Niewielka karteczka papieru dobrej jakości pachniała opium. Była precyzyjnie wsunięta w drzwi - nieuważny przechodzeń jej nie zauważy, ale wchodzący właściciel mieszkania owszem.
"Jak to mówią, mój drogi Ravenie: żaden dobry uczynek nie pozostaje bez kary. Więc nie miej mi za złe tego, co stało się na posterunku.
Jestem Ci winna drinka. Albo raczej całą butelkę whisky. Jeśli tylko będziesz miał na to ochotę - daj mi znać. Obiecuję, że nie będę gryzła.
(W razie niemocy w przeczytaniu: Szanowny Panie Crow,
Pańska wiadomość ugodziła mnie niczym rozgrzany sztylet, raniąc moje próżne kobiece serce. W niepamięć puszczam słowa sugerujące pustkę bytującą rzekomo w mojej głowie, wszak zrozumiałym jest, że nadal się Pan na mnie gniewa. (Acz zupełnie niepotrzebnie. Jedyne co się stało to nasz incydent w archiwum. Cokolwiek kryło się w tych pomieszczeniach, tam właśnie zostało. Proszę się tego trzymać).
Ale że wątpi Pan w moją chęć spotkania?! Panie Crow, proszę mi wierzyć – jeszcze żaden z mężczyzn nie otrzymał ode mnie zaproszenia. Spotkało Pana wyróżnienie, o którym inni mogą tylko marzyć. Dlaczego, zamiast korzystać, bawi się Pan ze mną w podchody?
Więc… Co do ostatniego zdania Pańskiej wiadomości: grozi mi Pan czy obiecuje?
Szanowny panie Crow, Bardzo miło było mi pana poznać na otwarciu kawiarni mojej i Theresy. Byłbym jednak wdzięczny gdyby na przyszłość miał pan inną towarzyszkę-oszczędzi tym samym pan nerwów nam wszystkim. Serdecznie pozdrawiam, R.D.
PS: Wydaje się pan sympatycznym mężczyzną, szkoda pana nerwów na kobiety…pewnego rodzaju. PPS: Ładnie pan przywalił temu malarczykowi. Jeśli on również ma na oku moją Theresę to jestem panu winien drinka.
zastanawiałam się długo nad Pańską propozycją. Myślę, że jest do dobry sposób na odbicie się od dna. I cieszę się, że będę mogła Panu w jakiś sposób pomagać. Proszę mi tylko powiedzieć od kiedy mam zacząć to się zjawię.
na wstępie chciałabym prosić Cię o wybaczenie. Nie powinnam była znikać, zapadać się pod ziemię. To było strasznie nierozsądne i zmartwiłam oraz narobiłam roboty wielu osobom. Mam nadzieję, że nie postawiłeś całego komisariatu na nogi żeby mnie szukać, a jeżeli tak to jeszcze raz przepraszam. Możesz jednak się domyślić w jakim byłam stanie. Nie postępowałam racjonalnie i logicznie. Po wyjściu ze szpitala, po śmierci Kevina... Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Chciałam przestać istnieć, po prostu. Przyznaję, że chodziły mi po głowie myśli samobójcze. Jednak powtarzałam sobie, że Kevin by tego nie chciał. Obojętnie gdzie się teraz znajduje nie wybaczyłby mi, że skończyłam z własnym życiem, skoro los ofiarował mi tylko jedno. Słyszałam pukania do drzwi, widziałam tytuły w gazetach. Co za hieny tam pracują... Myślałam, że łez mi już wystarczy, lecz tekst o tym, że uciekłam z kochankiem dobił mnie jeszcze mocniej. Teraz już łez mi zabrakło. Uwierz, że mogłabym utopić w nich pół Zigguratu. Chciałabym się z Tobą spotkać. W końcu byłeś najlepszym przyjacielem Kevina. I czuję, że jestem Ci winna jakiekolwiek wyjaśnienie, żeby się czuć szczera przynajmniej sama ze sobą. Jednak błagam Cię... Nie podejmuj tematu związanego ze śmiercią mojego męża. Mój umysł jest wystarczająco okrutny podsyłając mi wspomnienia najpiękniejszych chwil, a piękne mieszkanie zamieniło się w klatkę pełną naszych zdjęć.
Przepraszam Cię najmocniej, mam nadzieję, że przyjacielu.
Muszę przyznać, że pański list był dla mnie zaskoczeniem. Dziękuję za zainteresowanie, chociaż nie wiem czemu sobie go zawdzięczam. Na szczęście dziennikarze nie są już tak uporczywi. Mam nadzieję, że poczynania policji nie sprowokują ich do kolejnych prób wejścia z butami do osobistego życia. Zarówno mojego jak i brata.
chciałabym przeprosić za brak odzewu z mojej strony. Miałam pewne kłopoty, dość poważne, ale wszystko skończyło się dobrze. Mam tylko jeden problem, który muszę rozwiązać - nadal poszukuję pracy. Chciałam się zapytać, czy oferta sprzątania u Pana jest nadal aktualna?
ostatnio traktujemy się w sposób, który zakrawa nie tylko na masochizm, ale i sadyzm. Przyczyn jest z pewnością wiele, większość - jak mniemam - czai się w podświadomości. W lękach, pragnieniach i niezaspokojonych potrzebach. Mogłabym rzec, że mnie po prostu nie rozumiesz, ale gorszy jest brak jakiegokolwiek starania się, by zmienić ten stan rzeczy. Wolisz sobie imaginować, przypisywać mi cechy, których nie mam lub zupełnie odwrotnie. Nie. Nie widzę winy tylko w Tobie. Po prostu to, że ja jestem tutaj głównym problemem jest aż nazbyt oczywiste. Ale przecież wiedziałeś o tym od samego początku. Prawda?
