Duże mieszkanie Cobenów Mieszkanie ma cztery pokoje: jeden duży, dwa średnie i jeden mały, a także dużą kuchnię z niewielką jadalnią i łazienkę z osobną toaletą. Sprzęty: - duża kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko - chłodziarka z eterem - pralka - kawiarka - samowar - kombiwar
- Dobrze. Uśmiechnęła się do Metis i wyraźnie nad czymś dumała. Zaplotła blond kosmyk na włoskach i westchnęła, przygryzając wargę. Coś chodziło jej po głowie, a że mała nie była douczona, to zaraz palnęła. - Będziecie mieć dziecko? Jak mamusia i tata Tommyego? No tak, całowali się wtedy, widziała, pamiętała! Potem już mama nie chciała i dostawała lanie. Aż się dziewczynka wystraszyła, że Metis od Logana też kiedyś może dostać!
Metis znowu się zarumieniła po same koniuszki uszu. Ale z drugiej strony jak żyła z rodzina Estelle to jej dzieci ciagle zadawały kłopotliwe pytania, wiec teraz juz wiedziała, ze kręcenie i okłamywanie prowadzi do jeszcze większej ilości kłopotliwych pytań. Wiec teraz zerknęła na Logana porozumiewawczo i uśmiechnęła sie uspokajająco, zeby nie wpadł w panikę. - Hmmm... Dobre pytanie, młoda damo. - podeszła do dziewczynki i poczochrała ja po głowie. - Teraz na pewno nie. Ale kto wie, moze kiedyś. Miała nadzieje, ze to załatwi sprawę. Co nie zmienia faktu, ze Nie chciała lekceważyć Lenki. W końcu miała zostać za chwile jej przybrana mama.
Logan spoglądał to na Metis to na Lenkę i za cholerę nie widział jak wybrnąć z tego pytania. Właściwie to miał ofuczeć siostrę za zadawanie głupich pytań i odwrócić jej uwagę pytaniami gdzie się plątała przez całe pół dnia. Na szczęście Metis uratowała sytuację. Jemu w takim wypadku nie pozostało nic innego jak tylko pokiwać głową.
- E! Lenka się skrzywiła pod czochraniem włosów i zaczęła poprawiać włosy, które i tak już były w nieładzie. Cofnęła się i popatrzyła na braciszka, dalej się nad czymś zastanawiając. Aż pazur zaczęła obgryzać. - A jak będziecie mieć, to ja wrócę do sierocińca?
Metis zrobiła rozczuloną minę i podeszła do dziewczynki. W jakich warunkach musiała żyć mała, jeśli pytała o takie rzeczy? Curbeam doskonale wiedziała, jak to jest czuć się w taki sposób, a mimo wszystko... Nie. Lenka nie powinna się tak czuć. Uklękła przed dziewczynką i objęła ją czule. - Oczywiście, że nie. - powiedziała z mocą. - Nigdy cię nie oddamy. Nawet sobie tak nie myśl. - poczochrała w końcu włosy Lenki. - Jesteś przecież "nasza".
- Lena czyś ty zwariowała.- Logan nie był niestety taki taktowny jak Metis.- Gadasz jak ojciec, kiedy se bimbru popił. Nikt cię nie odda.- zapewnił siostrę. -Tommego i Carol też wyciągniemy z bidula.- obiecał zerkając na Metis czy aprobuje jego słowa, chociaż obiecywał chyba na wyrost.
Metis przygarnęła dziewczynkę do siebie i przytuliła mocno. Osobiście uważała, że dzieciom należy dawać jak najwięcej miłości, a Lenkę pokochała już jak swoją własną siostrę, więc tym bardziej było jej przykro, że dziewczynka mogła coś takiego pomyśleć. Co musiała przejść w swoim krótkim życiu, że tak niepewnie podchodziła do własnej rodziny? Metis dopiero teraz sobie uświadamiała, że rodzina Cobenów nie była z tych, co to świecą przykładem. Sama była sierotą, ale Estella przynajmniej ją kochała (pewnie nadal kocha), a tutaj... Westchnęła, jeszcze raz ścisnęła Lenkę i dopiero wtedy ją puściła. Odgarnęła włosy z czoła. - Zasiedziałam się trochę. Chyba będę się zbierać do domu. - podeszła do Logana i chwyciła go delikatnie za rękę, dyskretnie. - Zobaczymy się jutro?
