Pustkowie ma to do siebie, że jest... puste. Można natknąć się tu na stare, pousychane, martwe drzewa, jednak nie dają one wiele cienia. Im dalej się podąża, tym bardziej ziemia zmienia się w sypki piach. Można się tu natknąć na intshe oraz pomniejsze stworzenia, takie jak kuropatwy czy pustynne liski. Nie można tracić czujności.
Drżącymi rękami wyciagnwela z pochwy przy pasku długi noz czy może już maczete i ścisnela go w spoconej dloni. NIe, zeby to moglo cos pomoc. W myslach przeklinala sie za nie wyciagniecie broni z plecaka. Nic nie mogla zrobic, byla zdana na Reda. Trzymała się kawalek za nim, by nie wchodzic mu pod nogi ale tez tak, by stwor nie mogl ich obejsc by dostac sie do Leanne.
Kiedy Red ruszył do skorpiona, Marchant uznał, że lepiej mu pomóc. Skorpion zajęty innym celem powinien zauważyć go dopiero po chwili dlatego pan redaktor pobiegł z załadowaną bronią i po chwili wystrzelił w poczwarę.
Red był albo tak odważny, albo tak głupi. Bo rzucenie się na zabójczy ogon alakdana to nie był mądry pomysł. Owszem, udało mu się chwycić za potężny odwłok ale okazało się, że nie da rady go tak łatwo oderwać. Rozwścieczony skorpion zaczął się kręcić, próbując zrzucić z siebie Rydera. albo chociaż dźgnąć go ostrym kolcem z jadem.
Marchant miał za to trochę oleju w głowie. Kostki na celność, próg: 30. Jeśli go nie przekroczysz, zauważasz bardzo niesympatyczną rzecz. Kula nie przebiła się przez pancerz bestii. Musi być jednak jakieś nieosłonięte miejsce, prawda? Mało tego, alakdan wreszcie zrzuca z siebie Reda. Prosto na Ciebie. Tak, dostajesz Redem w swoją przystojną twarz.
Skorpion klekocze szczypcami. Teraz upatrzył sobie Joela. Kostki dla niego na reakcję. Jeśli przekroczy 17 punktów, udaje mu się zrobić unik. Jeśli ma mniej, alakdan chwyta go za nogę, tym samym przewracając. Plecak, zza którego odważny Malone wystawia kuper przewraca się.
31> 30 Strzelił i drugi raz zdołał trafić, ale wiedział, że musi zaraz znowu odskoczyć, jeśli chce zachować głowę całą. Przebiegł się w przeciwną stronę do obrotu tego paskudztwa żeby może trafić w ten ogon blisko przy tyłku (nie w Reda!) albo jakieś odsłonięte miejsce.
Gdy plecak się przewrócił, Malone pisnął ze strachu jak panienka i poderwał się z miejsca, odbiegając zaledwie kilka metrów dalej, po czym przewrócił się, padając prosto na twarz. Wypluł piasek i znów poderwał się na nogi. - Malone, idioto, myśl! - wrzasnął na siebie. - Myśl, jak zabić tę bestię! Słaby punkt, zwierz musi mieć miękką część ciała! - krzyczał, dysząc ciężko. - Uważajcie na ogon, jad jest zabójczy! - ostrzegł pozostałych, po stokroć odważniejszych od niego. Strach odebrał mu jasność umysłu i za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, które miejsce na ciele olbrzymiego skorpiona jest jego słabym punktem.
Jim gdyby miał czas to pokręcił by głową nad Redem rzucającym się na potwora. On sam trzymał się w bezpiecznej odległości i obserwował ruchy zwierzęcia. Przecież nie chciał zostać zeżarty. Widząc co się dzieje wycelował i wypalił prosto w oczy zwierzęcia.Oddał trzy strzały jeden za drugim.
Kostki dla Jima na celność, próg: 35. Jeśli trafi trzy razy, udaje mu się usiec alakdana na miejscu. Jeśli trafi raz, skorpion znów się wścieka i szczypcami próbuje chwycić Marchanta za nogę. Wtedy dzielny i seksowny dziennikarz rzuca kośćmi na reakcję, by spróbować zrobić unik. Próg: 16.
Skorpiony to naprawdę sukinkoty. Alakdany w dodatku miały cholernie mocny pancerz chroniący je przed atakami. Czy to kul, czy zębów athwali bądź innych, nieznanych jeszcze drapieżników... to nie miało znaczenia.
Tylko jeden ze strzałów Jima był celny i trafił prosto w oko athawala. Pozostałe niestety nie wyrządziły zbytniej szkody zwierzęciu. Mało tego rozsierdziły go na tyle, że zwierz usiłował uchwycić Marchanda. Skoro więc był tym zajęty Ledwitch oddał kolejne dwa strzały w oko.