Wydarzenia w Confiteorze uświadomiły mi parę rzeczy. Przede wszystkim Twój stosunek do Alice. Wbrew pozorom nigdy nie kwestionowałam Twojego prawa do kochania jej. Rozumiem to - nie jestem potworem. Nie wzięłam jednak pod uwagę, jak bardzo mocno jeszcze tkwią w Tobie uczucia do tej kobiety… Tak swoją drogą, wcale mnie to nie dziwi. Myślałeś z pewnością, że Cię lekceważę, że Twoja prośba bym trzymała się od niej z daleka jest dla mnie niczym. I gdyby coś stało się Alice wtedy w Confiteorze obwiniałbyś o wszystko moją osobę. Cóż, najprawdopodobniej mialbyś rację. Wypadek naraził wszystkich. W każdym razie, chciałam porozmawiać z Twoją byłą żoną ostatni raz - na Twoich oczach, na Twoich zasadach, bez ukrywania tego spotkania, nie chciałam musieć później kłamać. Wiedziałbyś o tym, gdybyś od czasu do czasu zechciał ze mną porozmawiać.
Reczy między nami stały się zbyt skomplikowane, bym mogła to rozwiązać w pojedynkę. A rozwiązanie jest przecież konieczne, postawienie spraw jasno uspokoi nasze życia. Razem bądź osobno. Bo ja, drogi Ravenie, bardzo lubię wiedzieć na czym stoję. I tym razem wyjątkowo nie chcę oceniać sytuacji z góry. Chcę wiedzieć, co masz do powiedzenia.
Spotkajmy się.
Skończ to, co jest między nami, oddając mi to, co należy do mnie. Wtedy postaram się już nigdy nie wchodzić Ci w drogę.
Albo.
Przyjmij mnie z całym inwentarzem. Nie potrafię się zmienić z dnia na dzień. Potrzebuję czasu. I punktu zaczepienia.
Mogę mieć wszystko, czego tylko chcę. Ale Ciebie nie mam zamiaru brać siłą i za wszelką cenę.
przyjemnie wspominam nasze ostatnie rozmowy. Co powiesz na to bym wpadła do Ciebie w tym tygodniu? Zrobimy wspólnie kolację, albo zamówimy, bo nie gwarantuję, że kuchenka nie wyleci w powietrze. Stęskniłam się za Tobą i mam drobny interes. A właściwie kilka pytań. Mam nadzieję, że się zgodzisz.
Jest szansa odkupienia win? Czy jestem na straconej pozycji, mam coś co mogło by cię zainteresować. Bez lania po mordzie, to nie jest tak ze było mi wszystko jedno, że nic mnie nie obeszło, byłem tylko chłopakiem z podwórka, zwykłym dzieciakiem jak inni, dla każdego wszystko było za wcześnie. Za dwa dni w opuszczonym szpitalu.
Szanowny Panie Crow, w związku z ostatnim wydarzeniem, w którym - jak mi wiadomo - wziął pan udział z panną Valmount, klub poniósł drobne straty. Zatem rekompensatą byłoby odpracowanie na zabawie jako selekcjoner gości.
Kiedy Raven wrócił do domu mógł na wycieraczce przed drzwiami dojrzeć zawiniątko. Zawiniątko, które strasznie dziwnie pachniało. Co było w środku? Dorsz z odciętym łbem. Czyżby ostrzeżenie?
wszystko w porządku po burzy? Mam nadzieję, że siedziałeś w domu. Ja miałam w Morganie małe urwanie głowy, bar wygląda strasznie. Zmarła młoda dziewczyna, dostała szkłem w brzuch. Wiem, że to nie moja wina, ale czuję się okropnie. Mi nic nie jest, nie wiem jakim cudem. Odezwij się, wpadnij do mnie.
Mam nadzieję, że burza nie wdarła się do Twego mieszkania i jesteś cały oraz zdrowy. Jeśli potrzebujesz pomocy albo brak ci ciekawej lektury, daj znać.
dziękuję raz jeszcze za opatrzenie ran podczas burzy oraz za użyczenie odzienia. Zakrwawionej koszuli w żaden sposób nie dało się doczyścić, zaś ta druga... Cóż. Przyjmijmy, że ona również nie nadaje się do zwrotu.
Przyjmijmy również, że jestem panu winna drinka. Może się pan upomnieć wedle kaprysów i czasu, jaki pan dysponuje.
Reebentoff
Do listu była dołączona paczka, w której znajdowały się dwie nowe koszule. List pachniał opium tak, jak perfumy Reebentoff.
cieszę się, że nic ci się nie stało. U mnie było tylko więcej strachu niż rzeczywistych szkód. Wszystko na szczęście już wróciło do normy. Wracasz do pracy? Mam nadzieję, że pamiętasz o obietnicy pokazania mi posterunku. Ja w zamian przyszykuję lekką i zabawną lekturę.