Godziny były wieczorne, ale Hazel nie miała żadnych oporów by wykręcić numer telefonu Thorstena, który pewnie stał na biurku w jego gabinecie. Podejrzewała, że tacy ludzie jak on, ludzie, którzy lubią wiedzieć, poświęcają się swojej pracy bardziej niż rodzinie. O ile Thorsten jakąkolwiek miał.
Siedziała u siebie w mieszkaniu na podłodze, po turecku, trzymając przed sobą telefon a słuchawkę przykładając do ucha. Zadzwoniła. W słuchawce rozległ się szumiący sygnał.
- Hazel Blackshear. - powiedziała, gdy po drugiej stronie rozległ się męski głos. - Wygląda na to, że moje przypuszczenia, że pracuje pan do późna, panie Faust, okazały się trafne.