Drugi tunel prowadzi na południe. Ciągnie się i ciągnie i ciągnie... przebycie go to wyjątkowo długi marsz. Murowane ściany z czasem zmieniają się w skalny tunel prowadzący na płaskowyż.
Zmrużyła oczy, gdy nagłe światło na sekundę ją oślepiło. Patrzyła uważnie na chłopaka, który się im ukazał w świetle latarki. Nie wyglądał groźnie. Co najwyżej bezdusznie, ale to chyba jeszcze gorsze. Poza tym... Chwila. Czy jego oczy swiecily? Gdy latarki były zgaszone w tunelu nie było źródła światła, które mogłoby sie w nich odbijać. Było w tym młodzieńcu cos dziwnego... Theresa nie zamierzała go prowokować. Zresztą - nikogo nie probowalaby. Broń miała do obrony, a nie do bezmyslnego strzelania. Dlatego teraz opuściła ja. Zwisala w jej ręku obok uda, ale nadal była odbezpieczona. - Dlaczego? - spytała po prostu. Zielone oczy wlepila w nieznajomego.
- Nie chcemy Was tutaj. Idźcie stąd - powtórzył ruszając powoli w stronę kobiet. W jego krokach kryła się jakaś niewymuszona gracja i dziwaczna lekkość. Wyciągnął rękę w stronę Theresy chcąc najwyraźniej zabrać jej broni.
- Ikar? W końcu wydusiła z siebie, zaskoczona jego obecnością. Nie wiedziała czy się cieszyć, chociaż jakąś radość na jego widok poczuła. Tylko, że Ikar zdawał się nie podzielać szczęścia z powodu spotkania. Kłamca! Gdy podszedł bliżej, w stronę Theresy, Pike wyszła przed nią i zagrodziła blondynowi drogę. - Okłamałeś mnie - Powiedziała z wyrzutem.
Cofnęła się o krok, nieco zaskoczona bezpośrednim działaniem obcego mężczyzny. Było w nim coś z naiwności dziecka. Na boga, kto tak beztrosko wyciąga ręce po naładowaną broń? Zmarszczyła brwi raz jeszcze. - Pike. - mruknęła. - Znasz go? Zabezpieczyła broń i schowała ją za pasek spodni z tyłu. Oczywiście była gotowa wyciągnąć ją w każdej chwili. Ale jeśli Clementine znała tego chłopaka... Gdyby był groźny, zareagowałaby inaczej. A tymczasem mieli chyba jakąś emocjonalną spinę. - Spokojnie, młody człowieku. - uniosła lekko brodę. - Rozejrzymy się i sobie pójdziemy.
Ikar popatrzył na Clementinę. Ani nie wyglądał na zadowolonego, ani na rozczarowanego. Jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji. Uniósł jednak nagle brwi, przekrzywił nieco głowę. - Pike - powtórzył jak echo za Theresą i spojrzał znów na starszą kobietę. Zrobił kolejny krok, że znajdował się już blisko, bliziutko małej złodziejki. - Nie przejdziecie dalej. Idźcie stąd.
Zignorowała pytanie dziennikarki i zrobiła zaciętą minę, patrząc na Ikara. Ciągle oświetlając jego twarz latarką, zdawała się być zajęta swym fochem. W końcu Ikar obiecywał! A jego przeklęty towarzysz nie chciał nic powiedzieć. - Nie. Odpowiedziała na jego próby przegonienia jej stąd. - Dlaczego mnie okłamałeś? - Spoglądała z dołu, bo kurduplem była.
Popatrzył na rozgniewana Pike. Nie wyglądał jakby rozumiał o co jej chodzi, ani tym bardziej o czym mówiła. Milczał długą chwilę. Odwrócił głowę w stronę drugiego tunelu, z którego dochodził szum. - Jesteś wadliwa - zwrócił się znów do dziewczyny. Wyciągnął rękę i odepchnąl ją w bok, na ceglaną, wilgotną, brudną ścianę. Nic go nie dzieliło od Theresy.
