- W rzeczy samej - powtórzył za nim, wpuszczając młodego adepta sztuk lekarskich do środka. Rzeczywiście, na takich ludzi patrzy się nieco inaczej. Jednak gdy ma się córkę, choćby najporządniejszą w mieście, to każdy może być podejrzanym. - Michael Brightlight - przedstawił mu się i uścisnął Howardową dłoń. Dość mocno. - Lucy, nie każ swojemu koledze czekać!
- Oczywiście, tato. Jestem już gotowa - powiedziała wychodząc z sąsiedniego pokoju, w którym zapinała buty.
- Bawcie się dobrze i przyprowadź ją proszę najpóźniej o dwudziestej - oznajmił pan Brightlight Victorowi.