Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 

Share

Pustkowie na zachodzie

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Admin
Admin
Admin
Liczba postów : 1786
Pustkowie na zachodzie  Pią Kwi 18, 2014 10:36 pm

First topic message reminder :

Pustkowie na zachodzie - Page 3 2zCJs3P
Pustkowie ma to do siebie, że jest... puste. Można natknąć się tu na stare, pousychane, martwe drzewa, jednak nie dają one wiele cienia. Im dalej się podąża, tym bardziej ziemia zmienia się w sypki piach. Wkraczasz na pustynię. Można się tu natknąć na intshe oraz pomniejsze stworzenia, takie jak kuropatwy czy pustynne liski. Nie można tracić czujności.
dr Wiktoria Beowulf
dr Wiktoria Beowulf
Liczba postów : 1956
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 8:20 am

Wbicie igieł nie było bolesne. Jak mogło być bolesne w porównaniu z bólem rozchodzącym się po jej ciele w danym momencie? Miała wrażenie jakby na cholerna noga nadal tam była i raz za razem była odrywana. Raz za razem. Dlatego nie leżała spokojnie, tylko pojękiwała. Morfina potrzebuje chwili, żeby zadziałać przecież. Amos zapewne nie należał do delikatnych, więc gdy tylko bandaż zetknął się z resztką nogi i zadrżała mocno.
Dobrze. Opatrunek to podstawa. Nie może się wykrwawić. Była jednak świadoma, że ten może albo wytrzymać parę godzin, albo zaraz przesiąknąć. Nie wiedziała jak duże ma krwawienie, jakoś nie była w stanie się chociaż trochę podnieść.
Była przymulona, więc dostrzegła Kevina dopiero w chwili jak się nad nią pochylił. Oczy jej zaszły łzami, a usta zaczęły drżeć. Gdyby tylko go posłuchała...
-Kevin...-mruknęła cicho, po czym jęknęła, kuląc się w sobie z bólu.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 8:31 am

Trzymał dłoń przy sobie, nawet nie wiedział jak poważne obrażenia ma. Czuł ból, ale widok Wiktroii i adrenalina jaką miał w sobie była jego uśmierzeniem. Spojrzał na jej zakrwawioną nogę, a właściwie to co zostało. By ponownie przenieść wzrok na jej przerażoną twarz. Położył na niej zdrową dłoń.
- Wszystko będzie dobrze, bezie dobrze ciii... - rozejrzał się za plecakiem, szybko go znalazł wracając do Wiktorii. Wyciągnął wodę by podać jej.
Wiedział że nie mogli tu zbyt długo zostać, wiedział że musieli ruszać.
- Raven, Raven! - krzyknął.
Gość
Gość
avatar
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 1:24 pm

Ciężko określić jak długo leżał nieprzytomny z twarzą w piachu - wszystko wkoło działo się niezwykle szybko, więc bardzo możliwe, że wcale nie był to długi okres czasu. W końcu jednak się ocknął z okropnym bólem głowy. Otworzył oczy wypluwając resztki piasku z ust, wciąż był jeszcze oszołomiony. Wzrokiem omiótł najbliższą okolicę, ale niewiele w ten sposób dostrzegł. Ludzie skupili się wokół czegoś (a może kogoś?). Ktoś coś krzyczał, inny biegał - z tego co zdołał wywnioskować - nie było dobrze.
Arthur spróbował podciągnąć się do pozycji siedzącej i dopiero wówczas dostrzegł, że jego proteza została poważnie uszkodzona. Nie wiedział jeszcze jak bardzo, ale próba powstania na równe nogi uświadomiła go, że jest źle - nie będzie w stanie swobodnie się poruszać. Na szczęście udało mu się złapać równowagę i z tej wysokości zauważył, że ktoś jest ranny. Chciał pomóc, więc spróbował zrobić krok, co było poważnym błędem. Sztuczna noga odmówiła posłuszeństwa i mężczyzna znów wylądował z twarzą w pustynnym piasku.
Romesey Hannon
Romesey Hannon
Liczba postów : 703
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 1:47 pm

Obraz nędzy i rozpaczy. Romesey siedział na piasku, ciągle z plecakiem na ramionach, ściskając dłonie na swym pistolecie. Możliwe, że gdyby nie broń, student skończyłby tak samo jak jego profesor. Chłopak widział co stało się lekarce, ale nie miał tyle odwagi by podejść ku niej jak inni. Zresztą nie był tam potrzebny. Chciało się mu płakać, ale nie zamierzał dam temu upustu. Nie mógł, gdy inni byli poważniej ranni.
Zakrwawione zwłoki profesora. Martwe bestie... resztki nogi kobiety. Nieporadny botanik, ranny student, glina i bounty hunter. Romesey chciał coś zrobić. Wstał więc powoli, chociaż noga bolała jak diabli i pokuśtykał do botanika, by pomóc mu wstać chociaż do pozycji siedzącej.
Gość
Gość
avatar
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 2:04 pm

