Odprowadził Beth wzrokiem gdy odeszła do jeziorka, chwilę się jej przyglądał. Po czym wrócił do sprawdzania pojazdów. Nie chciał by na środku pustyni coś się złego wydarzyło. Nie przewidywał awarii. Wszystko musiało być perfekcyjne. Wszystko musiało cykać jak w zegarku.
Gdy Beth wróciła podniósł się.
- Tak możemy jechać - rzucił sprawdzając jeszcze raz umocowane bagaże. Usiadł na motocykl zasunął kurtkę, jeszcze raz wychylił się by pocałować Beth.
- W tamtym kierunku, do drogi a potem w stronę miasta - wskazał dłonią nasuną chustę na twarz i gogle na oczy.
Po pustyni rozległ się warkot silników. A po chwili nie tylko można było słyszeć ale i widzieć kurz sunący pustynną drogą.