Marchant miał strzelać, ale nagle skorpion chyba zwrócił w końcu na niego uwagę. Pan dziennikarz cudem uszedł z życiem. Albo z nogą, za którą miał zostać chwycony. Ponownie wycelował i usiłował strzelić paskudę w pysk. Tym razem prosto w buźkę. Miał jeszcze cztery kule, licząc tę którą zaraz będzie chciał użyć.
Nie był głupi..., gdy skorpion go zrzucił sięgnął ponownie po strzelbę i strzelił celując w łeb skorpiona. Po czym odskoczył na kilka metrów od niego. Mógł wziąć z domu łom. Eh. Zrobił fikołka niczym Santos unikając dziabnięć, przykucnął i ponownie oddał drugi strzał.
Mogła się tylko cieszyć, że mężczyźni, oprócz profesorka nie boją się konfrontacji z potworem i nie wydali Lei na pożarcie, by samemu zwiać. Wyjrzala zza kamienia obserwując przerażające sceny. Nic nie mogła zrobić, choć miała ochotę zwiać z krzykiem i wrócić do domu. Ale zdawała sobie sprawę z tego, że nigdy by jej się to nie udalo. Musiała więc zostać.
Dziennikarz wcale nie był takim paniczykiem, za którego mogli go niektórzy brać. Tak naprawdę, to był całkiem twardy. Żeby ustrzelić szczękoczułkę, musi przekroczyć 28 punktów celności. Gdy się uda, robal może pożegnać się z częścią gęby. Przynajmniej nie będzie tak bolało, jak będzie kogoś zżerał. Próg dla Jima na celność to 34 punkty. Jeśli go nie przekroczy, kule odbijają się od twardego pancerza na głowie. To dzięki niemu alakdany były tak trudnymi przeciwnikami. Jeśli natomiast mu się powiedzie, trafia w lewe oko boczne. Skorpion uderzył sprawnymi odnóżami w piach i zdecydował się natrzeć na Marchanta, który chyba wpadł mu w oko. Czyżby to była samica? Jeśli tak, to była wyjątkowo zabójczą kochanką. Machać poczęła wściekle, silnymi szczypcami, próbując pochwycić mężczyznę. Choćby za rękę, choćby za nogę, choćby w pasie utulić i przyciągnąć do siebie niczym czułego kochanka. Jeśli Henry chce (a wierzę, że tak) zrobić unik, rzuca kośćmi a ich wynik dodaje do punktów reakcji. Próg ma bez zmian- 16 punktów. To zadziwiające, jak Red dobrze sobie radził. Jakby już kiedyś miał do czynienia z takim przeciwnikiem. Może nie z alakdanem, ale na pewno z czymś niebezpiecznym. Takich reakcji nie uczą w szkołach. Ani tym bardziej w slumsach. Zupełnie, jakby Ryder był szkolony do czegoś innego, niż praca w fabryce... Aby ustrzelić skorpionowi nogę, Red musi przekroczyć 17 punktów.
Rzuca jedna osoba: Parzysta liczba oczek- To naprawdę nie był dobry dzień. Od wschodu nadciągał ku wam kolejny alakdan. A przecież prawie nigdy nie były spotykane (o ile w ogóle spotykane) w parach. Czyżbyście trafili na okres godowy alakdanów? Nieparzysta liczba oczek- Zajęci strzelaniem, uciekaniem i krzyczeniem, nie zauważyliście, że już nie tylko skorpion jest zagrożeniem. Za plecami Jima rozległo się ryknięcie. Chwilę potem athwal, do którego należał ten dziewczęcy głosik przymierzył się do skoku w stronę Malone'a.
Nieparzysta liczba oczek- Zajęci strzelaniem, uciekaniem i krzyczeniem, nie zauważyliście, że już nie tylko skorpion jest zagrożeniem. Za plecami Jima rozległo się ryknięcie. Chwilę potem athwal, do którego należał ten dziewczęcy głosik przymierzył się do skoku w stronę Malone'a
- Athwal! - wydarła się wysokim głosem Lea zza kamienia, bo rozglądała się po okolicy. Wycelowała też w niego palucha.
Malone stał jak słup soli zastanawiając się, jak cało wyjść z całej sytuacji. Ocknął się dopiero, gdy panienka Hearness powiadomiła wszystkich o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Wtedy krzyknął jeszcze wyższym głosem niż Leanne kilka słów nienadających się do powtórzenia w kulturalnym towarzystwie, a widząc przymierzającego się do skoku w jego stronę athwala, jak prawdziwy mężczyzna, natychmiast rzucił się do ucieczki. Run, Malone, run!, chciałoby się zawołać. Inna rzecz, że doktor doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich szans na ujście z tego w jednym kawałku. Dlatego zaczął również krzyczeć: - Ratunkuuuu! bo nic mądrzejszego nie przyszło mu w tym momencie do głowy.
