Średnie mieszkanie NAINY WEBB Mieszkanie ma trzy pokoje, dwa mniejsze i jeden większy. W kuchni jest wystarczająco dużo miejsca, by postawić stół i cztery krzesła. W łazience za niewielką ścianką jest mały kącik do prania, z pralką i kilkoma sznurkami podwieszonymi pod sufitem. Sprzęty: - duża kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem - pralka
- Niee.. na pewno nie - zapewniła go, chociaż sama nie miała pojęcia. Co mu miała powiedzieć? Nie wiedziała jak to wszystko wygląda do końca, bo Josh jej chyba nigdy nie mówił. - Co? Jak to? - zmarszczyła brwi słysząc o tym zabiciu go.
I tak nie będzie niczego pamiętać. - Jak byliśmy z Wiktoria zaręczeni... Wysadził moje pierwsze mieszkanie w powietrze. Pewnie myślał, że w nim będę o tej porze... Ale spędziłem wtedy wyjątkowo noc u niej. - pociągnął nosem, gardło go drapało od tego rzygania. - Oczywiscie za rękę go nikt nie złapał . Ale wiem, że to on. Umoscil głowę wygodniej, westchnąwszy. - Pozostało mi tylko czekać.
Znów nie wiedziała co odpowiedzieć, bo to były informacje z gatunku tych, które raczej szokują, niż prowadzą do dyskusji. W obecnym mamroczącym stanie Josh nadawał się tylko do pójscia spać. - Na pewno nic ci nie zrobi.. Zawsze możesz iść na policję - zaproponowala, kiziająć go po włosach, mając nadzieję, że to go uśpi.
Przymknął powieki, mrucząc leniwie, niczym kiziany kocur. Tylko jakiś taki pijany. - No na pewno...idzie im świetnie. - ile temu zniknął Beowulf? Zapadł się kurwa pod ziemie, z jego dzieckiem. Zniknął równie skutecznie,co pieniążki Henryczka. Wtulił policzek w jej kościste kolano i w takim położeniu tez usnął. Rano z pewnością się zdziwi.
Nie skomentowała tej wzmianki o policji, bo jeszcze by się rozbudził do jakiejś dyskusji. A miał spać! Jeździła mu więc palcami po włosach i skórze głowy i czekała aż zaśnie. Pewnie po pół godzinie wstała, delikatnie, choć Josh nie obudził by się nawet przy nalocie bombowym. Poszła do kuchni, posprzątała co się dało, to samo zrobiła w łazience, umyła się i poszła do swojego pokoju, który zamknęła za sobą. I pewnie tak spędziła noc, chodząc od rana na paluszkach po domu i robiąc rosół dla Josha.
Ranek minął, mijały godziny, a zwłoki leżały dalej, cuchnąc przetrawionym alkoholem i papierosami. Gustaw najpewniej obwąchał Granta, ale z braku reakcji, przestał się nim szybko interesować. Czas mijał, minęło południe, aż około 14.30 otworzył oczy. Usta miał spieczone, niczym piaski pustyni Neozigguratu, żołądek go bolał, jakby Ned go przepchał swoją laska, głowa pękała, jak po spotkaniu z Kuklajsem a gardło go piekło, jakby Lamb zrobił mu to, co Ned z głową Wiktorii. Podniósł się na łokciach. Gdzie on był ? To nie było jego mieszkanie. Nainy też nie. Może przypadkiem trafił do Isabeli ? Raczej niemożliwe, wiedział, że mieszkała z dwoma siostrami i wątpliwe by jego kochanka go przenocowala. Czyli trafił pijany...do jeszcze kogoś innego ? I co się stało? Był w samych gaciach. Ostatnie co pamiętał, to straszliwe kocie zawodzenie Fanny, wymieszane z sapaniem Henrysia i smak whisky w ustach. Sięgnął po spodnie i wsunął je na siebie, nie będąc pewien, co teraz zrobić. Duże prawdopodobieństwo, że kogoś zaliczył, nawet tego nie pamiętając. Przedstawić się, czy jak? - Ee...halo ? - zapytał niepewnie w przestrzeń, zakładając na siebie wymemłaną koszulę
- Tak? - Naina wyjrzała z kuchni, ale jakos omijała go wzrokiem. Miała na sobie fartuszek i chyba kończyła robić rosół, którym pewnie pachniało po domu. Też nie wiedziała jak się zachować po tym wszystkim. Choć doskonale pamietała co się stało. A może właśnine dlatego.
