Pierwsze pomieszczenie używane jest jako sypialnia państwa Sanders, gdzie mieści się dwuosobowe, dość przestronne łóżko i po obu stronach niewielkie szafki nocne. Naprzeciwko szafa mieszcząca wszystkie ubrania, a obok niej regały z książkami, wazonami i innymi duperelkami. Znajduje się tutaj wygodny fotel pod oknem, na którym Beth uwielbia siadać wieczorami i czytać.
Drugi pokój uznany jest za gościnny, więc znajdzie się w nim rozkładana sofa i dwa fotele, podnóżek, a pomiędzy meblami - solidny stolik. Przestronne pomieszczenie, do którego wpada światło z dwóch pomniejszych okien. Znajduje się również szafa i komoda, na której ustawione są roślinki w doniczkach.
Trzeci i czwarty pokój są zamknięte na klucz, do których nikt prócz właścicieli nie ma wstępu. W środku panuje gromada kurzu, szczególnie na materiałach zasłaniających meble. Mieszkanie Sandersów należało do rodziców Noah, a nieużywane pokoje do starszego rodzeństwa. Nie są na razie użytkowane.
Kolejnym pomieszczeniem jest średniej wielkości kuchnia z odpowiednią przestrzenią dla kuchennych rewolucji pani domu. Znajdują się tutaj nie tylko podstawowe sprzęty, ale również stół z krzesłami - równocześnie pełniąc rolę jadalni.
Ostatnim pomieszczeniem jest łazienka, w której jest zarówno wanna, jak i prysznic. Skromnie urządzona, ale zadbana. Sprzęty: - duża kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem - pralka - kawiarka - samowar - kombiwar
No to im nalał tego szampana, pozwalając by Beth się w niego wtulała. Nie było to specjalnie wygodne, ale trudno. Skoro chciała być kroplą, musiała by gotowa, by drążyć skałę, ale przy okazji jeszcze ogromny mur, który wokół siebie zbudował. - Przepraszam - mruknął cicho. Rzecz jasna chodziło mu o te całowania pod ścianą i w ogóle całą tą sytuację. Podał jej kieliszek.
- Nie musisz.- odparla cicho stajac krok od niego i dajac mu troche przestrzeni. Zakrecila alkoholem w kieliszku spogladajac jak musuje. Chyba odeszla jej na niego ochota ale grzecznie upila lyk. Nie potrzebowala od niego przeprosin. Moze dobrze zrobilo jej uswiadomienie kilku rzeczy i spojrzenie na niego w inny sposob. - Mielismy dzisiaj przeciez swietowac.- uniosla kieliszek w jego strone i usmiechnela sie do niego tym samym zmieniajac temat i usilujac troche rozluznic atmosfere.
Mimo, że odsunęła się krok, wciąż stali siebie blisko. Jakby się wahali, czy aby na pewno nie skończyć tego, co zaczęli. Przynajmniej on tak czuł. Skoro mieli świętować, upił też łyk szampana, nie spuszczając z niej oczu.
Cisza, ktora zapanowala w pokoju troche jej ciazyla. Chciala by jak dawniej Chris rzucil jakims dowcipem i rozladowal lekko napieta atosfere ale on tylko ja obserwowal. Wiele by dala by w tej chwili moc zajrzec . Dopila szampana i zrobila krok w strone Chrisa. Cmoknela go w policzek nie wazac sie na nic wiecej. - Pojde sie polozyc.- ruszyla w strone sypialni.
Jego wyobraźnia pomknęła w zawrotnym tempie. W wyobraźni, chwycił ją w ramiona, zaczął całować aż wylądowali w jej sypialni a po wszystkim rozmawiali długo, bardzo długo, pierwszy raz będąc ze sobą szczerymi do końca. Tyle, że to była wyobraźnia. Podążył wzrokiem za Beth, ale nogi miał jak z kamienia. - Dobranoc - powiedział cicho, patrząc gdzieś w podłogę. Wykorzystywał właśnie wszystkie jego zapasy samokontroli, by nie podażyć za wyobraźnią.