Niestey Jim nie miał szczęściwe a moze to zasługa wrzeszczącej dziewczyny. Faktem pozostaje, że kule odbiły się od pancerza głowy. Penie ogłuszjac trochę zwierzę ale nie zabijając. Krzyk dziewczyny uświadomił mu, że Malone jest w niebezpieczeństwie. Odskoczył więc na bok i strzelił do nowej bestii.
Wystrzelił i trafił paskudę w paszczę! Prawie się potknął, ale dotknął tylko ziemi i przeładowując szybko broń starał się działać szybciej, żeby nie dać się złapać. Na nieszczęście, połechtana kulą poczwarzyca zdecydowała się zawiesić na dziennikarzu oko na trochę dłużej, dlatego machnęła swoimi szczypcami tuż przed jego nosem. - Spierdalaj! - krzyknął jakże wymownie, dopiero co uchylając się od jej głodnych dotyku objęć. Zaczął biec, ale w pewnym momencie odwrócił się wycelował i wystrzelił w skorpiona słysząc gdzieś krzyki Malone, który znalazł sobie kolegę.
Red ewidentnie musi poćwiczyć. Wszystko robił intuicyjnie, jednak brakowało wykończenia. Ponownie kule minęły skorpiona, może krzyk dziewczyny, może kolejna bestia. - Ja pierdole - no Red się naklnie jak nigdy w życiu, a może kiedyś już tak klął. Nie stał jednak w miejscu, aby nie zostać trafionym przez skorpiona. Jednocześnie obiegł go na około stając za skorpionem który teraz dzielił go od athwala. Wycelował w kierunku obu bestii. Skorpion z przefasonowaną buzią chyba stracił trochę orientacji ale wciąż był groźny.
Henry. Henry miał naprawdę niesamowite szczęście. Cały czas o włos. O włos od podzielenia losu Wiktorii, o włos od przepołowienia, o włos od pocałunku ze skorpionicą. Bo tak, to była ewidentnie samica. W dodatku pokiereszowana i oszpecona samica. Szczękoczułka była już teraz tylko wspomnieniem. Aby znów trafić tę laseczkę, musisz przekroczyć 27 punktów celności. Jeśli Ci się to uda, trafiasz w kolejna nogę. Dobrze! alakdan się chwieje. Malone. Jeśli chodzi o odważnego doktora, to cała nadzieja w Ledwitchu. Athwal jest nieco chudszy od samicy, która zaatakowała drugą grupę. Kto wie, może to właśnie ten zbłąkany samotnik, którego wycie słyszeli pierwszej nocy? Kolejne kości na celność, próg 34. Jeśli trafisz, zwierz wykonuje naprawdę nieudany skok. Upada na postrzeloną łapę, i próbuje się podnieść. Jeśli nie, łapie Malone'a za bark i próbuje odciągnąć go w bok. Red. Dobrze, że też pilnował alakdana. Może i byli zagrożeni z dwóch stron, jednak to skorpion miał zabójczy jad w ogonie. Hm, pomyśleliście o tym? Jeśli Red zamierza odstrzelić szpikulec, musi mieć więcej niż 19 punktów (wynik oczek dodajesz do celności). Jeśli będzie równo, udaje się strzelić w końcówkę z jadem.
Ledwitch znowu minął swój cel o włos. Jakoś mu szczęście na tej wyprawie nie dopisywało. Skutkiem tego zwierz wykonał skok i chwycił Malonea za bark usiłując odciągnąć. Jim nie mógł go zostawić na pastwę losu. Szybkie spojrzenie w stronę skorpiona. Maił nadzieję, że szaleńczy pan Reda się powiedzie. Podbiegł bliżej athwala i znowu wypalił w jego łeb licząc, że rozwali mu czaszkę z tej odległości.
Cholerne szczęście! Nie wiadomo dlaczego pilnowało właśnie dziennikarzynę. Wycelował i oto strzelił w jedną z nóg skorpionicy sprawiając, że ta zachwiała się niebezpiecznie. Naczelny zdołał wywnioskować, że lepiej przyjąć bezpieczną odległość. Zostały mu jeszcze dwa strzały nie licząc dodatkowych nabojów, na które nie miał czasu. Wycelował ponownie, w jedno z bardziej odsłoniętych miejsc próbując skończyć zabawę ze zwierzęciem.
Wycelował i podążył za celem. Ogon skorpiona rozbryzg się jak arbuz. Cofnął się kilka kroków, a wzrok pokierował na bestię która ciągnęła właśnie Malona. - Kurwa - strzelił w kierunku skorpiona obiegł go łukiem i ruszył w kierunku Malona i bestii w biegu wycelował w dzikiego psa oddając strzały. Wiedział że teraz pozostało mu unikać szczypców skorpiona. Ogon już był nie groźny. Właściwie go nie było.
