Pierwsze pomieszczenie używane jest jako sypialnia państwa Sanders, gdzie mieści się dwuosobowe, dość przestronne łóżko i po obu stronach niewielkie szafki nocne. Naprzeciwko szafa mieszcząca wszystkie ubrania, a obok niej regały z książkami, wazonami i innymi duperelkami. Znajduje się tutaj wygodny fotel pod oknem, na którym Beth uwielbia siadać wieczorami i czytać.
Drugi pokój uznany jest za gościnny, więc znajdzie się w nim rozkładana sofa i dwa fotele, podnóżek, a pomiędzy meblami - solidny stolik. Przestronne pomieszczenie, do którego wpada światło z dwóch pomniejszych okien. Znajduje się również szafa i komoda, na której ustawione są roślinki w doniczkach.
Trzeci i czwarty pokój są zamknięte na klucz, do których nikt prócz właścicieli nie ma wstępu. W środku panuje gromada kurzu, szczególnie na materiałach zasłaniających meble. Mieszkanie Sandersów należało do rodziców Noah, a nieużywane pokoje do starszego rodzeństwa. Nie są na razie użytkowane.
Kolejnym pomieszczeniem jest średniej wielkości kuchnia z odpowiednią przestrzenią dla kuchennych rewolucji pani domu. Znajdują się tutaj nie tylko podstawowe sprzęty, ale również stół z krzesłami - równocześnie pełniąc rolę jadalni.
Ostatnim pomieszczeniem jest łazienka, w której jest zarówno wanna, jak i prysznic. Skromnie urządzona, ale zadbana. Sprzęty: - duża kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem - pralka - kawiarka - samowar - kombiwar
-Mam nadzieję, że sobie dam radę jakoś. Dzisiaj było trochę ludzi ale więcej pewnie z ciekawości przyszło bo poza jedną małą protezą nie udało mi się niczego sprzedać. - Pokręciła lekko głową i odsunęła niesforny kosmyk włosów z twarzy. Chyba będę też musiała kogoś przyjąć na pół etatu do naprawy chyba, że sama się tego nauczę.- spojrzała na Nainę pytająco co ona o tym sądzi.
- Jeśli kogoś znajdziesz to myślę, że powinnaś go przyjąć. - namyśliła się nad tym chwilę, jedząc babeczkę. - Sama sobie nie poradzisz,jakiemuś mężczyźnie by to lepiej szło niż tobie.. - w końcu wiadomo, że facetom lepiej idą technicznie rzeczy niż im, kobietom. Jakby jej się coś zepsulo to pewnie wołałaby Reda o pomoc.
- A może jednak sobie poradzę. Nigdy nie próbowałam więc nie wiem, może się okaże, że mam jakieś predyspozycje do tego. Muszę sobie radzić jak nie mam Noha jakoś.- posmutniała na wspomnienie o swoim zmarłym mężu ale nie zmierzła unikać jego tematu i udawać, że nie istniał bo tak by było łatwiej. - A co słychać u ciebie?- wypiła kilka łyków herbaty w oczekiwaniu na odpowiedź.
- No nie wiem... to trudna sprawa chyba.. Ale spróbować możesz, to chyba nie zaszkodzi. - przyznała jej w końcu rację, choć sądziła, że nie powinna się za to brać. Lepiej będzie jak kogoś zatrudni niż jak sama będzie kombinować. A co jak coś nie wyjdzie? Jak ktoś przyjdzie z reklamacją? - Zmieniłam pracę. - uśmiechnęla się lekko. - Będą mi więcej placić, ale ten pracodawca... Okropny pedant.. - pokręciła lekko głową. - wszystko stoi na swoim miejscu i nie mam tego przesuwać ani przestawiać.. i dal mi caly plan dnia, któego mam się trzymać. - westchneła. - Boję się, że czegoś zapomnę.
Beth domyślała się, że Naina chce ja po prostu ustrzec przed rozczarowaniem gdyby się jej nie powiodło i chyba uważała, że te całe naprawy to bardziej męska sprawa. Tyle, że ostanie wydarzenia sprawiły, że Beth musiała stwardnieć. Ciekawe jak zareaguje na jej inny pomysł. - Na pewno dasz sobie radę. Przecież radzisz sobie bardzo dobrze i Marschant był z ciebie zadowolony.A właśnie to gdzie ty teraz będziesz mieszkać?
- Tak, ale pan Marchant raczej nie był.. no.. wymagający. Przecież ja się spóźniłam na rozmowę o pracę u niego! Och, biegłam całą drogę z parku do apartamentów i i tak nie zdążyłam na czas. Ale on inaczej do wszystkiego podchodził. - westchnęła. Cieszyła się na większe zarobki, ale bała się, że zadanie ją przerośnie. - No i jemu nie przeszkadzało, jak coś stało nie na swoim miejscu. - napiła się herbaty. - U pana Ashdowna, tam, gdzie będę pracować.
