- A pan? - rzucił podchodząc bliżej, spojrzał na robota to na mężczyznę. - I co tu pan z tym robotem...? - Nie Red się nie bał, ponownie dał krok do przodu.
- Poszukiwaczami - powtórzył, przekrzywiając głowę. - Nie dotykaj go - sam też poczynił krok w przód, by stanąć przed maszyną. Jego oczy znowu zaświeciły światłem lampy. Zapewne chodziło mu o leżącego robota, który resztką swoich możliwości poruszał metalowymi palcami jednej z rąk. - On już nie może dłużej.
Romek podrapał się po czole, które zmarszczyło się wraz ze słowami nieznajomego. Niby czego nie może dłużej? Student uważnie spojrzał na maszynę i mężczyznę. - To pan go tu przyniósł?
- To trzeba go wyłączyć! Nie umiesz? - rzucił do młodego jak się okazało chłopaka, podszedł do robota, trochę się nawet skrzywił. Ocenił. Spojrzał na Hannona lekko zdziwiony, zdziwiony sytuacją nie uczniakiem. - Co ty w ogóle z nim robisz? - rzucił dość pewnie, sam Red nie lubił maszyn, zwłaszcza robotów, sam nie wiedział skąd mu to się wzięło, może z przeszłości.
Mężczyzna spojrzał na Romeseya. Jego wyraz twarzy się jednak nie zmieniał. - Przyszedł tu, szukając ukojenia. Nie dotykaj go - wyciągnął rękę przed siebie, by odepchnąć Reda. Ryder nie spodziewał się zapewne takiej siły w tak wątłym na pierwszy rzut oka ciele. Stanął pomiędzy nim, a gasnącą maszyną. - Zasłużył na spokój. Dogorywającej maszyny nie można było już naprawić. Był to stary model, nie posiadający odpowiednich zabezpieczeń przed deszczem. Gdy zmierzał tutaj, krople wody musiały uszkodzić mechanizmy wewnętrzne. Słabe światełko udające oczy robota zamrygało. Jasnowłosy mężczyzna kucnął przy nim. - Jestem przy tobie. Śpij...
Nagle jedna z cegieł skruszyła się, a przez powstały otwór zaczęła wtryskiwać struga wody. Kolejna już, lecz większa od poprzednich. W oddali rozległ się hałas, nie wróżący niczego dobrego.
Romek nie rozumiał nastawienia nieznajomego. Chociaż sam był pasjonatą, to jednak w odróżnieniu od dziwnego jegomościa, nie żywił do robotów szczególnego uwielbienia. A już najpewniej nie zamierzał rozczulać się tak nad końcem jednego z nich. Nie były to zywe istoty. Nie czuły tego samego. Spoglądał na Ikara jak na nienormalnego, ale zaraz poderwał twarz, by spojrzeć na kolejny strumień wody. Hałas, nakazał mu się cofnąć i rozejrzeć po ścianach. Zrobił drugi krok w tył i odwrócił w stronę z której przyszli. Nie podobało mu się to. - Chyba... czas wracać. Stwierdził i spojrzał na Reda. Kiwnął mu głową, chociaż nie chciał na nikogo czekać.
Gdy mężczyzna go odepchnął poczuł się dziwnie, jakby nie raz odczuwał te uczucie. Jakby nie raz ktoś go odpychał z taką siłą, jakby nie raz metalowa dłoń smagała jego ciało. Nie powiedział nic, nie czuł zagrożenia, spojrzał na robota potem na chłopak. - Jesteś łowcą? - rzucił, chociaż sam nie wiedział czemu te słowa padły z jego ust. Spojrzał na Romka by po chwili ponownie przenieść wzrok na młodego chłopak. Potem ponownie na Romka. Tak wolał być odpowiedzialny za ludzi nie za roboty. - Wracamy! - rzucił krótko cofając się kilka kroków i ciągnąc za rękaw Romesaya.
Woda w szybkim tempie zaczęła sięgać ich kostek. Część leżącego robota znajdowała się już pod wodą. Jeszcze przez chwilę słyszeli syk jego gorących silników. Tak, jakby wydawał swoje ostatnie tchnienie. Dłoń mężczyzny nie była jednak metalowa. Silna, ale przecież obleczona w skórę. Może to był po prostu akt desperacki z jego strony, powodujący przypływ adrenaliny? Wstał, samemu czując, że robi się niebezpiecznie. - Łowcą? Nie jestem łowcą.