Theresa wycedziła przez zęby jakieś przekleństwo, cofnęła się o krok, ale nie dlatego, że się wahała, ale dlatego, że chciała przyjąć odpowiednią pozycję. Wyglądało na to, że chłopak nazywany Ikarem jednak jakoś specjalnie nie przyjaźnił się z Clementine. Kiedy dziewczyna upadła, latarka upadła również, światło zatańczyło na ścianach tunelu, a Theresa wyszarpnęła broń, odbezpieczyła ją sprawnie i wycelowała prosto w łeb niedelikatnego rzekomego znajomego Clem. - Pike, za mnie. - rozkazała, nie spuszczając wzroku z Ikara. - A ty, kochaneczku, zrób jeszcze jeden krok, a strzelę w tę twoją obojętną buźkę. Jeśli Ikar ją zaatakuje, na pewno będzie się bronić.
Clem miała niejasne przeczucie, że nie stoi już przed nią ten sam Ikar co kilka miesięcy temu. Coś się w nim zmieniło i to na pewno nie na lepsze. Pike poczuła żal na myśl o zmianie w chłopaku. Tyle czasu wypatrywała go na ulicach, a teraz.. - Ej..! Wyrwało jej się z gardła, gdy wpadła na ściane i tracąc równowagę, upadła na ziemię. Będąc w niezłym szoku, popatrzyła na pistolet wymierzony w Ikara i na twarz dziennikarki, która wyglądała na gotową na wszystko. Ale złodziejka nie chciała, by coś się Ikarowi stało! - Nie strzelaj.. Rzuciła więc, sięgając po latarkę i wstając.
Ikar spojrzał w wycelowaną w niego broń. Widział w ciemnościach zarys lufy, dłoń trzymającą za spust. Oczy znowu odbiły światło. Jasne włosy zafalowaly kiedy poruszył się nieco. - Masz śmierć wypisaną na twarzy. Imię twoje jest nieczyste, zostanie z tobą do końca. Usłyszysz to w swojej głowie. Masz śmierć wypisaną na twarzy. Powiedział, powoli unosząc ponownie rękę, by chwycić dłoń dziennikarki i przybliżyć trzymaną przez nią broń do swojej klatki piersiowej.
Zmrużyła oczy. Niespecjalnie ruszało ją to mistyczne gadanie. Miała wypisaną śmierć na twarzy? Owszem. Miała również krew na rękach. Nie powiedział jej nic, czego by nie wiedziała, a jednocześnie nie wierzyła, że te słowa mają jakieś znaczenie. Przypadek, ot i wszystko. Chwila moment i chłopak przyciskał już broń Theresy do swojej piersi. Znowu zmarszczyła brwi, spróbowała się cofnąć, ale uścisk był zbyt mocny. Cholera. - warknęła w duchu. W tym człowieku było coś bardzo, ale to bardzo nie tak. Nikomu normalnemu nie świecą tak oczy. Był obłąkany? Strzeliłaby. Naprawdę strzeliłaby mu prosto w klatkę piersiową, grzebiąc razem z nim resztki wyrzutów sumienia, ale... Nie. Nigdy nie zabiła nikogo ot tak po prostu. Nigdy nie zabiła nikogo, jeśli nie musiała. Poza tym w głowie dźwięczały jej słowa Clementine: "Nie strzelaj". Kurwa mać. - Pike, do cholery! - warknęła, obracając głowę w stronę dziewczyny. - Przemów swojemu znajomemu do rozumu. Naprawdę nie chcę go zastrzelić. - zielone oczy wwierciły się w oczy młodzieńca. - Nikt nie musi dzisiaj umierać. Po prostu każdy pójdzie w swoją stronę. - głos miała spokojny, wyważony. Głupia sprawa. Najbardziej bała się teraz o małą złodziejkę.
- Ikar! Puść ją! Postąpiła o krok w stronę chłopaka, obserwując go zdumionym spojrzeniem. Nie wiedziała co jest grane, ale czuła, że odmianie Ikara maczał paluchy dziwak z antykwariatu. - Co jest z tobą?