- Jestem pewna, że sobie poradzisz. Na początku może być trudno ale przecież nie takie rzeczy się w życiu musiało robić. Jak już wszystko sobie poukładasz to będzie dobrze i chyba lepiej u prawnika pracować co nie? Beth starała się uspokoić Nainę, że ta sobie poradzi w nowej pracy. - A ja szukam kogoś kto mnie na motocyklu nauczy jeździć.- Beth przyznała się do swoich planów i na reakcję czekała.
- Pewnie poradzę. - stwierdziła, ale słychać było, że nie jest przekonana. - Jeszcze myślałam co z tym mieszkaniem.. Niby lepiej tam, u niego, ale z drugiej strony jak jest taki... To może lepiej jakbym.. nie wiem.. - wzruszyła lekko ramionami. - Chociaż nie, nie. Przecież nic nie kupię. - westchneła z rezygnacją. - Jak to na motocyklu? - az się wyprostowała. - Jak na motocyklu? Przeciez to niebezpieczne! Nie możesz tak!
-Możesz coś wynająć tylko, że wtedy zamiast to odkładać na cukiernię to będziesz musiała za nie płacić. A jak ci tam będzie tak źle to zawsze możesz się do mnie wprowadzić na jakiś czas. Reakcja Nainy zupełnie jej nie zaskoczyły. Tego się właśnie spodziewała. Oburzenia i kazania o tym jakie to jest niebezpieczne. Beth o to właśnie chodziło a kto wie czy też nie o to by tym sposobem dołączyć do swojego męża. To już pozostanie jej sekretem - Mogę, mogę.-posłała przyjaciółce uspokajający uśmiech.- Nie znasz kogoś kto by mnie mógł nauczyć?- zapytała.
Zmarszczyla brwi na moment. MOże to wprowadzenie się do Beth nie byłoy takie głupie? Miałaby ją koło siebie i mogła z nią zawsze porozmawiać. No i pilnowalaby ją oczywiście!
- Nie możesz! - powrótrzyła. - To niebezpieczne i.. i... i niebezpieczne! I musiałabyś jeździć w spodniach! - tak, to dla nainy była tragedia. Spodnie. - Och, nie wiem. Przemyśl to jeszcze...
Propozycja jest otwarta. W mieszkaniu był jeden nie używany pokój, a że dzieci się tutaj nie pojawią to było wolne miejsce. jak pracodawca d jej w kość to ma gdzie uciec. - No jak się nauczę to to już nie będzie niebezpieczne prawda. Wtedy to będzie normalne. A spodnie?- uświadomiła sobie, że nie ma ani jednej pary bo Noah był tradycjonalistą i nie zgadzał się by chodziła w spodniach.- Jakoś je przeżyję. To będzie wspaniała przygoda.
- Będzie! Będzie caly czas! One się cały czas psują, Red mi mówil! - zamilkła, patrząc na Beth przestraszona. Po pierwsze, bo miała o nim nie mówić, a po drugie, że wygadała się co do motocykla.
- Red a kim jest Red.- w głosie Beth zabrzmiała ciekawość. Proszę, proszę ktoś tutaj miał sekrety. Niech lepiej wszystko opowie zaraz jak na spowiedzi.- Jak myślisz jak się zna na motocyklach to może on by mnie nauczył jeździć?
- Ja.. no.. - opuściła wzrok i poskrobała paznokciem wzorek na talerzyku. - No poznałam kogoś.. - wydukała w końcu, nadal nie patrząc na Beth. Przecież miała jej nie mówić! - Zna się.. jest mechanikiem i ma motocykl..
- Jak myślisz nauczyłby mnie? Ale zaraz, zaraz. Ta minka. To spojrzenie. Ten rumieniec. -Naina czy ty się w nim zabujałaś?- Beth przestała owijać w bawełnę i wypaliła prosto z mostu.
- No.. myślę, że tak.. Jeśli motocykl jest sprawny.. Bo nie wiem.. - dalej skubała namalowane na zastawie kwiatki i starała się nie dać po sobie poznać.. czegokolwiek. Ale marnie jej szło udawanie. - Ja.. co? Och. - zerknęłą na nią przez sekundę. - Nie, nie..! Skąd. To znaczy nie wiem.. - westchnęla ciężko. - Może.. Chyba tak.. Och, nie wiem Beth.