- Dobranoc.- odwrocila sie przez ramie i umiechnela do mezczyzny zupelnie nieswiadoma uczuc ktore targaly mezczyzna. Co by zrobila gdyby wiedziala, To juz pozostanie jej slodka tajemnica. W swietle poranka sprawy beda wygladaly na prostsze albo jeszcze bardziej sie skomplikuja. Weszla do sypialni. Do Silasa mogly dobiegac odlosy krzataniny. Pewnie sie przebierala w koszule. Potem swiatlo zgaslo i nastala cisza.
Długo nie mógł usnąć. Przewracał się z boku na bok, a gdy już udało mu się zdrzemnąć, to Kendra krzyknęła przez sen i obudziła go na dobre. Zirytowany wstał i poszedł wziąć ciepłą kąpiel. Ta jednak też nie pomogła, czuł się jeszcze bardziej rozbudzony. Czemu czuł się tak podle ? Czemu czuł tak potworne wyrzuty sumienia ? Usiadł na kanapie, z ręcznikiem na biodrach, paląc papierosa. Posiedzi tu chwilę i spróbuje znów usnąć. Spojrzał w kierunku drzwi sypialni Beth. Znów ją skrzywdził. Znowu to robił. Nie potrafił utrzymać z nikim normalnych relacji.
Przebudzila sie. Nie miala pojecia co ja wyrwalo ze snu. Byc moze to byl krzyk Kendry a moze bulgot starych rur gdy Chris bral kapiel. W kazdym razie przez chwile lezala w lozku i wsluchiwala sie w cisze panujaca w mieszkaniu. Potwornir chcialo sie jej pic a przez wieczorne wydarzenia nie przygotowala sobie szklanki z woda. Nie miala wyboru musiala wstac ruszyla do kuchni i dostrzegla siedzacego w salonie Silasa. Zaczerwiniela sie bo nie okrywalo go nic oprocz recznika. - Nie mozesz spac? - odezwala sie z troska w glosie i skierowal wzrok na jakis element pokoju by sie na niego nie gapic.
Gdy zobaczyła go, w samym ręczniku, poczuł się wybitnie głupio. Założył nogę na nogę, gdyby jego wierny towarzysz, postanowił też się przywitać. - Ta...oka nie zmrużyłem. Prawie usnąłem, ale Kendra znów miała koszmary. - strzepnął tytoń do popielniczki Milczał przez dłuższą chwilę. Gryzł się z czymś już dłuższy czas i zdecydował, że w końcu jej o tym powie. - Beth... - spojrzał na nią - Jest coś... o czym Ci nie mówiłem. - zgasił papierosa z impetem - Był jeszcze....jeden powód, dla którego się wczoraj powstrzymałem. - nie bardzo wiedział, jak to ubrać w słowa. - Jest w moim życiu ktoś...kobieta. I wiem, że to bezsensu, że nic z tego nie będzie...bo jest mężatką, ma dzieci...ale nim się obejrzałem, okazało się, że wpadłem po uszy. - unikał jej wzroku, widać był tym zażenowany - I się okazało, że ona też. Wiem, że to kompletnie nie ma sensu, że nawet jak nic poważnego nie zaszło, to zachowuję się jak ostatni palant, bo ma rodzinę i ja też ją mam...
Kiedy ktos wymawia takim tonem twoje imie to nigdy nie wrozy nic dobrego. To bylo niezmienna regula. I tym razem sie tez sprawdzilo. Zaplotla rece obronnym ruchem na pierwsi i sluchala tego co ma do powiedzenia Chris. Sluchanie o tym ze jest w jego zyciu inna kobieta byla dla niej bolesne. Tak jakby ktos odebral jej kielkujaca nadzieje i zadeptal ja ciezkim buciorem wdeptujac w podloge. Wtedy dodala dwa do dwoch i posmutniala jeszcze bardziej. - Czy ta kobieta ta ktora dazysz uczuciem to Emily Balack?- w koncu byla to jedyna znana jej kobieta, ktora sie w okol niego krecila. Nawet w szpitalu go odwiedzala. Pocieszyla sie tym ze w pewnym sensie stanowila dla niego rodzine, przyjaciolke . Czekala na jego odpowiedz a w jej oczach malowal sie smutek choc powinna byc na niego wsciekla. - Nie powinienes mnie traktowac jak jej substytutu i calowac. To nie jest fair.
