Być może kiedyś zawędrowało tu jakieś domowe zwierze, z którym głupi właściciel farmy wyszedł poza mury miasta. Na pewno żadne z nich nie wróciło, zaś do truchła dobrały się- jak sądząc po rozrzuconych, połamanych kościach- inshe.
Robert wymijał kości, aby nie zrobić szumu i nie spłoszyć zwierzyny. Widząc robotę inshów wzmocnił czujność i przygotował broń. Wolał już mylić kamień z kuropatwą, niż insha z kamieniem. Nawiasem mówiąc, gdzie te przeklęte kuropatwy?
Kuropatwy raczej nie powinny tu przebywać. Tak by przynajmniej mógł pomyśleć każdy, kto czuł grozę, jaka biła od rozrzuconych kości. Ale... a może? Robert znowu ma szansę zobaczyć kuropatwę. Rzuca dwiema kośćmi, a ich sumę oczek dodaje do punktów percepcji. Jeśli przekroczy 16 punktów, udaje mu się dostrzec niewielkie stadko urzędujące w oddali.
Roberta, po jego burzliwym życiu, nie zdziwi już nic. Nawet kuropatwy w tak posępnym miejscu. Ujrzał stadko-nie do pomylenia z kamieniami- i zaczął ostrożnie i cichutko posuwać się w jego stronę. Uważając na kości oczywiście. W końcu podniósł broń i wycelował w największego ptaka.
Nie tak szybko! Kości jest dużo, i trzeba uważać, by na nic nie nadepnąć. Dlatego trzeba rzucić dwiema kośćmi, a ich sumę oczek dodać do punktów reakcji. Jeśli będzie ich więcej niż 15, Robertowi udaje się podejść. Wtedy też może oddać strzał. Aby ustrzelić tłuściutką kuropatwę, musi mieć po rzucie kośćmi więcej lub równo 21 punktów.
Robert nie powtórzył już błędu z wywalaniem się o trawę-może tracił czujność w "łatwych" terenach, a kości zmuszały go do perfekcyjnej czujności. Bez problemu podkradł się do kuropatw, zatrzymał w bezpiecznej odległości-na tyle daleko, by ich nie spłoszyć i na tyle blisko, by nie spudłować. Strzelił. Kuropatwa poruszyła się i zdawało się, że kula minie ją o włos…ale nie! Trafił! Teraz musiał działać szybko. Wycelował i wystrzelił znowu, mając nadzieję dosięgnąć drugiego ptaka, zanim tłuste ptaszyska wzbiją się zbyt wysoko w powietrze.
Tłuściutka kuropatwa nawet nie zdążyła pomyśleć, co się stało. Nabój rewolweru trafił ją w szyję, by po chwili mogła się wykrwawić. Aż się chciało zrobić z niej pieczeń. Ale, ale! Czy uda się powtórzyć strzał? I to w chwili, gdy reszta ptactwa poderwała się do lotu? Łączysz punkty reakcji oraz celności, a następnie dodajesz do nich łączna liczbę oczek dwóch kostek. Aby się udało, musisz mieć więcej, lub równo 32 punkty.
reakcja i celność: 25 +5 = 30 +3 za 12 punktów celności = 33!
Po chwili napięcia okazało się, że Dempsey ustrzelił i drugiego ptaka! Z uśmiechem obserwował jak kuropatwa spada na ziemię, po czym poszedł zgarnąć swoją zdobycz. -Zdradziłaś, kurwo mnie, pistolet sobie kupię... nucił, klękając przy pierwszym ustrzelonym ptaszysku.
Dwa kuraki, to nie było byle co. Dwa kuraki, to była czyjaś tygodniowa pensja, albo obiad na kilka dni oraz pierze, które też można było wykorzystać. Więcej Robert nie zdąży upolować. Chyba, że wybierze się w dalszą pustynną podróż marzeń. Ale to mało prawdopodobne ponieważ czuł, że chce mu się pić. Czas zebrać łup i ruszać w drogę powrotną.
Robert, po prowizorycznym oprawieniu kuraków (przy akompaniamencie piosnki o niewiernej dziwce, hehe), poczuł pragnienie i sięgnął do plecaka po bukłak z wodą. W teorii miał zapasy na to, aby iść dalej, ale… słońce, odbijające się od piasku oślepiło go na moment. Światło, to tylko światło, światło jest dobre, światło jest czyste, światło odradza, światło, światło… Powtórzył sobie tą mantrę w głowie aby poczuć się lepiej, ale za późno, poczuł nadciągający przypływ paniki. Wcześniej nie miał problemów z nerwami. Wcześniej miał dwoje oczu. Zaklął pod nosem, zamrugał i-już widząc- drżącymi rękami schował łup i wodę do plecaka. Ruszył w drogę powrotną, nie chcąc być w tym przeklętym miejscu ani chwili dłużej. Powinien być wdzięczny pustyni za to, że obdarowała go tłustym łupem… …ale przecież pustynia pozbawiła go oka i dawnego życia.