Pochwycony Malone pisnął jak panienka i o mało nie posikał się z bólu i strachu. Ale że jego?! Że akurat jego?! Przecież on tak kochał zwierzęta! On je wielbił, badał ich zwyczaje i tłumaczył głupim ludziom ich wyższość nad maszynami! Instynkt samozachowawczy kazał mu zrobić wszystko, co w jego mocy, by przeżyć. Bil athwala pięściami, kopał go mocno w bok, przeklinał go, na czym świat stoi, krzyczał by go puścił... Nie, tak naprawdę robił tylko to ostatnie. Chwycony za bark i wleczony po piasku nie miał za wiele możliwości samoobrony. Parę razy machnął ręką czy nogą, ale z marnym skutkiem, za to z wielkim bólem gryzionego miejsca.
Nie brał udziału w tej walce od samego początku. Niepostrzeżenie opuścił grupę Malone'a zanim na arenie zmagań pojawił się alakdan i rozpętało się piekło. Oddalił się w poszukiwaniach pejotli i zanim cokolwiek znalazł, z oddali usłyszał odgłosy strzelaniny. Wyglądało na to że sprawa jest poważna. Zatrzymał się i patrzył w tamtym kierunku dobre pięć minut zanim zdecydował się powrócić. Musiał przekalkulować sobie możliwe scenariusze, straty i zyski. I wychodziło mu na to, że warto było wrócić chociażby po samą Leę. Wiedział w końcu przecież, że Lea jest botanikiem i jej wiedza może być bardzo pomocna. Tak samo jak pomoc Jima w powrocie do miasta. Postanowił wrócić.
Jego oczom ukazał się obrazek jak z koszmaru, tyle że na nim nie robiło to jeszcze wrażenia. Wszyscy strzelali i pozbawiali się cennej amunicji, dającej im jakąś szansę na dotarcie do domu w jednym kawałku. Dziwił się że nie zostawili Malone'a jako przynęty i nie zaczęli uciekać. Zaczął biec w stronę skorpiona, po drodze wyjmując z plecaka siekierkę, sam plecak odrzucając gdzieś na bok. Alakdan chwiał się, więc nie było trudno domyśleć się że jest już poważnie ranny. Podbiegał od lewej, więc Marchant mógł go widzieć. Za cel ataku siekierką obrał kolejną nogę stwora. Gdy tylko znajdzie się dostatecznie blisko i nic mu w tym nie przeszkodzi, wykona potężny zamach mający na celu pozbawienie alakdana kolejnej części ciała.
Athwal zacisnął zębiska na barku piszczącego Malone'a. Doktor powinien siedzieć w domu i wyszywać koronki, albo znaleźć sobie inne kobiece zajęcie, zamiast pchać się na pustynię. I tak miał szczęście, że zwierz nie oderwał mu tej ręki jak to miało miejsce z nogą Wiktorii. Dobrze, że Ledwitch i jego gorące, seksowne i pewnie już spocone mięśnie byli na miejscu. Żeby trafić w tej zawierusze w łeb zwierzęcia, musisz mieć co najmniej 34 punkty. Red, by trawić z bestię musi mieć co najmniej 19 punktów. Dobrze, że Henry nie próżnował. Kolejny strzał, jeśli przekroczy liczbę 28 punktów, pozbawia alakdana kolejnej szczękoczułki. Skorpion zaczął szaleć. Próbując ustać na nogach, jakie mu pozostały, począł wierzgać ogonem, który stracił swój zabójczy kolec. Nie znaczy to jednak, że przez to jest niegroźny.
Kostki losowe: 2,5,8,12- ogon uderza w Leanne, łamiąc jej kilka żeber. Same złamania nie bolą, ale uderzenie już tak. Dziewczyna ląduje na ziemi, pozbawiona na moment tchu. 3,7,10,- ogonem dostaje Marchant. Prosto w głowę. Gdzieś pękła skóra, i teraz krew zalewa jego twarz. Boli. 4,6,9,11- Joel tak się czaił i czaił, że dostał ogonem szalejącego alakdana. Uderzenie odrzuciło go na kilka metrów. Przez niefortunny upadek Joel łamie lewą rękę w nadgarstku.
4,6,9,11- Joel tak się czaił i czaił, że dostał ogonem szalejącego alakdana. Uderzenie odrzuciło go na kilka metrów. Przez niefortunny upadek Joel łamie lewą rękę w nadgarstku..
38
Jim nawet się nie zorientował, kiedy nadbiegł Joel z toporkiem na jego nieszczęście zarobił z ogona alakdana i poleciał na kilka metrów. W tym samym czasie Jim w końcu się skupił i trafił w cel jak na porządnego myśliwego przystało. SZybka analiza sytuacji. Uskok w bok i kolejny strzał oddany w stronę bestii.