Patrick zmarszczył brwi, a potem westchnął. Znał Granta ze szpitala, bo kiedyś przez chwilę tam pracował jako konsultant, zanim zaczął pracę na własny rachunek.
- Joshua, mówiłem Ci, uważam, że nie potrzebujesz takich ilości, jakie zażywasz... - urwał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby Grant nie był przyciśnięty, to aż tak by nie nalegał. - Prześlę ci receptę pocztą, ale tylko pod warunkiem, że przyjdziesz do mnie na wizytę. W porządku?
Potraktuj to, jako przyjacielska przysługę.