He ? Znał ten głos. I było to równie zaskakujące co przerażające. Spędził noc z Nainą ?! Jak, gdzie, kiedy, jak było ?! - Naina?! - był tym wyraźnie zdziwiony, ale też chyba lekko przerażony. Zapiął guziki koszuli, wstał nieco chwiejnie i ruszył do kuchni. Nigdy tu nie był. Może to był coś a'la love hotel ? Na samą myśl coś mu się przewrociło w pustym żołądku. - Em..- pojawił się w drzwiach, blady jak prześcieradło i chyba wyglądał gorzej niż zwykle - ...Co...co my tu robimy? I gdzie jesteśmy? Spojrzał nieco spłoszony. Nie miał bladego pojęcia, gdzie mógł być, wszak Naina go nie poinformowała o przeprowadzce. - Czy...my...? - zaczął jeszcze bardziej lękliwie, niż ona wczoraj
- Kupiłam mieszkanie w drugiej strefie - wyjaśniła cofając się do kuchni i mieszając w garnku. - Co? - podniosła na niego na sekundę wzrok i zaraz go opuściła, czerwieniejąc - Nie, nie, Josh... - odwróciła się do kuchenki i się nie odzywała.
Odetchnął z ulgą. To byłoby wyjątkowo słabe, gdyby nie pamiętał nocy z Nainą. Było to co prawda niewykonalne, bo był dla niej absolutnie aseksualny ale i tak.. - Ach. W porządku. - Naina najwyraźniej, nie była zachwycona jego obecnością, ale wolał wszystko ustalić, nim wróci do domu. - Wiec... Dlaczego obudziłem się w samych gaciach? I jak się tu w ogóle znalazłem? Albo... W sumie nie chciał wiedzieć. Na pewno do niczego nie doszło. Podrapal się zakłopotany po głowie. - albo nieważne... Pójdę juz... Mam wieczorny dyżur, musze się doprowadzić do porządku
Nie był aseksualny! Po prostu.. Naina taka była. Chciała mu odpowiedzieć jak to się stało że tu trafił, ale powiedział że nieważne. Wiec wypuściła powietrze z płuc i pokiwała tylko głową. - Zrobiłam rosół.. możesz zjeść jeszcze - zaproponowała. Zachowywała się jak pobita.
Rosół. Jego żołądek gwałtownie zaprotestował, co się na moment wymalowało na jego twarzy. - Może... Może kiedy indziej... Czuje się, jakbym rzygał pół nocy - ty, Grant, no co ty! Naprawdę wygladała jak pobita. AZ sięzaczął bać, co on takiego zrobił. - Nie wiem jak się tu znalazłem, prawde mówiąc... Ale Naina... Zrobiłem ci coś? Zachowywałem się jak kretyn? - tak dla odmiany, co nie? Nie był pewien czy to stary foch sprzed Grantowki, czy nowy z nocy dzisiejszej
- Nie, nie - uśmiechnęła się sztucznie - Wszystko dobrze.. - biedna Naina wycofywała się jeszcze bardziej. Nawet nie naciskała na rosół, bo straciła chyba całą swoją siłę przebicia, jaką kiedykolwiek miała. Martwiła się, nie chciała żeby wychodził, ale nawet nie potrafiła na niego podnieść wzroku. A rosołu powinien się napić.. ale skoro nie chciał..