- Jest sprawny. No..Noah zawsze o niego dbał.- zająknęła się lekko przy imieniu męża. Brakowało jej go bardzo każdego dnia i każdej nocy. - Wiesz jeżeli coś do niego czujesz. To łap chwilę. Nie zastanawiaj się nad niczym tylko korzystaj.- Beth coś sama o tym wiedziała.
- To mogę poprosić Reda, żeby tu przyszedł i sprawdził co z motocyklem i może nauczy cię jeździć jeśli chcesz... ALe na prawdę.. może lepiej nie? - popatrzyła na nią jescze, z nadzieją ze się rozmyśli. - Och, ja nie wiem. Bo... On ma amnezje, to znaczy nie pamięta swojej przeszlosci w ogole.. czasem tylko kawałek.. i on nic nie wie.. co robił wcześniej.. Ale.. jest uczynny i miły i martwi sie o mnie.. Chciał mi dać pieniądze na cukiernie..
- Będę ci bardzo wdzięczna. Bo wiesz ja naprawdę, naprawdę bardzo chce się nauczyć jeździć. Ostatnio cały czas szukam sobie zajęć. Nie mogę siedzieć bezczynnie bo od razu dopada mnie rozpacz. Nie umiem sobie zleźć a jak się nauczę jeździć to będę mogła gnać z wiatrem i zapominać o swoich troskach.- trochę wyidealizowany obraz ale czyż nie taka właśnie była Beth. - A czy to ma znaczenie, że nic nie pamięta? Sama mówisz, że jest dobrym i uczynnym człowiekiem. Lepiej opowiadaj jak się poznaliście?- zagryzła babeczkę i popiła herbatką.
Naina westchnęła tylko. Chyba jej nie przepowie do rozumu.. - Widzę, że nie zmienisz zdania. - spojrzała na Beth. - Zapytam Reda i dam ci znać, ale nie wiem kiedy będę się z nim widzieć. - zastrzegła. Miała nadzieję, że jak najszybciej, ale z drugiej strony.. wolałaby jak najpóźniej. - No.. nie wiem czy ma. Bo to,co pamięta.. - zagryzła wargę. - Musiałam naprawić kawiarkę, a ktoś powiedział mi, że najlepiej on to zrobi. Więc poszłam do niego i.. no jakoś tak to się potoczyło.
-Oczywiście i tak będę ci wdzięczna, bo gdyby nie twój znajomy.- miała ochotę powiedzieć chłopak- nie pozostałoby mi nic innego jak tylko samej próbować. – taka próba pewnie skończyłaby się na najbliższej latarni i pobytem w szpitalu a to się jednak Beth nie uśmiechało. - A co pamięta?- Beth musiała z Nainy wszystko wyciągać. Słowo po słowie.- Jakoś tak.- wymownie uniosła brew do góry.
- Próbowałabyś sama?! A jakby coś tam było.. nie wiem, niedokręcone to co? - aż uniosła brwi zdziwiona. Czy Beth odjęło mózg ostatnio?! Oczywiście, że śmierć jej męża to okropna tragedia, no ale.. To już czysta głupota! - Niewiele. - wzruszyła ramionami. - Nic konkretnego, więc nawet nie potrafię ci powiedzieć. - poprawiła sukienkę, strzepnęła z niej jakiś pojedynczy okruszek. - No tak. Byłam z tą kawiarką i jakoś tak się dalej potoczyło.. Spotkaliśmy się potem znów.. i znów.. No i... Ostatnio mnie pocałował..
- No ale nie będę musiała próbować sama, więc nie ma problemu.- chyba powinna się ugryźć w język a nie zdradzać się ze swoim planami. Przecież nie chciała niepotrzebnie straszyć Nainy. Miejmy nadzieję, że ta nie będzie się z tego powodu zbytnio o Beth martwiła. Elisabeth z bólem pomyślała, ze jej teraz już nikt nie będzie całował. Nikt się o nią troszczył nie będzie. Tak bardzo brakowało jej Noaha. - Cieszę się, że kogoś takiego spotkałaś.- zmusiła swoje usta do uśmiechu.
- Ale chcę być przy tym spotkaniu, żeby cię pilnować. - stwierdziła od razu. Nie martwiła się, że Beth zacznie podrywać Reda czy cokolwiek takiego, ale po prostu.. Chciała ją przypilnować. Może na prawdę się do niej przeprowadzi/ Skoro Beth ma takie pomysły?
-A może sama byś się nauczyła prowadzić ?- Beth zażartowała i można to było odczuć w tonie jej wypowiedzi. Kobieta była pewna, że Naina nigdy by się na takie szaleństwo nie zgodziła. Zresztą miesiąc temu Beth również.