą rozbrzmiewać śmiechem mojego dziecka, głosem żony i miauczeniem tego przeklętego kota, którego szczerze nienawidziłem. Bev miała spojrzenie, które mówiło mi, że kiedyś mnie zadusi we śnie. Naprawdę. Teraz gdy jest tam zupełnie cicho, a moja wizja nie ma szans spełnienia, brakuje mi czegoś bądź kogoś. Tak więc Thereso, możesz czuć się winna, bo przez twoje paplanie, bedę musiał wyprowadzać tego kundla dwa razy dziennie, wyczesywać go, bedę musiał zbierać jego sierść i pilnować by nie zarzygał gościom butów !
Joshua
PS. Dbaj o siebie, rób okłady na to oko i zgłoś się na kontrolę niebawem z tą ręką. Osobiście dopilnuje byś się zjawiła w szpitalu!
W najbliższym czasie, jeśli znajdziesz chwilę, możesz odwiedzić mnie w szpitalu. Role się odwróciły, jak sądzę, teraz to ja leżę w jednym z tych niewygodnych łóżek. W sali nie ma nikogo, oprócz mnie więc mimo spokoju jestem też całkiem samotna.
Emily Black
Napisane stylem pisma innym, niż Emily.
Ostatnio zmieniony przez Emily Black dnia Sob Lis 28, 2015 8:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
Z zaskoczeniem przyjmuję fakt iż po naszym ostatnim spotkaniu czuję pewnego rodzaju niedoszyty, intelektualny oczywiście. Jeżeli taka będzie Pani wola chętnie powtórzyłbym naszą dysputę być może przenosząc ją na wyższy poziom. Co Pani na to?
W skrzynce apartamentu Theresy Reebentoff została zostawiona przez listonosza koperta. Normalna, jakich wiele się wysyłało. Bez adresu nadawcy, o czym czasem przecież niektórzy zapominali. W środku znajdowała się niewielka kartka.
Pearl przesyła gorące pozdrowienia, Abigail. Zawsze czuła, że wcale nie zginęłaś.
mówią, że czas lekarstwem. Może. Niemniej jednak pozwala przygotować się do wyjawienia prawd i poznać przyczyny. Nie zawsze, co prawda, ale przynajmniej w niektórych przypadkach.
Ten czas chyba już minął. Spotkajmy się. Porozmawiajmy.
Kochana Thereso, Przyzwyczaiłaś mnie do częstych zniknięć, lecz za każdym razem cieszę się niezmiernie z Twoich powrotów. W moim życiu wiele się wydarzyło, ale z pewnością nie jest to zaskoczeniem. Niektórzy rodzą się najwyraźniej że skłonnościami do życiowego pecha, a ja w tym mam kilkanaście fakultetów. Chciałbym powiedzieć, że karty losu odwróciły się nareszcie i wiodę spokojne, szczęśliwe życie. Przyjąć cię z szerokim uśmiechem na ustach i opowiadać bez końca. Ostatecznie jednak, skazana jesteś, moja droga przyjaciółko, na wysłuchiwanie moich żali. Zdaję się, że oboje mamy talent, do podejmowania fatalnych decyzji, nieprawdaż? Spotkajmy się może w Black Paradise? Powspominamy stare czasy, racząc się dobrym alkoholem. Twój oddany przyjaciel Joshua