Powiedziało się "a", trzeba "b". Kiwnął głową. Owszem, to pani Black, wywróciła całe jego życie do góry nogami. Wciągnęła w wir namiętności, która nie miała ujścia. Pocałunki, trzymanie za dłonie, to wszystko na co mogli sobie pozwolić. Słysząc jej wyrzut, spojrzał na nią mrużąc oczy. - Beth ustalmy coś. Nie traktuję cię jak substytutu. Za kogo ty mnie masz ? - przetarł twarz dłońmi - Przeprosiłem przecież. Jesteś piękną kobietą, kusiliśmy się nawzajem. Poniosło mnie. Żałował, że w ogóle do tego doszło. teraz będzie miała do niego większy żal. - Nie chciałem....żeby do czegoś między nami doszło, jeżeli jest ktoś inny. Chciałem być szczery.
W sumie w uszach z tego wszystkiego brzmialo jej tylko, ze jest ktos inny. Pewnie bedzie potrzebowala czasu by sie jakos z tym uporac. Niewielka pociecha w tym, ze uwazal ja za atrakcyjna. Powinna przespac sie z kims pierwszym kto sie jej nawinie. Przestac szukac tego czego nie mogla dostac. Mimomowlnie westchnela i wcielila sie w role, ktora przydzilil jej los. - Nie musze ci chyba przypominac ze sie ukrywasz zadawanie sie z pania Black moze ci przyniesc tylko problemy. Co rusz pisza o nich w Kronice. Co jak wam ktos pokryjomu zrobi zdjecie i je opublikuje? Nie mowiac o tym, ze jej maz moze tez narobic klopotow. Podeszla do Chrisa i choc miala ochote sie do niego przytulic nie zrobila tego. - Nie miej mi za zle tego co mowie. Ja ...to fakt, troche mi ciezko. Doceniam jednak twoja szczerosc i martwie sie o ciebie.
Kiwał głową na jej słowa. Wiedział to wszystko. Wiedział jakie to ryzyko. Wiedział i ...gówno, był idiotą, który nie potrafił się oprzeć mężatce. - Nie mam Ci tego za złe - powiedział cicho i chyba pierwszy raz okazał to, że sobie z czymś nie radzi. No...może poza jego pamiętnym wybuchem. Zrobił się nagle jakiś przygarbiony, widać było, że zaciskał szczęki. - Wiem, że masz rację. Wiem, że powinien urwać kontakt... - ale nie potrafił. Był zdeterminowany, by zabić Crowa, a nie był w stanie odsunąć od siebie kobiety, która była mu bliska.
Usiadla obok niego na tej kanapie. Mial wrazenie ze zaraz wszystkie zeby mu popekaja od tego jak zaciskal szczeki. Co mu mial powiedziec. Chyba przygarbila sie tak samo jak on tyle ze kazde bylo przytloczone innymi problemami. -Jestes dorosly. Zrobisz co zechcesz ale pamietaj ze ja tez ryzykuje i Kendra tez. W pewnym sensie nasze zycie zalezy od yego co zrobisz ale jezeli nie potrafisz bez niej zyc to nie mnie ciebie oceniac. Oparla glowe o jego ramie jak robila to nie raz szukajac pocieszenia.
O tym nie pomyślał. O tym, że naraża również Beth. I Kendrę też. Zacisnął mocniej dłonie na kolanie. Pozwolił jej też oprzeć się na jego ramieniu, obejmując ją mechaniczną protezą. Czy potrafił bez niej żyć? Nie wiedział. Nie miał pojęcia. Wiedział, że powiedzenie jej, że to koniec będzie straszne. Nie wiedział czy będzie do tego zdolny. Był rozdarty.
