W dzień oglądać można odbywające się na scenie przedstawienia kuglarzy, akrobatów, połykaczy ognia i tancerek. Wieczorem, gdy nie rozgrywa się na niej główne przedstawienie, pojawiają się muzycy a deski sceny służą za parkiet do tańca. Jeśli masz odwagę, możesz przyłączyć się do tancerek brzucha bądź trupy muzycznej.
Scena znajduje się na samym środku placu i otoczona jest rzędami straganów pełnych najróżniejszych bibelotów. Można zasiąść przy jednym ze stoliczków rozstawionego namiotu-kawiarni z zamówioną kawą lub herbatą, wziąć udział w loterii fantowej, czy też zmierzyć się z kimś w uderzeniu w specjalny worek. Alejkami festynu przechadzają się poprzebierani za zmyślone płomienne stwory wynajęci aktorzy czy żonglerzy na szczudłach. Niekiedy skąpo odziane tancerki noszą czasem ze sobą koszyki mieszczące kolorowe konfetti, którymi obsypują przechodniów. Wszędzie panuje rozgardiasz, zewsząd dobiegają odgłosy dzwoneczków, grzechotek czy darbuki.
loteria fantowa:
Koszt rzutu wynosi 1 Kredyt (należy to uwzględnić w wydatkach!). K12 Losowa: 2- sznur sztucznych pereł 3- rękawiczki do prowadzenia pojazdu 4- broszka z cyrkoniami 5- kupon zniżkowy do Chimery 6- darmowe zaproszenie na pokaz połykaczy ognia 7- gra w kulki 8- darmowy alkohol na terenie festynu 9- kupon zniżkowy do Salonu Piękności 10- drewniany flecik 11- paczka prezerwatyw 12- okulary przeciwsłoneczne
ceny i stoiska:
STOISKO Z BIŻUTERIĄ:
pierścionek ze szklanym oczkiem - 60 ril
pierścionek pomalowany złotą farbką z cyrkonią - 1 K
Z apartamentu Pirce było blisko, wiec urządzili sobie spacer, podczas którego Fabian zapewnił, że nie jest głupi by się bić. (taaaaaa) W końcu połamane palce by go kosztowały utratę pracy. Dotarli na terenteren festynu. I jak tu przy Odette kupić swierszczyka, którego miał dla jak podrzucic Natusiowi? Och oby go wyjął przy pacjencie hahaha! No ale musi to zrobić później. - To co, idziemy na loterie? — oczywistym było, że obu ich stać na te drobiazgi, ale loteria dawała ten dreszczyk emocji! Kupił dwa losy, dla siebie i Odette. Co my tu mamy? Wygrał.. Grę w kulki! 7
Powiedzmy, że Odette mu uwierzyła! Choć z przymrużeniem oka. Bo co, przewrócił się na schodach? - Idziemy! - powiedziała podekscytowana. Dawno nie bawiła się podczas Święta Ognia. W zeszłym roku pracowała, była raptem na jednym z pokazów tanecznych, siedząc w pierwszym rzędzie oczywiście. Wzięła los i otworzyła karteczkę. Jupi! - Patrz, zaproszenie na pokaz połykaczy ognia, pójdziemy? Co tam masz? - zajrzała mu przez ramię.
- Grę w kulki - powiedział rozbawiony, choć nie miał pojęcia jak się w toto gra - Dam ją mojej uczennicy, ja i tak nie skorzystam - pomyślał o małej Lorrie ! Uśmiechnął się szeroko. Połykacz ognia, ale jazda! Zawsze się zastanawiał, ile razy ten koleś się poparzył, nim doszedł do perfekcji. - Jasne ! - nie bardzo mógł brać udział w konkursach bo każdy wymagał...dłoni. - O, tam jest kawiarnia, masz ochotę na kawę? - tam mogli poczekać aż zaczną się jakieś pokazy
Fabian naprawdę rozczulał Odette i to chyba nieświadomie. Musiała się powstrzymać, by nie wydobyć z siebie "ooooohhh", kiedy ten uznał, że odda grę młodszej uczennicy. - Ale to pewnie zacznie się po zmroku. - podniosła głowę znad kartki, szukając tej kawiarni, o której mówił. - Tak, kawa to dobry pomysł. - stwierdziła, wkładając zaproszenie do torebki.
