Chwilę się zastanawiał nad wybraniem tego numeru, ale w końcu ze słuchawką przystawioną do ucha, wystukał kilka cyfr na aparacie. Sygnał, kolejny. - Ida?
Zakładam, że to był czas, kiedy jako-tako można było porozmawiać, a Ida dowiedziała się, że została ciocią i tyle-o-ile posprzątała, ojojoj. - Henry! - przywitała donośnie i sapnęła. Bo padnięta była. - Nicciniejest? Mamnadziejężedobrzeznieślicieburzę - powiedziała zaraz na jednym wdechu, stąd brak spacji, by pokazać, jak szybko to poszło!
- Nic ci nie jest? - powiedział w tym samym czasie co Ida i pewnie z równą szybkością. Chociaż na ostatniej prostej zwolnił przysłuchując się jak wyrzuca z siebie kolejne słowa. - Tak, nic mi nie jest. Fanny i Will również mają się dobrze. - mówił siadając na fotelu w gabinecie. - Jak noga twojej siostry?
Gdyby nie była tak padnięta i przerażona myślą, że Isabela będzie roznosić woń spoconych mężczyzn z miejsca, w którym przesiadywała, to pewnie by się zaśmiała za zgranie. - Dziękuję, mi też nic nie jest, akurat pod tym względem miałam szczęście - odetchnęła i pokiwała głową na słowa o Fanny czy Willu. - To dobrze, że u was wszystko jest w miarę w porządku - przyznała, bo pewnie na myśli miała te całe sprzątanie i szkody materialne. - Um... kuśtyka i nadal zraniona - powiedziała. - Nie jestem pewna.
Tak. Pokiwałby teraz głową, zamilknął i nie wiedział co powiedzieć. Ale trzeba było mówić cokolwiek. - To dobrze... pewnie byłaś w teatrze w tym czasie? - zapytał zerkając przelotnie na zegarek, jeśli już o czas chodziło. - Dzwoniła do ciebie Charlotte?
Ida uśmiechnęła się szeroko. - Jakbyś zgadł, Henry - przyznała nieco weselej niż dotychczas. - Tak, z Gertrudem siedziałam - dodała po chwili, jakby miała poczucie, że musi się tłumaczyć. - Nie, nie dzwoniła, ale napisała - powiedziała. - Tak się cieszę, że urodziła! - dodała wesoło, zastanawiając się czy Henry już wie, czy jeszcze nie.
- Miałem do nich zadzwonić. - Albo wysłać list Aurorze. Gertrud był zbyt... zabiegany chociaż oboje żyli w bajkowych światach. - Dobrze, że z Gertrudem wszystko w porządku. - uśmiechnął się do telefonu. - Niedługo wpadnę ją odwiedzić. - No tak. Może akurat by na siebie trafili? Zrządzeniem losu.
- Tak, póki byliśmy w teatrze to akurat nic nie groziło - przyznała. - Dalej to nie wiem, ale mam nadzieję, że jemu też nic się nie stało - powiedziała po chwili. Jakby nie było to Ida przecież jest osobą troskliwą! - Nie tylko ty masz zamiar - westchnęła. - Naprawdę, cieszę się, że nic wam nie jest - napomknęła. I jeśli Henry nie miał nic do dodania od siebie to Ida go przeprosiła, ale musiała kończyć, przy czym - jak zwykle, jej się na ostatnią chwilę przypomniało - wspomniała o tym, aby się spotkać.