Kolejny hałas zwiastował najgorsze. Szum wody rozległ się echem po korytarzu. Coraz bliższy, głośniejszy. Jakby wszystko zatrzęsło się wokoło. Słabe światło lampy naftowej nie było w stanie rozjaśnić dalszych zakątków tunelu. Potężna fala zbliżała się do nich z każdą chwilą.
Woda nadciągała z przeciwnej strony. Od strony Ikara. Gdzieś musiało coś runąć, jakaś rura ulec uszkodzeniu... kanalizacja?
Jasnowłosy stał przez chwilę, jakby oniemiały, a potem ruszył za nimi zrozumiawszy, że nadciąga niebezpieczeństwo. Jeśli któreś z nich miało odwagę się odwrócić, udało mu się zobaczyć rozbiającą się o ściany tunelu fale wody. 2K6 losowe 1,5,9- woda szybko Was dogania. Cała trójka została zmieciona z nóg. Nie macie już wpływu na to, gdzie traficie (dotyczy wszystkich, druga osoba już nie rzuca). 2,6,11,12- kondycja+2K6> 37. Jeśli próg zostanie przekroczony, udaje Ci się złapać czegoś wystającego. 3,4,7,8- Uderzasz barkiem o coś twardego. Zapewne ściana. Podłoga? Nie masz pojęcia. Woda wpada ci do ust i gardła, zaczynasz się krztusić.
Kanalizacja? Tyle wody z kanalizacji? Wyglądało jakby jezioro w parku się zapadło, zalewając korytarz! Romek zerknął za siebie i dostrzegł co się dzieje. To kazało mu przyspieszyć, ale woda szybko ich dogoniła. Studenciak stracił twardy grunt pod stopami i wypuscił latarenkę, która popłynęła dalej. Sam zaś uderzył barkiem o coś twardego i nim zdążył się zorientować, już został zakryty przez wodę, która wpadła mu do ust. Zakrztusił się, czując nagłą potrzebę wydostania na powierzchnię.
Pewnie że miał odwagę i się odwrócił. Ale wszystko działo sie tak szybko nawet nie miał się czego chwycić, woda zaczynała szuflować - Kurwa - taka była jego reakcja. - Szybciej młody - złapał Romka za szmaty by wyciągnąć go z wody...
Niestety, pod wpływem naporu wody i Red się przewrócił, pociągając Romka za fraki gdzieś za sobą. Dzięki temu jednak chłopak wyciągnięty na moment na powierzchnię mógł złapać oddech. Po nieznajomym nie było ani śladu. Za to naszych poszukiwaczy przygód czekało jeszcze jedno spotkanie, z kolejną falą. Zanim zdążyli cokolwiek zrobić, uderzyła w nich mocno.
K12 losowa, możecie rzucać oboje: 1,6,12- uderzasz głową o coś twardego. Nie tracisz jednak przytomności. Prąd niesie Cie dalej. 5,2,10- coś ciężkiego uderza Cię w plecy. To robot, którego chciał bronić mężczyzna. 3,7,11- zakręt. Tracąc oddech rozbijasz się o krawędź ściany. Na pewno masz stłuczony bok, przedramię boli niesamowicie. Jest złamane. 3,8,9- krztusisz się wodą, na powierzchnie której próbujesz się wydostać. Nie jest głęboko, jednak prąd jest silny, a woda szarpie Tobą jak szmacianą lalką. Masz wybity bark.
Romek odetchnął głęboko, wypluwając wodę z ust. Też chciał się za coś złapać, ale tylko zacisnął dłoń na ręce Reda, który go trzymał. Wszystko co dobre szybko się jednak kończy i student znowu został ścięty przez wodę, którą przypłynął ku niemu robot, uderzając mocno w plecy. Aż biedny Hannon się skrzywił z bólu, puszczając Reda i usilnie starając się utrzymać na powierzchni.
Wszystko się działo szybko, woda napływała a ich sytuacja wyglądała coraz gorzej, Red starał się trzymać młodego do póki nie pieprzną w coś głową. Na szczęście nie stracił przytomności. - Trzymaj się! - krzyknął do Romka o ile ten w ogóle go słyszał, starał się nie puszczać go, łapał oddech jeśli tylko mógł, tak by się nie zakrztusić. Próbował się czegoś chwycić, ale nie było czego, śliskie ściany tuneli nie ułatwiały.
Wszystko działo się szybko. Red i Romesey rozbijali się o raz o jedną, raz drugą ścianę, zbierając kolejne siniaki i stłuczenia.
Pędząca fala uderzyła w końcu o drewnianą powierzchnię, którą z łatwością pokonała. Jedna z połamanych desek wbiła się w prawe przedramię Romesey'a, rozrywając skórę. Red uderzył głową w wystającą prawdopodobnie ze ściany cegłę. Oboje krwawicie.