Miał wrócić po dyżurze do domu. W końcu był już wieczór, on miał ciężki dzień...Jednak nie wiedzieć czemu atmosfera Święta Ognia, przyciągnęła go na plac. Miał sporo do przemyślenia. Miał decyzję, którą musiał podjąć. I czasu było coraz mniej i dzień, który sobie na to wyznaczył zbliżał się nieuchronnie. Jesli bedziesz sie ogladac za siebie, skrzywdzisz tę twoją Isę. Tak, jak ja skrzywdziłam Ravena. Łatwo powiedzieć, Theresa. Łatwo powiedzieć. Włożył ręce do kieszeni, przyglądając się straganom.
Megan oczywiście pojawiała się na święcie ognia. Intrygowało ją bo w jej rodzinnym mieście niczego takiego nie było. Przemykała pomiędzy tłumem, chłonęła atmosferę i uśmiechała się do nieznajomych. Czasami kogoś o coś dopytywała. W chwili obecnej Josh mógł dostrzec jak targuje się zawzięcie przy jednym ze straganów. Widać było, że chce kopić bajecznie kolorową chustę. I ona i handlarka najwyraźniej doskonale się bawiły odgrywając ten mały teatr, który należał do rytuału zakupów.
Zauważywszy swoją zawsze uśmiechniętą znajomą, przekrzywił głowę na bok. Kącik ust uciekł mu ku górze. Jak zwykle rozgadana, rozgestykulowana i pełna energii. Czyli jego przeciwieństwo. Podszedł do niej, kładąc jej dłoń na ramieniu. - Wesołego Święta Ognia, Megan. - zagadnął - Piękna chusta. Ile kosztuje ? - zwrócił się do handlarki.
Ostatnio zmieniony przez dr Joshua Grant dnia Pią Gru 18, 2015 12:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Zaaferowana nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł, dlatego kiedy dłoń Josha spoczęła na jej ramieniu, krzyknęła cicho i odskoczyła, a że zrobiła to w tył to oparła się przez sekundę albo dwie o ciało Josha. Ten zaraz jednak odezwał się i na twarzy Meg pojawił się uśmiech. - Josh. Wesołego Święta Ognia.- odwzajemniała życzenia. Dyskretnie rozejrzała się czy nikt mu nie towarzyszył ale najwidoczniej był sam. - Stanowczo zbyt dużo.- weszła w słowo handlarce, która chciał podać cenę.
Zaśmiał się, gdy ta odbiła się od niego, jak od ściany. Kontakt ciał, wyraźnie mu przypomniał, że dziś mają to święto. - Mówisz ? - uśmiechnął się, patrząc na Kaan-ankę - To ile? - zagadnął znów do handlarki, nie zważając na protesty Larsen.
- Trzydzieści kredytów.- odezwała się handlarka szybko byle tylko ubiec Megan. - Widzisz mówiłam, że za drogo. Co najwyżej dziesięć kredytów można by za nią dać.- Larsen zaraz się wtrąciła w rozmowę słowa podkreślając gestami dłoni, chociaż przyznawała, że chusta cudna. Widocznie sprzedawczyni wyczuła pismo nosem i specjalnie cenę wyżyłowała.
Ile ? Ją chyba pogięło z tymi cenami. Widać myslała, że Kaan-anka nie będzie wiedziała czy to tanio czy drogo. - Za 30 kredytów, to można kupić ładną sukienkę w domu mody Pirce - zauważył, bo oglądał ostatnio kreacje, z myślą o Isabeli. - Piętnaście. Wtedy można pomyśleć o obopólnej transakcji. - uniósł brew ku górze.
Co tam słychać u Matyldy ? Po bohaterskim znokautowaniu chłystka w Claudette, jej legenda rosła. Rodził się w niej superbohater. Z brzydkiego kaczątka wyrastał Łabędź Sprawiedliwości. Gwiazda Zaranna Zigguratu, Jutrzenka Avalonu. To miasto nareszcie zaczynało być bezpieczne! Tymczasem przystanęła przy stoisku z biżuterią, wpatrzona w nią zachłannie. Jakie śliczne koraliki!