Beth chwilę siedziała przytulona do niego. Wpatrywała się w światła miasta migoczące za oknem. Nie chciała wiedzieć o czym myśli Chris. Żałowała raczej, że nie jest kimś innym, kto ma w sobie więcej odwagi i determinacji. Kimś kto spełnia swoje marzenia albo jest na tyle otwarty, że nie przejmuje się porażkami. Szczerze mówiąc to najchętniej by się teraz upiła z Fran i wypłakała jej w rękaw.
Patrzył przez chwilę na Beth, a potem bez ostrzeżenia położył głowę na jej udach. Czuł dziwny spokój, gdy czuł bliskość jej ciała. Przymknął powieki. Na szczęście Beth, ręcznik całkiem nieźle się na nim trzymał. - Beth... - chciał coś powiedzieć, ale wyraźnie utknęło mu to w gardle. Milczał więc, westchnąwszy ciężko
Jej imię rozległo się w ciszy pokoju. Czy chciał jej coś powiedzieć? W każdym razie nie dowiedziała się tego bo tylko ciężko westchnął. Prawdę mówiąc miała ochotę zrobić to samo ale się powstrzymała. Zamiast tego położyła dłoń na jego głowie i zaczęła go delikatnie głaskać po włosach. Powinna go odesłać do łóżka by spróbował ponownie zasnąć.
Milczał dłuższą chwilę i pozwalał się głaskać po włosach. To go uspokajało. - Nie cierpię zasypiać. Bo od trzech lat, widzę w snach to samo. - śnił o Faith, a raczej o tym co z niej zostało. O szlochającej, krzyczącej z bólu i szoku córce. O tym co stracił - Jak zachlam to nie mam tych snów, ale też się nie wysypiam. Tylko raz spałem spokojnie. - rozchylił powieki, patrząc w nieokreślony punkt - Po wizycie Lamba, u Ciebie pod ścianą Przetarł twarz dłonią. - Idź spać Beth. Ja jeszcze posiedzę - dźwignął się i wrócił do pozycji siedzącej. Nie chciał spać. Nie chciał znowu tego widzieć
- Czasami śni mi się wybuch w sklepie, ale na szczęście nie co noc. Nie wiem jak ty możesz z tym funkcjonować.- dalej go gładziła po włosach. Chwilę się zawahała ale jednak otworzyła buzię. -Jak chcesz to możesz tam znowu spać.- zaproponowała mu i nie to nie był zaproszenie do łóżka.- Jeżeli oczywiście chcesz.- pozostawiła decyzję jemu. A potem tylko westchnęła. Podniosła się i cmoknęła go w czoło a potem ruszyła do swojej sypialni gdzie zaszyła się pod kołdrą.
Pokiwał głową, ale nie skorzystał za zaproszenia. Czuł, że po tym co między nimi zaszło, lepiej się trzymać na dystans. Wrócił więc do siebie, gdzie przespał niespokojnie pozostałe parę godzin. Rano już go nie było
Mabel może źle trafiła z Grantem, ale miała nadzieję znaleźć więcej szczęścia w mieszkaniu Sandersów. Bo skąd miała wiedzieć, że pan Sanders już tu nie mieszka? Pierwszy krok: Otworzyć drzwi. Mabel dobyła z kieszeni kilka standardowych wytrychów i zaczęła dłubać przy drzwiach.
Tylne drzwi domu Sandersów mialy gorsze zamki niż drzwi do sklepu, ale i tak byly nieźle zabezpieczone, jako, że całość jest połączona.
Rzucasz dwiema kostkami k6 na technikę + kradzież. Jeśli przekroczysz 27 otwierasz pierwszy zamek i możesz spróbować z drugim. Jeśli masz mniej niż 24 - łamiesz jeden wytrych.
Mabel dłubała, dłubała i dłubała, ale jakoś nic nie mogła wskórać. Może czas zmienić wytrych? Albo technikę? Ale drzwi raczej nie wyważy. Spróbujmy jeszcze raz innym wytrychem. Oby miała więcej szczęścia.
Rzucasz dwiema kostkami k6 na technikę + kradzież. Jeśli przekroczysz 27 otwierasz pierwszy zamek i możesz spróbować z drugim. Jeśli masz mniej lub równo 24 - łamiesz jeden wytrych.