Mężczyźni wyrzuceni zostali do piwnicy jednego z opuszczonych mieszkań na obrzeżach. To nie było jednak miejsce, z którego przyszli. Woda obniżała swój poziom, wypływając przez dziurę, którą dostali się do środka. W końcu zostało jej tyle, by sięgać im do kostek.
Możliwe, że Romek potracił już cały ekwipunek jaki ze sobą zabrał, grzmocony będąc przez wodę o ściany. Ledwo utrzymał się na powierzchni, rozpaczliwie próbując zachować przytomność umysłu. Byle się nie poddać. Nie dać wygrać zmęczeniu, strachowi i bólowi. Student krzyknął, gdy przeleciał przez dziurę w drewnie, czując jak szczątki wbijają się mu w skórę. Złapał się za ramię i z łoskotem wpadł w piwnicę, lądując na podłodze. Momentalnie zerwał się na równe nogi, łapiąc powietrze łapczywie i odrzucając mokre, za długie włosy. Westchnął, zakaszlał, gdy woda powoli schodziła, nie zagrażając już utopieniem. Romek otarł twarz z wilgoci i syknął, gdy ramię dało o sobie znać. Musiał spojrzeć na rękę, dotykając rozdartej koszuli i odsuwając materiał od rany. Dopiero po chwili rozejrzał się wokół, by zorientować gdzie się znaleźli i czy jest tu jakieś wyjście.
To była dobra przejażdżka, lepsza niż rollercoaster, ściany wydawały się być wszędzie, a chłopaki zahaczali o każdy wystający kamień i cegłę, każde uderzenie mocniejsze i w końcu wielki łoskot łamanych desek. - Hannon! - krzyknął Red, tak ograniczony był to dialog. Ale chyba żył - Hannon - powtórzył, jeszcze głośniej plując wodą i łapiąc oddech. Jeszcze nie czuł ze ma rozwaloną głowę. Dopiero po kilku dłuższych chwilach zorientował się że to co spływa mu do ust nie jest już wodą, a słoną krwią. - Hannon...żyjesz... - krzyknął raz jeszcze.
- No żyję. Sapnął i oparł się plecami o ścianę. Miał ochotę usiąść, ale wolał już nie taplać się w wodzie. Nie ważne, że tak szybko ona schodziła. Chłopak spojrzał na dziurę, którą przybyli, po czym odwrócił głowę w stronę drzwi. - Kapelusza to już nie znajdę. Mruknął i rzucając dwa spojrzenia na podłogę, odepchnął się od ściany. Syknął drugi raz, gdy ranną ręką za mocno poruszył. Ruszył do drzwi, by sprawdzić, czy otwarte i czy się stąd wydostaną w prosty sposób.
- To dobrze - rzucił, kładąc dłoń na głowę, zaraz rozmazał dłonią krew po całym czole. Wyglądał jak namaszczony. - Kurwa - elokwencja Reda - chuj z kapeluszem ciesz że nie spłynęliśmy jak gówno w przeręblu razem z tą wodą. Podniosłem się na nogi podtrzymując ściany. - I co otwarte? - rzuciłem podchodząc bliżej drzwi.
Drzwi był otwarte, jednak żeby do nich dotrzeć, trzeba było ominąć porozrzucane przez falę rzeczy. Zamek już dawno jakiś złodziej musiał wyłamać, w drzwiach była szpada, przez którą przedostawała się słaba strużka światła. A może drzwi były otwarte od czasów zakończenia wojny? Tak czy inaczej, złodzieje już dawno wszystko rozkradli.
- Dobra odwalmy te graty i wychodzimy stąd - rzucił Red zabierając się za odrzucanie przedmiotów tak by się dostać do drzwi. - Hannon - rzucił - dziwny był ten gościu, nie... wiesz co wydaje mi się że coś z nim było nie tak. Spojrzał na Hannona i jego rękę. - Trzeba by ci to jakoś zawiązać...
Wychodząc z piwnicy Romka nie oślepiło jasne słońce. Krople deszczu rozbijały się o ziemię oraz to, co pozostało z dachu budynku. Sprawa wody w tunelach więc się wyjaśniła. Lało jak z cebra. Tunele musiały przebiegać gdzieś w okolicach zbiornika wodnego, który prawdopodobnie wylał. Pierwszym, co Romesey zobaczył, był poniszczony wózek szpitalny. Szyby w oknach w większości były powybijane. Po podłodze plątały się połamane deski, kawałki tynku i inne śmieci.