We wzroku Megan pojawiła się aprobata. Bardzo dobrze. Trzeba się targować a Josh chyba miał do tego smykałkę. przynajmniej zaczął dobrze, choć dla Meg i tak cena była za wysoka. - Dziesięć.- szepnęła mu ale na tyle głośno by handlarka usłyszała. - Pan chce mnie okraść. W biały dzień.- kobieta teatralnie złapała się za serce słysząc cenę podaną przez Granta. Dwadzieścia pięć i ani kredytu mniej.
Pffff, okraść. Też coś. Był skłonny kupić tą apaszkę za 30 kredytów. Wiedział jednak, że cena została zawyżona tylko i wyłącznie dlatego, że Megan była Kaan-anką. Stara raszpla próbowała wykorzystać jej niewiedzę, a tego płazem nie puści. - Ach, szkoda. Straaasznie drogo - westchnął równie teatralnie co ona - Meg, widziałem obok też bardzo ładne apaszki, może chcesz zobaczyć ? - zagadnął do przyjaciółki, czekając na reakcje sprzedawcy.
Zaraz podłapała co Josh ma na myśli. Sprytne, baardzo sprytne. Chwyciła go więc pod ramię jakby gotowa już była ruszać oglądać te apaszki na drugim straganie. Sprzedawczyni widząc co się dzieje aż wybiegła zza straganu by zastąpić drogę. - Daj pan dwadzieścia dwa. Widzi pan jaka ładna. Meg w tym momencie miała ochotę się roześmiać w głos. Zamiast tego schowała buzię w ramieniu Granta i do niego chichotała.
Josh ruszył na następne stoisko z miną godną ministra finansów, gdy straganiarka za nim wybiegła. Podszczypnął Meg, by przestała się śmiać, bo jego też rozśmieszała. - Piętnaście i ani rila więcej. - oznajmił twardo i wskazał na apaszkę, która wyglądała jak sen szalonego malarza,- O, patrz, ta ładna, prawda ? Pasowałaby Ci do oczu - pod warunkiem, że oczy Meg wyglądałyby jak tęcza wymieszana z lodami śmietankowymi.
Meg naprawdę musiała się powstrzymywać by głośno się nie roześmiać na praktyki Granta a to szczwany fenek z niego. - Tak. Jest naprawdę ładna.- zgodziła się skwapliwie z mężczyzną tym samym wywołując wyraz rezygnacji na twarzy handlarki. - Dobrze niech będzie piętnaście.- przecież nie da zrobić tej rudej harpii ze stoiska obok.
I takim sposobem, osiągnął to co chciał. Nie że był pazerny, bo nie narzekał na brak gotówki, wymagana jest pewna przyzwoitości wobec obcokrajowców ! - No...niech będzie. - westchnął - Interesy z Panią, to przyjemność - wyszczerzył się do handlarki. Zapłacił 15 kredytów i tak oto Meg została właścicielką wymarzonej chusty. Prezent na Święto Ognia! - A to kyarrzyca podstępna- mruknął, gdy byli już daleko - Chciała wykorzystać fakt, że jesteś z Kaan-anu i może nie znasz cen. Weszli w tłum. Chyba się szykowała już zabawa taneczna. - Jak ci się podoba Święto Ognia? Dość stare i dość pogańskie, ale ma swój urok. - mrugnął do niej - Opowiedzieć Ci o nim, czy już gdzieś doczytałaś?
Handlarka wzięła kredyty. Spakowała chustę i coś tam mruknęła pod nosem. Zaraz potem zajęła się następną ofiarą, którą skusiły kolorowe chusty. W pierwszej chwili chciała mu zwrócić kredyty ale po sekundzie po prostu wspięła się na palce i cmoknęła go w policzek. - Dziękuję. Jest naprawdę piękna.- a potem się roześmiała.- No daj spokój przecież nie mam napisane na czole, że jestem z Kaan-anu. Pewnie wszystkich chce tak naciągnąć. No chyba, że mówię aż z tak słyszalnym obcym akcentem. - chwyciła mocniej ramienia Josha by nie zniknąć w tłumie. - Pogańskie? Opowiadaj bo w sumie nic o nim nie wiem.- uśmiechnęła się.