Aha. Czyli nie było tak źle. Czyli stary foch. Typowy facet - skoro mówi, że w porządku, to tak jest. -Na pewno? - w sumie nie zachowywała się jakoś... Nietypowo.
Patrzył na jej zgarbione plecy, czując, że chyba jednak nie. Takie podskórne wrażenie! -jeżeli byłem wobec ciebie nie w porządku i mi tego nie powiesz, to nigdy się nie dowiem. Nie pamiętam nic od wyjścia z domu. Za to "miau, miau" mu się wryło na stałe w pamięć. Straszne zbereniki te Marchanty. Wrócił do ładnie wyglądającego saloniku, złożył koc pod którym spał i wywiązał krawat na szyi. Zarzucił marynarkę na plecy
- Trochę - przyznała cicho, jakby miała się do czegoś przyznawać właśnie, jakby ona to zrobiła. Wyszła za nim do salonu i splotła palce dłoni ze sobą, wylamujac je z cichym trzaskiem.
Odetchnęła ciężko. Miała czerwone policzki, ale czego się spodziewać innego. - Rozebrałeś się do.. do bielizny.. - aż można było czuć jak ciężko jej się to mówi. - I... - i zamilkła, robiąc się bardziej czerwona niż juz była, o ile to możliwe.
Ktoś powinien teraz sprawdzić, kto był bardziej czerwony - Panna Webb czy dr Grant. COCOCO?! Nie było czymś dziwnym, że się rozebral, ale czemu przy niej?! Chciał coś powiedzieć, ale się zaciął kilka razy, przez co wyglądał jak dorsz wyciągnięty z wody — I?... - wybelkotal, patrząc na nią wyczekujaco - Naina, na maszyny, co Ci zrobiłem?! Zaraz się okaże, że ją molestował. Świetnie
Pokręciła tylko głową, włosy opadły jej bardzo twarz i ja zakryły. Wbijała wzrok w podłogę. Splotła dłonie na piersi i tak stała, nie tłumacząc juz nic więcej. Nawet nie potrafiła by tego ubrać w słowa!
Naprawdę się teraz wystraszył. Bo umówmy się, że to wyglądało jakby ją molestował. Miał swoje przywary, cierpiał na chroniczny brak pewności siebie, czasem niepotrzebnie strzelał fochy i unosił się honorem, ale nigdy przenigdy nie podejrzewał siebie o takie zachowania! - Na przeklęte zębatki, Naina! - fuknal wyraźnie zdenerwowany - Mów co zrobiłem! Aż bal się jej dotknąć
Trzeba było brać poprawkę, że to Naina. Coś takiego dla każdej innej kobiety nie byłoby tak traumatyczne jak dla Nainy. - Przystawiałeś się do mnie.. trochę.. - mruknęła bardzo cicho, ledwo ją było słychać.
- Przystawialem? — i zapadła cisza, podczas której miał ochotę unieść ręce ku górze i krzyknąć " święte maszyny!" Zapomniał na moment, że to Naina. Najchętniej by wybuchnal śmiechem, ale postanowił zachować do końca powagę, bo widać było to dla niej traumatyczne. - Rozumiem. - odchrzaknal i uśmiechnął się lekko - To aż takie przerażające, że się przystawialem? — no widać dla niej tak. Być może miał przebłyski ich dawnego... związku, stad jego zachowanie. Gorzej z Naina dla ,której to wyraźnie nie było zbyt mile. - W porządku. Przepraszam. Więcej się to nie powtórzy - powiedział walcząc o każdą sekundę powagi
- Byłeś prawie nago, Josh.. i.. nieważne - zakończyła koślawo. Stała tak jak ostatnia pierdoła i wbijała wzrok w swoje nogi. - Nie, nie chodzi o to.. - zaprotestowała jak powiedzial, że sie wiecej nie powtórzy. - Tylko.. byłeś bardzo pijany.. i mnie przestraszyłeś..