- Jesteś słaba. Niedoskonała -zacisnąl palce na nadgarstku Theresy. Drugą dłonią chwycił jej przedramie, zupełnie ignorując obecność Clementiny. Przynajmniej w tej chwili. - Potraficie tylko niszczyć. Uścisk był coraz mocniejszy. Nagle szarpnąl. Pociągnął Therese w bok, ku scianie. Podobnie jak chwilę temu Clementine. Towarzyszył temu odgłos lamanej kości, nieprzyjemne chrupniecie. Ikar wyprostowal się przed nimi. Theresy mogla strzelać podczas szarpaniny. Mogła też zauważyć, ze jak na swoją posture Ikar był nadzwyczaj silny.
Nic nie mówiła. Już jakąś chwilę temu zorientowała się, że Ikar jest głuchy na komunikaty. Był dziwny i... był silny. Za silny. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego wygląd. Kiedy złapał ją za przedramię - nie zawahała się. Cokolwiek Clem mówiła w tym momencie, Theresa miała to gdzieś. Wystrzeliła. Nie uchroniło jej to jednak od narastającego ucisku na ręce. Ból przybierał na siłę, aż w końcu kość pękła. Po tunelu rozległ się pojedynczy krzyk. Ostatecznie Theresa wylądowała na ziemi, przyciskając do siebie złamaną rękę. Usta zaciskała z bólu. Ale kolejne reakcje przyszły niemal po sekundzie. Lewą ręką złapała broń, która wypadła jej wcześniej z dłoni, szybko się zebrała i odskoczyła od Ikara. Cofając się jednocześnie w tę stronę tunelu, z której przyszły. - Clementine. - rzuciła ostrzegawczo. Nie zamierzała walczyć. Nie po to tu przychodziła. I nie zamierzała być tu roztrzaskana o ścianę przez jakieś dziwadło. Zabezpieczenie broni złamaną ręką było cholernie trudne i bolesne, ale udało się to zrobić Theresie. Aż jej łzy poleciały z oczu. Potem schowała broń za pasek, by móc sięgnąć po swoją latarkę. Przy tym wszystkim nie spuszczała wzroku z Ikara. - Pike! - powtórzyła. Kurwa mać. Pike. W tył zwrot!
Chciała zareagować, ale zanim zdecydowała Theresa zaczęła krzyczeć i wystrzeliła, co zmusiło Pike do cofnięcia się pod ścianę. Z napięciem popatrzyła na Ikara, którego kula musiała minąć. Stał przecież dalej i nie wyglądało aby ucierpiał. - Co jest z Tobą?! Znowu wykrzyknęła ale zamiast do niego, zrobiła krok w stronę dziennikarki. Nie spuszczając oka z chłopaka, stanął obok Theresy, rzucając jej przepraszające spojrzenie. Gdyby tylko rozumiała co wstąpiło w Ikara! Popatrzyła na niego, nie chcąc odchodzić, nie dowiedziawszy się chociaż jednego. - Pamiętasz mnie?