Oni chyba rzeczywiście potrzebowali Metis by ustawić swoją patologiczną rodzinkę do pionu. Logan był dumny, że ma tak ciepłą i troskliwą narzeczoną. Drugiej takiej na pewno nie było w całym mieście. Był pewien, że jego rodzeństwo też ją pokocha bez zastrzeżeń a jak nie to on ich pasem nauczy moresu i tyle. - Jasne, że się zobaczymy.- uśmiechnął się do Metis.- Może wpadniesz do Bistro?
Lenka sobie niezwykle mocno zapamięta słowa Metis, która określiła ją jako ich. Spodobało się to dziewczynce, która odwzajemniła uścisk, ale zaraz się cofnęła, gdy brat na nią fuknął. Spojrzała na niego z miną no co?, po czym zrobiła smutną minkę. Nie chciała być porównywana do ojca. Wolała do mamusi. Obserwowała brata i Metis, a gdy padło ostatnie słowo, Lenka się ożywiła. - Ja też mogę?! Nie była jeszcze, no!
Zastanowiła sie przez chwile. No tak, mogłaby wpaść do Bistro, zobaczyc jak to wszystko wyglada od wewnątrz... - Uhmm. - przytaknęła żywo. - Moglibyśmy postarać sie to wszystko ogarnąć i zobaczyłabym w czym mogę ci pomoc. - uśmiechnęła sie ciepło. Nie chciała jednak decydować o tym, czy Lenka moze tez byc, czy nie. To zależy co mieliby wszyscy w tym Bistro robić. Metis widziała to tak, ze jednak dorośli, czyli ona i Logan, powinni sie zastanowić nad przyszłością lokalu. Co prawda Lenka była na tyle samodzielna by im nie przeszkadzać, ale.... Metis znowu rzuciła pytające spojrzenie Loganowi.
Logan pokiwał z zapałem głową aż mu ryże kudły podskakiwały na wszystkie strony. O tak pomoc ewidentnie mu się przyda bo na samą myśl o zaglądaniu ponownie w księgi rachunkowe robiło mu się słabo. -Myślę, że może iść. Przynajmniej tam nic nie zrobi.- uśmiechnął się do młodszej siostry pewien, że ta zapała świętym oburzeniem. Kiedy wszystko zostało ustalone Cobenowie pożegnali się z Metis a Logan zapakował Lenkę do wanny by jej wyszorować czarne od brudu łokcie.
Metis wkroczyła do mieszkania już jako pani Coben. Policzki miała rumiane z ekscytacji, oczy zaszklone ze szczęścia chłonęły każdy element rzeczywistości, chociaż teraz to w zasadzie Metis była wgapiona tylko w swego męża. Jej rzeczy już zostały przywiezione do mieszkania, więc teraz po prostu westchnęła, przeszła do sypialni i opadła zmęczona na łóżko. Była taka szczęśliwa!
Logan wkroczył zaraz za swoją żoną uśmiechając się od ucha po mimo tego, że nowy garnitur sprawiony specjalnie na tę okazję trochę pił go tu i ówdzie ale przecież za chwilę się go pozbędzie. Przynajmniej miał taką nadzieję. Przez chwilę przyglądał się swojej rozkosznej żonie. Właśnie żonie! Nadal do niego nie docierało, że ona go zechciała. Wydawało mu się, że zaraz się obudzi. Podszedł do łóżka i całą odwaga go opuściła. No ale przecież nie ucieknie. Położył się obok Metis i spojrzał jej w oczy. - Kocham cię wiesz.- a potem ją pocałował.
Metis leżała na plecach, dłonie miała złożone na brzuchu, a nogi w ładnych pantofelkach dotykały niemal podłogi. Gdy Logan sie obok niej położył, zmieniła pozycje - zrzuciła buciki, podciągnęła nogi całkiem na łóżko i obróciła sie bokiem w stronę męża. Uśmiechnęła sie ciepło, kładąc dłoń na policzku chłopaka. - Wiem. Tez bardzo cię kocham. Dała sie pocałować, oddała paculenk, przybliżając sie przy tym do Logana. Nie wiedziała jak ma postąpić. Teraz zaczynał sie wieczór nocy poślubnej, ale co ma zrobić? Sciągnąć sukienkę? Czy to w ogole teraz? Czy moze ma poczekać na odpowiednia chwile? Postanowiła, ze pozostawi te decyzje swojemu mężowi, bo ona na razie była zestresowana.
Biedny Logan miał niewiele więcej doświadczenia niż jego żona ale wierzył, że we dwoje ze wszystkim sobie dadzą radę. No i cóż przechwalanie się przed kolegami stanowczo różniło się od rzeczywistości. Kolejny gorący pocałunek i dłonie Logana zabrały się do rozpinania guziczków. Szło mu trochę opornie bo miał niezgrabne łapy górnika ale w końcu guziczki zostały rozpięte a on pomógł się swojej Metis pozbyć sukienki. Jej widok w bieliźnie przyprawił go o takie gwałtowne bicie serca, że mało co mu z piersi nie wyskoczyło ostrożnie jej dotknął jakby dotykał najdroższego klejnotu.
