Duże mieszkanie Cobenów Mieszkanie ma cztery pokoje: jeden duży, dwa średnie i jeden mały, a także dużą kuchnię z niewielką jadalnią i łazienkę z osobną toaletą. Sprzęty: - duża kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem - pralka - kawiarka - samowar - kombiwar
Lenka w końcu zmęczyła się swymi wędrówkami i postanowiła wrócić do domu. Do nowego, czystego, pachnącego mieszkanka! Wparowała do środka w podskokach i zaraz opadła na krzesło w kuchni, umorusana jakby to ona a nie Logan, pracowała w kopalni. Ale uśmiech na jej twarzy zdradzał, że bawiła sie wyśmienicie!
Logan dalej nie mógł się przyzwyczaić do mieszkania w dużym i czystym mieszkaniu zamiast w tej małej norze do której przywykł przez wszystkie lata. Dla dzieciaków to też była zupełna nowość chociaż oni chyba lepiej się przystosują niż on. Lena wyglądała jak nieboskie stworzenie. Ciekawe gdzie się pałętała. Pewnie miała swoje sekretne miejsca jak on w jej wieku. Żałował tylko, że będzie musiał zgasić uśmiech na jej buzi. - A gdzie masz Lva.- zapytał zamiast zacząć od złych nowin.
Zeskoczyła z krzesła, gdy pojawił się w kuchni brat i podskoczyła do niego, by rzucić mu się na szyję oraz ucałować w policzek. Wyglądała na szczęśliwą (hehe), a i nawet okazywała to swym uśmiechem oraz radosnym powitaniem najstarszego brata. - Nie wiem. Wzruszyła ramionami, odklejając się od Logana i idąc do szafki, na której stał dzbanek z wodą. Na palcach przystając, złapała za jego uchwyt i ostrożnie zaczęła nalewać wodę do kubka. Może nie rozleje!
Stwierdził, że siostra da sobie radę z wodą. Była już na tyle duża. Tyle, że za cholerę nie wiedział jak jej powiedzieć, że jej hmmm Magik nie żyje. Biedny Logan aż się poczochrał z konsternacji i włosy sterczały mu trzy razy bardziej niż zwykle. -Lenka ..stało się coś złego.
Udało jej się nalać wody, chociaż ręce zadrżały pod ciężarem wypełnioneg dzbanka. Lenka odstawiła go na szafkę i złapała kubek w obie dłonie, odwracając się do brata z naczyniem podnoszym do ust. Popatrzyła na Logana znad kubka, pijąc wodę i jakby sobie nic nie robiąc z jego słów. No bo przecież już nic złego się nie mogło stać. - Co takiego? Zapytała w końcu, podchodząc do stołu i odstawiając tam kubek. Aż musiała odetchnąć głęboko, bo jeszcze nie odpoczęła, a takie łapczywe picie również męczyło. Widząc włosy brata chciała nawet je poprawić swoim zwyczajem, ale jego mina była dziwna. Zdradzała, że w tym momencie nie czas na głupoty. I to Lenkę wystraszyło.
Raz, dwa, trzy do tylu umiał policzyć. Wziął głęboki oddech i stwierdził, że najlepiej wywalić od razu co się stało. Kucnął by mieć oczy na poziomie siostry. -Magik nie żyje.
Przestała myśleć o tym, że nic złego się już nie może stać, gdy Logan przy niej przykucnął. Jeszcze bardziej się wystraszyła, a gdy usłyszała jego słowa, zamarła. Zamrugała oczami, w których od razu zaczęły zbierać się łzy i pokręciła głową. - Nie... Odezwała się płaczliwie i wygięła usta w podkówkę. To niemożliwe. Magik nie może umrzeć, bo chroni go dobra magia. Ona żyje dłużej niż inni i dba o biedniejszych i słabszych od siebie. Chidym ciałkiem zaraz wstrząsnął szloch, który zaczął przybierać na sile. Lenka jeszcze raz powtórzyła Nie, ale o wiele ciszej. No bo co ona teraz miała zrobić bez Magika? Przecież obiecywał, że wszystko będzie dobrze i zawsze będzie mogła go odwiedzić. Stojąc w jednym i tym samym miejscu, Lenka rozpłakała się na dobre.
- Przykro mi. Wiem, że go lubiłaś. Usiadł na podłodze i pociągnął Lenkę by usiadał mu na kolanach i się przytuliła. Pewnie teraz będzie przez godzinę ryczała i wszystko zasmarka. Był jednak w stanie ją zrozumieć. - No już nie płacz.- pogładził ją po jasnych włoskach.
Od razu przytuliła się do Logana, zwijając w kłębek na jego kolanach i smarkając mu w koszulę. Nie widać było, żeby miała się uspokoić, jeszcze bardziej zaczynając płakać, po słowach brata. Nie potrafiłaby przestać, czując się jakby kolejny raz jej świat się walił. Każdy kogo pokochała, umierał i teraz bała się, że umrze także Logan. A za Magikiem tęsknić będzie przez resztę swego życia. - Chcę do mamy. Zapłakała, na moment zapominając o tym, że jej nie ma. Czuła się tak strasznie przygnębiona, że automatycznie włączyło się jej pragnienie schronienia w jej ramionach.
Logan tylko westchnął ciężko. Już wydawało się, że im będzie lepiej i że wszystko się jakoś poukłada a tutaj znowu coś. Starał się zrozumieć rozpacz Lenki, która uwielbiała tego murzyna a który chyba traktował ją jak małą księżniczkę. Przykre, że już jej tak nikt nie potraktuje. Głaskał małą po chudych pleckach i potarganych włoskach usiłując jakoś nieporadnie pocieszyć. Niestety nie był w tym najlepszy. - No ale mamy też niema.