Rzeczywiście, kula mogła go przypadkiem minąć. Gdzieś rozległo się w chwili wystrzału metaliczne brzdęknięcie. Pewnie coś leżało na ziemi. Ikar pochylił się nieco, rozsunął ramiona, które znajdowały się teraz wzdłuż tułowia. Przekrzywiając głowę przyglądał się Clementinie i Theresie. Przypominał nieco drapieżne ptaszysko, które zaraz dostanie okazję by dziobnąć swoją ofiarę. Twarz pozostawała jednak wciąż bez wyrazu. Co z nim było? Przetwarzał, może trawił powoli pytanie. Co z nim było? - Perfekcja. Wystartował. Zajęło mu to tylko chwilę, zmienić pozycję, wykonać szybki ruch, chwycić Clem za szyję i unieść w górę. Zawisła z nogami w powietrzu. Chłodna dłoń zastygła sztywno nie zaciskając ani nie luzując palców. - Miałyście czas. Nie chcemy was tutaj. Mogła kopać, mogła się szarpać. But spotkał się z twardym ciałem. W płaszczu na piersi ciemniała dziura po kuli. Rzucił wątłym ciałem w Theresę
Pike zmarszczyła czoło, patrząc na Ikara coraz bardziej wystraszona jego zachowaniem. Aż ją ciarki po plecach przeszyły, gdy blondyn przybrał dziwną postawę. A złodziejka naprawdę tęskniła za tym głupkowatym Ikarem. - Co.. Zdążyła wypowiedzieć, zanim chłopak znalazł się tuż obok i złapał ją za gardło. Aż wypuściła z dłoni latarkę i zacisnęła dłonie na nadgarstku Ikara, próbując się wyrwać, coraz mocniej z każdą kolejną sekundą w której trudno jej było oddychać. Przerażenie malowało się w oczach i na twarzy Pike, która rzeczywiście wierzgała i kopała, próbując się wyrwać. Rzucona jak szmacianka, jęknęła z bólu i opadła na ziemię, odbijając się od Theresy.
Theresa tylko na chwilę otworzyła szerzej oczy. Wcześniej myślała, że to wszystko jest jakieś dziwne? Och, w rzeczywistości to było po prostu bardzo pojebane. Próbowała zamortyzować upadek Clementine i pewnie w jakimśtam stopniu jej się to udało. Ręka rwała tępym bólem. Kobieta przyklęknęła przy Clementine. Poklepała dziewczynę po policzku. - Pike. - warknęła w gniewie. Złodziejka żyła. Przynajmniej tyle. Theresa popatrzyła na Ikara, ale nie zamierzała czekać na jego kolejny ruch. Zacisnęła mocno zęby, bo wiedziała, że zaraz jej ciałem szarpnie ból - objęła dziewczynę zdrową ręką i próbowała ją podnieść. - Ocknij się, do cholery. - mruknęła ponaglająco.
Chwila nieuwagi i skupienie się na Clementinie mogło kosztować Theresę wiele. I kosztowało. Zbliżył się do niej, kiedy klepała dziewczę po policzku. Chwycił ją za kark, jak brudnego kundla odciągając od złodziejki. Palce boleśnie wbijały się w skórę. Mógł jej w każdej chwili złamać kark.
K6Losowa
nieparzyste:
Szum przybiera na sile. Ikar znieruchomiał nasłuchując, wciąż jednak nie puszczał Theresy. Wyprostował się, ciągnąc ją za sobą. Spojrzenie wbił w mrok drugiego tunelu.
parzyste:
Ikar nie puszczał Theresy. Clementina odzyskała przytomność. Obok niej znowu przebiegł szczur.
Szum przybiera na sile. Ikar znieruchomiał nasłuchując, wciąż jednak nie puszczał Theresy. Wyprostował się, ciągnąc ją za sobą. Spojrzenie wbił w mrok drugiego tunelu.
Jęknęła, pomimo bólu złapała za nadgarstek trzymającej ją dłoni. Zaparła się, kopnęła nogami.
Pike z opóźnieniem zareagowała na próby Theresy. Przez chwilę nie wiedziała co jest grane, podnosząc się ciężko i rozglądając się. Latarka leżała gdzieś na ziemi, oświetlając niewielkie pole przed sobą, ale Pike zwróciła uwagę na ruch w półmroku, zauważając Ikara ciągnącego dziennikarkę. Złodziejka podniosła się na nogi i złapała za latarkę oraz scyzoryk. Biegiem rzuciła się za blondynem i wbiła mu swą marną broń w rękę, którą trzymał Theresę.