Otrzymawszy buziak w policzek, poczuł się mile połechtany, ale też nie traktował tego w kategoriach zakazanych. Poznał już nieco tej kaan-ańskiej otwartości i wiedział, że to nie oznacza nic zdrożnego. - Och no wiesz...na czole, może nie masz napisane, ale masz bardzo egzotyczną urodę i ten akcent trochę się rzuca w uszy. - uśmiechnął się do niej porozumiewawczo. - Co do Święta Ognia jest to bardzo stare święto, wywodzące się jeszcze z czasów powstawania miasta, z tego co mi wiadomo W Kaan-anie czci się Słońce, a tu podczas tego święta, ogień. Ogień i woda, jako narzędzia przetrwania, rozumiesz...W każdym razie jest to święto obchodzone dość hucznie, obdarowujemy się wzajemnie prezentami, są tańce do białego rana, uroczyste kolacje. Wiem, że niektórzy cały tydzień poszczą, by w to święto odbyć uroczystą kolację, ale to już tradycja raczej, niż jakiekolwiek wierzenia. Duża większość Zigguraczyków jest ateistami. -tu uśmiechnął się całkiem...kusząco. - Całym clou tego świeta jest...cóż, będę do bólu szczery, rozpusta i pijaństwo. - parsknął śmiechem. - Elity urządzają sobie szampańskie orgie w apartamentach, są zniżki na prezerwatywy i można w biały dzień kupić świerszczyka. Generalnie żyć, nie umierać. Święto raczej nie dla dzieci - podsumował
Nic zdrożnego- powiedz to Nainie. Szli sobie spokojnie. W sumie wśród tych tłumów, które się przewalały nie dało się inaczej. Momentami pewnie Grant musiał im drogę łokciem torować. - Och to naprawdę interesujące.- lekko przygryzła warkę i szelmowsko spojrzała na Granta. W jej ciemnych oczach zamigotały figlarne ogniki. Lekko szturchnęła go ręką pod żebrami. - Jooosh to kiedy jako elita urządzasz swoją orgię co?-oczywiście sobie z niego kpiła, chociaż kto wie może słynny protetyk miał zamiar takową urządzić.
Spojrzał na nią rozbawiony i gdy przedostali się z tłumu zmierzającego na pokaz kuglarzy, wyciągnął z torby notes i zmarszczył czoło, coś odliczając. - Za dwie godziny ! Hmmm...no niech stracę, na upartego Cię jeszcze zmieszczę. Będzie Ci przeszkadzać towarzystwo trzech innych pań? Powinienem dać radę wszystkie obrobić. - zafalował brwiami sugestywnie, po czym parsknął w stylu "ehe, jasne" i schował go z powrotem. - Wyglądam na takiego, co urządza sobie orgie?
Zaciekawiona wyciągała szyję usiłując zerknąć co on sobie tam skrobie w tym zeszycie. Zupełnie się nie przejmowała jego prywatnością czy czymś takim. I była ciekaw no. Roześmiał się głośno i radośnie pewnie przyciągając w ich stronę spojrzenia ludzi. - Tylko trzech?- udała, że robi mocno rozczarowaną minę a potem ponownie zaczęła chichotać. Lubiła jak dochodziło do głosu poczucie humoru Josha. - Wiesz pozory mogą mylić.- trochę się z niego nabijała.
Parsknął śmiechem. No na pewno. Grant seksoholikiem. Tego by brakowało. -Pod tym względem, jestem do bólu nudny. Jedna kobieta, bez wariacji geometrycznych - uśmiechnął się rozbawiony - jak na kogoś z pierwszej strefy, jestem raczej staroswiecki. Może to był jego problem? Zbyt... dostępny - Poza tym jestem po zawale, w wieku 31 lat, chciałabyś żebym się wykończył?