Logan mógł usłyszeć głośniejszą rozpacz dziewczynki, która obejmowała go swymi chudymi ramionami i szlochała mu nieprzerwanie. Nie miała mamy, taty, ani swego Magika. Już nigdy w swym życiu nie zazna takiej radości jak przy nim, gdy rozpieszczana i uwielbiana, czuła się wyjątkowo. Nie chciała nic więcej mówić, zapowietrzając się coraz bardziej i wylewając litry łez, których miała jeszcze na kilkugodzinny płacz. Logan nie będzie w stanie szybko jej pocieszyć ani uspokoić.
Logan obstawiał, że przy takim płaczu Lenka za chwilę nabawi się czkawi i będzie tak na przemian czkać i smarkać mu do rękawa. - No już, już. - nadal gładził dziewczynk po pleckach bo co jej miał powiedzieć, że to jest do dupy, iż traciła wszystkich bliskich. Przynajmniej póki co miała swoje rodzeństwo. -No już nie becz.- usiłował bezskutecznie wytrzeć potok łez płynących z oczu Lenki.
Ale Lenka płakała dalej, robiąc się coraz bardziej czerwona na twarzy. Coraz bardziej zasmarkana. Już za chwilę zacznie ją boleć głowa od tego nieustannego płaczu, ale mała sierotka odczuwała straszny smutek, z którym nie potrafiła sobie inaczej poradzić. Tuliła się do Logana, palce zaciskając na jego koszuli, która zaczynała być wilgotna.
Logan miał wrażenie, że siedzą tak już ze trzy godziny a z jego siostrzyczki łzy nadal tryskały jak z fontanny. Widział raz taką w pierwszej strefie. Na nic było jego przytulanie, głąskanie i pocieszanie. Wydawało się, że straszliwego żalu dziewczynki nic nie ukoi. Chłopak w końcu podniósł się i postanowił położyć dziewczynkę do łóżka. Zdjął jej buciki. Otulił ją kołdrą i usiadł na krawędzi posłania.
Dała się zanieść do łóżka i gdy została położona, zwinęła w ślimaczka, przytulając do poduchy. Zamknęła oczy, rzeczywiście w końcu dostając czkawki i męcząc się z nią jakiś kwadrans, póki zmęczenie płaczem nie wzięło nad nią górę. Lenka zasnęła.
Logan jeszcze chwilę posiedział przy siostrze a potem poszedł do kuchni. Żal mu było Lenki, która tak rozpaczała po śmierci Magika a i pomoc od niego też już nie nadejdzie. Coben polał sobie do szklanki bimberku od Kirka i usadowił się przy stole w kuchni.
Lenka wstała z rana, marudząc i włażąc do pokoju brata. - Logaaaaan - pociągnęła za kordłe i odsłoniła jego nagi tyłek - Logaaaaan, coś mnie swędziii - pochlipała mu, drapiąc się po ręce i twarzy i szyi i tyłku.
-Mhmhmhmhm- wymamrotał z pod poduszki Logan i ani myślał otwierać oczu. Jeszcze było zbyt wcześnie by wstawać. Podciągnął ponownie kołdrę na siebie i zaczął na nowo zasypiać.
Lenka wdrapała się więc na łóżko brata i uderzyła go małą rączką w stopę, która wylazła mu w wyniku naciągania kołdry na głowę. Poszarpała za gołe paluchy i jęknęła, opadając na nogi brata. Chyba próbowała się w ten sposób cała podrapac za jednym zamachem. - Logan! Swędzi mnie! Zrób coś! Chciał mieć siostrę przy sobie, to teraz powinien się nią zająć! Lenka podczołgała się bliżej jego głowy i odkryła kołdrę, by przysunąć twarz do twarzy starszego braciszka i dmuchnąć mu w oko. - Swęęęędzi - powtórzyła marudnie.
Do Logana chyba w końcu dotarło, że już sobie dzisiaj nie pośpi. Niechętnie wystawił głowę z pod poduszki i wyrwał siostrze stopę nad którą ta się znęcała. -Ała.- wrzasnął przy tym bo przy okazji przywalił paluchem w ramę łóżka. To obudziło go skutecznie. Podniósł się i w końcu zwrócił uwagę na siostrę. - Co cię swędzi?
- No pokaż to.- obejrzał ręce dziewczynki, podrapał się po ryżej głowie i doszedł do jakże inteligentnego wniosku, że sam nic tutaj nie wymyśli. Czekała do wycieczka do lekarza. - Ubieraj się idziemy do doktora.- zarządził i sam sięgnął po kalesony by się ubrać.
- Do lekarza? Zapytała marudnym głosem, najpierw padając na łóżko i przez chwilę się wiercąc, bo plecy swędziały okropnie, a potem próbując się schować pod kołdrą. Wstała jednak i zlazła z łóżka, by poczłapać do swego pokoju. Oczywiście się guzdrała z ubieraniem, bo wcale jej się nie chciało, a tu jeszcze trzeba było podrapać się po łokci, szyi i nosie.
Logan ubrał się w nowe porządne ciuchy, które ostatnio sprawił sobie i rodzeństwu. Spojrzał w lustro z rezygnacją pokręcił głową. Jego czupryny i tak nic nie ujarzmi więc darował sobie grzebień i ruszył po siostrę. - Gotowa?- zapytał wsadzając łepetynę do jej pokoju. Chwycił ją za łapkę i powędrowali do przychodni.