Ziarenka piasku były wszędzie - w jego ustach, we włosach, oczach, pod koszulką, butach - równie dobrze mogli go tu po prostu zakopać. Odkaszlnął wypluwając piasek, po czym znów uniósł głowę. Podciągnął się rękami na tyle, by dostrzec idącego ku niemu młodego zoologa. Jak on się nazywał? Hannon!
Z jego pomocą udało mu się usiąść - po stracie nogi długo przyzwyczajał się do tego, że do końca życia będzie już zależny. Najpierw od osób, które pomagały mu stawiać pierwsze kroki, a później od mechanicznej protezy napędzanej parą, której nienawidził całym sobą.
- Dziękuję - tym razem się nie uśmiechnął. Był przerażony pobojowiskiem - wkoło pełno było świeżej krwi, choć ciężko powiedzieć, czy należała do zwierząt, czy ludzi.
- Czy ktoś... - wolał nie zadawać tego pytania - Co z resztą? - bał się, że któryś z pozostałych członków ekspedycji mógł podzielić los profesora Corby'ego.
dr Wiktoria Beowulf
dr Wiktoria Beowulf
Liczba postów : 1956
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 2:11 pm

Wiktoria podniosła rękę i dość niepewnie chwyciła bułak. Jednak nie wypadł jej z dłoni, więc było dobrze. Dostawiła go sobie do ust i przechyliła, żeby wziąć parę łyków. W ustach szybko jej zasychało, tak że nie mogła prawie się odezwać. I jeszcze czuła piasek między zębami.
-Musisz sprawdzać, czy... czy krew nie... przecieka.-mówiła powoli, wskazując na swoją nogę. Czuła powoli działanie morfiny, ale to jeszcze nie to.
-Twoja ręka..-popatrzyła na łapkę swojego męża, w której kości były jakoś dziwnie ustawione-Unieruchom bandażem...-mruknęła.
Wiktoria bez nogi, ale daje radę. Nawet innym daje rady.
-Przepraszam..-szepnęła już prawie bezgłośnie, przymykając oczy, jakby chcąc odpocząć po mówieniu.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 2:16 pm

Gdy oszołomienie od Kevina odchodziło, równowaga wracała, podniósł się.
- Nic nie mów, nie przecieka, nie trać siły - rzucił dość szybko, słyszał jej słowa ale nic nie skomentował, nie miał zamiaru. Wiedział natomiast że muszą ruszać
- Zajmij się nią - rzucił do Ravena - dasz radę przemyć sobie rany? - spojrzał na niego jakby dawał mu jasno do zrozumienia że musi to zrobić sam. Raven gdy tylko skończył z Wiktorią wziął się za siebie (za zgodą).
Burnett wyjął chustę robiąc z niej temblak i wkładając w nią złamaną rękę. Podszedł do studenciaka, podając mu apteczkę.
- Obwiń mi ramię bandażem wokół pleców tak aby było wszystko sztywne - poinstruował go. Chyba uczyli go o tym w szkole, miał PO?
- Przemyj sobie ranę i zrób opatrunek tej nogi bo się wykrwawisz, potem pomóż Coenowi - rzucił szybko do młodego chłopaka - trzeba opatrzyć plecy... spojrzał na dość przejętego chłopaka który siedział przy botaniku.
- I szybko... zbieramy się stąd - rzucił po czym wrócił do Wiktorii i Ravena - Raven musisz... musimy iść!
Kevin miał sprawną jedną rękę druga go szarpała niemiłosiernie, czuł że ma złamaną kość. Ktoś tu mówił o noszeniu mojej żony na rękach gdzie on jest?
- Raven, pomóż mi ją wsadzić na plecy.
Romesey Hannon
Romesey Hannon
Liczba postów : 703
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 2:31 pm

Przeklęty upał przy takich ranach, jeszcze bardziej potęgował wrażenie beznadziejności i porażki. Romesey nawet zwątpił w powrót do domu, w którym bardzo pragnął się teraz znaleźć. Przysiadł na piasku, wciskając w spodnie zabezpieczoną broń i odetchnął ciężko, patrząc po towarzyszach.
- Jest źle..
Odpowiedział botanikowi i zrzucił z ramion plecak, wyciągając wodę. Napił się łapczywie i podał też Carnarvonowi. Gdy obok pojawił się Kevin, chłopak tylko kiwnął głową i wykonał to o co mężczyzna prosił, usztywniając mu rękę. Tak, czegoś go na studiach nauczono. Pokiwał głową drugi raz i zajął swą nogą. Zdezynfekował łydkę i obwiązał ją bandażem, zaciskając zęby z bólu. Zerknął na Coena i Ravena, jednak nie odezwał się do nich, widząc jak ci zajęci są panią Burnett. Zagadał za to do botanika.
- Pomóc ci wstać?
Amos B. Coen
Amos B. Coen
Liczba postów : 447
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 5:35 pm

