A dlaczego nie z nim do że żyje w slamsach nie oznacza że jest złym człowiekiem, chyba nie jest, nie pamiętał. Dobrze że nie słyszał myśli narratorki bo jej nieśmiałość odebrał by jako pogardę dla tych z niższych klas społecznych, a tym bardziej gdy kierowali się do drugiej strefy. - A czym się pani właściwie zajmuje? - zapytał idąc tak tym spacerkiem, no niewiele rozmawiali, jakoś Reder nie mógł znaleźć tematu do rozmowy. Dopiero przed samym domem postanowił się odezwać. - Jeśli jest pani bardzo zajęta to to ja może - wskazał na drogę powrotną, nie był zdecydowany, sam nie wiedział co się z nim dzieje, nawet nie wiedział czy to dlatego że tak mało pamięta se swojego życia czy to wrodzona nieśmiałość.
- Pracuje jako sluzba.. - zle to brzmialo, dopiero teraz to sobie uswiadomila. Sluzyla komus, jak pies. Skrzywila sie az na te slowa i mysli i dreptala dalej, az dotarli do mieszkania jej ojca. - Nie, nie, mam dzien w sumie wolny. - zapewnila od razu. Skoro juz przeszli ten kawalek drogi i on nie chcial pieniedzy to przeciez ni odesle go teraz do domu. Otwarla drzwi i weszla do srodka. Dopiero teraz pomyslala ze w sumie mezczyzna moze zrobic jej cos zlego, albo okrasc dom. Zaniepoekoila sie tym troche, ale przeciez go nie wyprosi. Po wejsciu do mieszkania poszkla do kuchni i wyciagnela kawe z szafki, a potem poszukala filizanek, cukru, mleka.. Kto wie jaka on kawe pije.
Nie zabrzmiało to źle, zabrzmiało normalnie, przynajmniej w uszach Reda. Przytakną tylko głową, on nawet tutaj nie był no może raz czy dwa, a przynajmniej nie pamięta. Wszedł ostrożnie do mieszkania z uwagą obserwując jego w wnętrze. Nagle sobie wszystko przypomniał był mordercą psychopatą, spojrzał na dziewczynę jak wilk na owieczkę a dłonie zacisnęły się na kawiarce niemal ją miażdżąc. Och taki żarcik narratora. Postawił ostrożnie kawiarkę na stole jakby stawiał dzban z porcelany, sam nie wiedział skąd w nim taka delikatność, może była tylko pozorna, zapewne taka była ale on o tym nie wiedział. Dla niego każda maszyna miała niejako duszę, z każdą mógł rozmawiać, ale i stłuc ją kluczem. - Tu ja postawię - zostawił ją na stole po czym dał dwa kroki do tyłu - tutaj mieszkasz, ładnie... u mnie nie jest tak ładnie - och komplemenciarz. - Dlatego nie chciałaś wejść - taki to z niego żartowniś, uśmiechną się lekko i dość niepewnie, sam nie był pewny swojego żartu, pewnie czerstwy jak tygodniowy bochenek chleba u niego w chlebaku.
Przeniosla maszyne na jej stale miejsce i zabrala sie za parzenie kawy. - Prosze usiasc. - wskazala jedno z dwoch krzezelek przy stole. - Jaka kawe pan pije? - zapytala jeszcze i przygotowywala wszystko. I dla siebie i dla niego. Co prawda ona pila kawe pol na pol z mlekiem, jak dziecko, ale inna jej nie smakowala. Nie oceniala Reda na podstawie jego statusu, a po zachowaniu. Na razie miala o nim dobre zdanie. Byl mily i pomogl jej na miejscu z kawiarka, mimo ze mogl powiedziec ze zajmie mu to kilka dni. - Wlasciwie to mieszkanie mojego ojca, teraz przenioslam sie do pracodawcy.. Spedzam tam wiekszosc czasu wiec tak jest latwiej, a ojciec ma troche prywatnosci. - wyjasnila i postawila na stoliku filizanki z kawa. Miala nadzieje, ze bedzie smakowac Ryderowi, a koncu to byla swego rodzaju zaplata. Sama usiadla na drugim krzeselku i poprawila kosmyk wlosow, ktory uciekl z koka. - Och, nie, nie! - zaprzeczyla od razu. - Po prostu.. nie sadzilam, ze to odpowiednie.. ze nie powinnam tam wchodzic.. - zamotala sie. - Chc tutaj tez.. ale ojciec moze przyjsc, wiec.. - pokrecila glowa. W sumie nie wiedziala czemu go zaprosiloa, mogla nalegac na zaplate. Ale moze chciala z kims porozmawiac?
Nawet gdyby mu nie smakowała to by nie powiedział upił łyk świeżo zaparzonej kawy, zapach roznosił się w całym domu. - Działa! - rzucił podekscytowany, no kawa najwyraźniej mu smakowała, nawet gdyby była to największa lura na świecie nie do wypicia, wypił by ją i powiedział że pyszna, kawa była dobra, ale towarzystwo było lepsze. - Nieodpowiednie? Dlaczego... - urwał nagle by sie poprawić, spuścił głowę jakby czuł się winny swojej ciekawości - przepraszam nie powinienem pytać.
- Ciesze sie, ze udalo sie ja naprawic. - usmiechnela sie znad filizanki i obserwowala Reda. Na prawde miala nadzieje, ze mu smakuje, ale nie zamierzala go pytac, bo to jak proszenie sie o komplementy. - Po prostu.. - odstawila filizanke. - Nie sadzi pan, ze nie wypada zeby samotna kobieta wchodzila do domu obcego mezczyzny? - zamienila wyjasnienie w pytanie.
- Obcego? - Zrobił zdziwioną minę odstawiając filiżankę która w jego dłoniach naprawdę wyglądała na malutką. - Pani mnie znała! To jaki ja obcy? - dodał robiąc ciekawą minę - to ja powinienem się zastanawiać nie pani, nawet nie wiem jak pani ma na imię yyy to znaczy nie to że chcę mówić po imieniu - zaczął się szybko tłumaczyć no bo co on ja pyta, co się w ogóle interesuje. Naprawił działa kawa wypita do domu marsz. - Jak by coś było potrzeba, naprawić, to juz wie pani gdzie mnie szukać.
Usmiechnela sie szeroko, szczerze, wyraznie rozbawiona. Ale nie wydawala sie z niego nasmiewac. - Nie, nie, to nie tak. Po prostu nie wypada, zebym przebywala z panem czy jakimkolwiek mezczyzna sama w jego albo swoim domu. Tutaj tez jest to naciagane.. - miala nadzieje, ze wyjasnila. - Najlepiej isc z przyzwoitka.. to znaczy z kims takim, kto.. hm.. - zastanowila sie jak to wyjasnic. - Zeby nie stalo sie nic nieodpowiedniego i.. - zamachala rekami, bo nie mogla znalezc slow - zeby nie bylo plotek. - poczula sie troche niezrecznie z tym calym tlumaczeniem i chciala zamaskowac to napiciem sie kawy. - A na imie mam Naina. W koncu ja znam pana imie.. - dodala po chwili ciszy. Porozmawiali jeszcze zapewne przez chwile, a potem Ryder wyszedl. Naina posprzatala, zostawila ojcu kartke i tez wyszla