Małe mieszkanie KATE MOON Mieszkanie ma dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Sprzęty: - mała kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem - maszyna do pisania
Wciągnął gacie na dupę, mając ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie chciał jednak Kasi denerwować jeszcze bardziej, chociaż musiał zrobić coś na co miał ochotę już od dawna. Cholerna kusicielka! Ale, ale... zanim to się stało, to polazł po koszulę, pokazując się w oknie wszelkim starym plotkarom. Nałożył koszulę, wcisnął stopy w buty i narzucił na siebie marynarkę. - Co złego to nie ja, prawda Kasiu? Uśmiechnął się do kobiety i nie dał jej odpowiedzieć, łapiąc w pasie i całując. Na miły początek dnia! Puścił ją i po prostu wylazł z mieszkania.
Pojawił się znowu. Tym razem nawet wykąpany i czysto ubrany. Z nikim się nie lał, nic nie spalił, nikogo nie oszukał, nawet nie pił! Ale w rękach trzymał pakunek z dwoma (?) sweterkami. Zapukał do drzwi i gdy tylko Kate stanęła w drzwiach, uśmiechnął się do niej i wlazł do środka, nachylając się po całusa.
Kończyła akurat zmywać naczynia, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wytarła ręce w wiszący na uchwycie piekarnika ręcznik i poszła otworzyć. - Charlie- bardziej stwierdziła niż zapytała czy zdziwiła się na jego widok. Zanim cokolwiek zrobiła już właził do środka domagając się całusa. Jakby to jego było! Musnęła jednak ustami jego policzek i zamknęła drzwi. - No, no. Tym razem wyglądasz lepiej, McCoy. Nikt ci nie wlał po drodze? - uśmiechnęła się.
A niech sobie żartuje! Przestanie jak otrzyma prezenty! Charlie zamknął drzwi za sobą i podszedł do stołu, na którym położył pakunki. Ściągnął kapelusz i odrzucił go na bok, zastanawiając się co dobrego Kasia ma na obiad. - Mam dla ciebie prezent. Otwórz. Dumny z siebie, uśmiechnął się szeroko i trochę jak na szpilkach czekał aż Moon wyrazi opinię o sweterkach. To chyba pierwszy prezent jaki kiedykolwiek od niego miała dostać. Rzuci się na szyję, na bank!
Kate i Charlie zajęci sobą zapewne nie zwrócili uwagi na to, że chłodziarka od jakiegoś czasu brzmiała niezdrowo. Coś jakby w niej stękało, jakby zębatki nie chciały się o siebie zaczepiać. Trochę tak jakby trzeszczała i piszczała. Może psuła się? A może tylko wykonywała swoją rutynową pracę i schładzała tak jak było jej przeznaczone, może to tylko dzisiejszy upał utrudniał jej pracę bardziej niż zwykle?
- Prezent? Dla mnie? - zdziwiła się. Nigdy, ale to nigdy nie przynosił jej prezentów! Tym bardziej zaciekawiona podeszła do stołu i czym prędzej otworzyła pakunek by... wyciągnąć z niego dwa wełniane sweterki. Jeden w odcieniu lula-róż, drugi błękitny. Popatrzyła zdziwiona na Charliego, bo czegoś takiego to się nie spodziewała. - Swetry? Skąd wiesz jaki rozmiar ubrań noszę? - myszkował w jej szafie, czy może miał takie dobre oko? Wzięła ten liliowy i od razu poszła do sypialni, żeby przymierzyć. Chyba przypadkiem nie domknęła drzwi! Z tego wszystkiego nie usłyszała odgłosów, jakie wydawała psująca się lodówka.
Oczywiście, że miał dobre oko! W końcu nie raz i nie dwa, zawiesza oko n sylwetce Kasi! Ale na pytanie nie odpowiedział, uśmiechając się i czekając aż Moon ruszy się i przymierzy. Bo może babcia ma już nie te lata i jeden rękaw jest dłuższy? Charlie popatrzył za Kaśką i zignorował dziwne odgłosy w chłodziarce, bardziej zainteresowany pisareczką. Wstał i ruszył za kobietą, porywając drugi sweter. Jakieś alibi musi mieć! Przed pokojem odczekał pięć sekund i wlazł do środka.
Chłodziarka jednak wcale nie czuła się dobrze. Jej mechaniczne serce ostatecznie postanowiło odpocząć i zastygnąć w bezruchu na wieki. Z ostatnim tchnieniem mechanicznych trzewi rozległ się trzask pękającej zębatki i był to zarazem ostatni dźwięk jaki lodówka z siebie wydała. Zamilkła. Na zawsze. Ze szczelin zaczęła wydobywać się woda. W panującym upale wcale nie było trudno o to aby lód zaczął się szybko roztapiać. Kap kap kap. Od małej kałuży się zaczyna... W ścianie za lodówką coś zachrobotało.
- Do twarzy ci! Zdecydował, odzywając się dopiero gdy Kacha miała już sweterek na sobie. Puścił jej oczko i uśmiechnął się, zaraz jednak informując, że jest umówiony i musi uciekać. Zebrał się więc i zniknął z mieszkania, obiecując prędki powrót.