Clementina wykorzystała ten moment, w którym Ikar zamarł nasłuchując. W pierwszej chwili nawet nie zauważył, że wbiła mu w rękę swój nożyk. Odgłos metalu trącego o metal. Miał protezę? To by mogło sporo wyjaśniać. Spojrzał na nią, potem na tkwiący w przedramieniu przedmiot. Jeszcze raz w ciemność tunelu. Szum był coraz głośniejszy. Wzbierał na sile oznajmując, że coś niechybnie się do nich zbliża. Ikar puścił Theresę, rzucając ją na ziemię. Odepchnął Clementinę i rzucił się biegiem w kierunku, z którego przyszedł. Jego kroki, tym razem ciężkie, pozbawione już zwiewnej elegancji dudniły w ciemnościach mieszając się z z nadchodzącym.
percepcja + 2K6 >/= 32
jeśli przekroczysz lub zrównasz próg:
Ciężki oddech utrudnia ci słyszenie. Zagłusza szczegóły. Do twoich uszu dociera jednak ten dźwięk. Szum zmienia się w tupot setek łapek. To nie woda, nic się nie przelewa, nie cieknie, przynajmniej nie w formie dosłownej. To piski setek mordek. Rozpędzone nacierają w waszym kierunku.
Ciężki oddech utrudnia ci słyszenie. Zagłusza szczegóły. Do twoich uszu dociera jednak ten dźwięk. Szum zmienia się w tupot setek łapek. To nie woda, nic się nie przelewa, nie cieknie, przynajmniej nie w formie dosłownej. To piski setek mordek. Rozpędzone nacierają w waszym kierunku.
Upadła na ziemię. Leżąc bokiem, zaciskała oczy z bólu. W głowie szumiało, kark bolał, ręka była rozrywana przez tysiąc iskierki bólu. Wzięła głęboki oddech, podniosła się na kolana. I wtedy to usłyszała. To nie była woda! Podniosła się szybko, sprawdziła czy miała broń za paskiem - miała. - Pike! - krzyknęła. - Bierz latarkę i w nogi! Bez dyskusji! - warknęła na końcu. Jeszcze tego by brakowało, gdyby dziewczynie przyszła chęć biec za Ikarem. Takie to niby pyskate, taki to niby wyrzutek, a emocjonalne jak cholera! Gdyby Theresa nie miała złamanej ręki, to by ją siłą z tego tunelu wytargała. - Już! - krzyknęła raz jeszcze. A potem obie puściły się biegiem w stronę wyjścia.
Odepchnięta uderzyła o ścianę i popatrzyła za uciekającym Ikarem, naprawdę mając ochotę ruszyć za nim. Gdyby nie Theresa, Pike zapewne już rzucałaby się w pościg, ale otrzeźwiona ponagleniem dziennikarki, została przy niej. Ostatni raz spojrzała za blondynem i pobiegła za dziennikarką. Nie chciała drugi raz pozostawiać towarzyszki samej w tunelach.
Odgłosy kroków Ikara zanikały. Szczury było słychać już dobrze. Piski prześcigujących się, depczących po sobie, pędzących zwierzątek zaczynał odbijać się echem od ciemnego korytarza. Brudne, posklejane futerka, chrobot uzbrojonych w ostre pazurki łapek. Były szybkie. Jeśli którakolwiek z was się obejrzała... mogła gówno zobaczyć, bo było ciemno! Ale mogła też mieć pewność, że są za wami. Niektóre szczury był wielkości kota. Migotające światło latarki trzymanej przez Clementinę kilka razy oświetliło niektóre z nich.
K6Losowe:
3,4:
Theresa w ciemności potyka się o jedną z rozrzuconych cegieł - pozostałości po fali wody, jaka tędy przeszła. Uderza brodą o ziemię, upadając na złamaną rękę. Szczury są tuż za wami.
2,5:
Clementina w pośpiechu przewraca się. Uderza brodą o twardą ziemię, latarka wypada jej z rąk.
1,6:
Biegniecie, obolałe przed siebie. Za wami pędzą szczury. Setki, wszystkie piszczą zajadle, podgryzają się w biegu. Nieprzerwanie, niezatrzymane, niczym potężna fala nadciągająca z głębi pustki.