Metis była cała spięta, gdy Logan drżącymi dłońmi rozpinał sukienkę. Sama tez drżała na całym ciele. Siedziała na łożku, opierając tyłek o piety, myslac o tym, ze wlasnie oto za moment pokaze sie Loganowi w całej swej okazałości. Z jednej strony sie cieszyła, była podekscytowana i w zasadzie to tego chciała, z drugiej - była tez przerażona, w koncu to był jej pierwszy raz. No i tez chciała zobaczyc swojego męża nago. Wiec niezdarnie, nieprzyzwyczajonymi do rozbierania mężczyzn ruchami, ściągnęła z Logana marynarkę i koszule. Matko, ale ona sie denerwowała! Niepewnym ruchem siegnela do paska Logana.
Jak widać obojgu nie było łatwo ale narratorka wierzy, że jakoś sobie dali radę. Jak to mówią głowa zaczyna a instynkt kończy. Tak też pewnie i było w ich przypadku. Pewnie był niezręcznie, nieporadnie ale za to z dużym entuzjazmem i sporą ilością miłości. Po wszystkim Logan przytulił do siebie Metis jakby to robił od zawsze. - Moja żona.- powtórzył jakby nadal nie umiał uwierzyć w ten fakt.
Dla Metis było to coś nowego, doświadczenie jakiego jeszcze wcześniej nie przeżywała. Trochę bolało, ale całkowicie zostało to wynagrodzone tym, co potem nadeszło. Dziewczyna sie czuła, jakby ja ktoś prądem poraził. Teraz leżeli w łożku nadzy, trochę spoceni. Metis objęła załoganta, dłon jednej ręki wczepiły w jego rude włosy. - Tak, twoja. - zaśmiała sie radośnie - I tylko twoja.
Logan chciał w tym momencie powiedzieć coś bardzo romantycznego i wyjątkowego, coś co by powaliło ja na kolana po mimo tego, że już leżała ale rzeczywistość dała o sobie znać. Podciągnął kołdrę do góry okrywając siebie i Metis a potem spojrzał krzywo na siostrę. - To idź sobie zrób kanapkę.
Lenka nie zamierzała się poddawać. Skrzywiła się i podeszła do łóżka, nie mając pojęcia co się tu przed chwilą działo. Ale ciekawa była czemu brat z Metis leżą tak wcześnie w łóżko. - Ale mnie żebra bolą. Tak, wykorzystywała swój wypadek, chociaż prawdą było, że dalej była obolała. - Co robicie?
Metis trzymała przy sobie kołdrę, czerwona jak burak, zaciągała materiał na nos, by zakryć policzki. Zerknęła z przerażeniem na Logana. W końcu jednak odetchnęła spokojnie. Przecież to tylko Lenka. Nie gryzie. Opuściła nieco materiał, by zakryć tylko piersi i już nie naciągać na twarz. - Wiesz, Lenka. - zaczęła łagodnie. - Gdy dwoje ludzi weźmie ślub, to chcą być później przez chwilę sami. - uśmiechnęła się do dziewczynki, a potem przeniosła maślany wzrok na Logana. - Chcą okazać sobie trochę miłości.
- To znaczy, że teraz jak wparujesz do tego pokoju to najpierw pukaj dobrze?- Logan postanowił postawić pewien wymóg bo z jego rodzeństwem różnie to mogło być. Spojrzał z podziwem na Metis jaka ona byłą mądra i jak wszystko potrafiła wytłumaczyć. Siostra wyciągnęła jednak swoją kartę przetargową czyli swój wypadek nie maił więc zbyt dużego wyboru. -Zaraz ci zrobię tą kanapkę.
Lenka popatrzyła na Metis i gdy usłyszała jej wyjaśnienie, szybko zakryła oczy. - O nie! Bedziecie robić dziecko jak mama z tatą! SKrzywiła się, obróciła na pięcie i wyparowała z pokoju.
Metis po reakcji Lenki popatrzyła bezradnie na Logana. W końcu jednak wyślizgnęła się z łóżka by się ubrać szybko i pójść za dziewczynką. Z jednej strony chciał z nią jeszcze porozmawiać, z drugiej - rzeczywiście zrobić jej coś do jedzenia. W końcu ją znalazła. - Hej, Lenka.... - zaczeła łagodnie, kładac dziewczynce rękę na ramieniu. - Co to za reakcja, hm?