Wszystko dział się bardzo szybko, więc i Amos poddał się temu szaleństwu - wyciągnął z kieszeni papierosy. Na szczęście krew nie zamoczyła wnętrza opakowania i jeden z papierosów wylądował w ustach Coena. Biała bibułą wyróżniały się na tle zakrwawionej twarzy. Odpalił. Zaciągnął się i powiódł wzrokiem po wszystkich, próbował analizować. Jaki mieli bilans strat? Corby był bardziej niż martwy, a cała reszta prawie martwa, z perspektywą życia nie większą niż samca jętki - Coen z pewnością miałby takie porównanie, gdy ogarniał polskie jętki.

Czuł, jak szarpie go w plecach. Cholera, musiał oczyścić ranę i to szybko. Ale nie tutaj, nie było na to czasu. Jedyną szansą była natychmiastowa ucieczka w stronę wioski myśliwskiej... Zaklął w duchu siarczyście, obwiniając za wszystko profesorka, baby i generalnie wszystkich mieszczuchów. Na chuj się tu pchali, na chuj on się tu pchał... I kto mu teraz wypłaci wynagrodzenie za wyprawę? Resztki mózgu Corby'ego? Bardzo, kurwa, wątpliwe.

Burnett przymierzał się do wzięcia lekarki na plecy. Co za, kurwa, debil. Moze będzie ją jeszcze smyrał po nodze tą złamaną rączką? Czy wszystko musiało być zawsze w jego rękach?

- Odsuń się. - pchnął ze złością Burnetta, dając mu do zrozumienia, że ma się nie wygłupiać. Sam wyciągnął z plecaka koc, związał jego poprzeczne roli, tworząc tym samym coś na kształt nosidełka. Przełożył sobie koc przez głowę tak, że guzeł miał na karku, a rogi koca przełożone pod pachami. - Wsadź mi ją na plecy, żeby dupę miała w kocu. I spierdalajmy stąd. Wy zajmijcie się studenciną... Pewnie się już poszczał ze strachu... I botanikiem. Jasne?
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 6:36 pm

Widział, jak Kevin się budzi. Raven poczuł, że robi mu się ciężko na sercu na samą myśl o tym, jak jego przyjaciel musi się czuć. A może to po prostu były te zadrapania na piersi? Cholera, aż go piekło. Miał dużo, dużo szczęścia, czego nie można było powiedzieć o Corby'm czy Wiktorii. Kiedy Romesey dołączył do niego i Carnarvona, skinął do niego głową i powoli podszedł do poszarpanych zwłok profesora. Popatrzył na nie z niesmakiem, ale pochwylił się i zdjął plecak z korpusu. To nie było trudne. Jakby nie patrzyć, Corby'emu zapasy już się nie przydadzą. A im- jak najbardziej. Przytachał plecak z powrotem do Kevina i zabrał się za choćby powierzchownie opatrzenie swoich ran.
Musimy iść
No jasne, że musimy. Ale najpierw musimy się pozbierać, bo daleko nie zajdziemy - pomyślał.
- Czy ma ktoś kompas? - zapytał w końcu, przeszukując rzeczy profesora. Miał nadzieję znaleźć tam wodę i jakieś jedzenie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 6:54 pm

Raven znów dobrze kombinuje. W plecaku profesora Corby'ego znalazł jego przydział jedzenia i wody, który już na pierwszy rzut oka wydawał się zbyt skromny, jak na pozostałe pięć dni. Czyżby doświadczony naukowiec i podróżnik był tak nierozważny, by przeżreć wszystko już na samym początku? No, nie do końca. Nieco głębiej była upchnięta kolejna torba z jedzeniem, tym razem jednak podpisana MATTHEWS MALONE.
Gość
Gość
avatar
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 7:47 pm

Jest źle. Spodziewał się, że to usłyszy - musiałby być ślepy by nie domyślić się, że wszechobecna krew nie należy wyłącznie do zarżniętych drapieżników. Liczył jednak, że może jakiś cudem ekspedycja ocalała, ale jego złudne nadzieje prysły w momencie, gdy Romesey wypowiedział te dwa słowa.
Spuścił głowę i dopiero podsunięty mu pod nos bukłak z wodą wyrwał go ze swego rodzaju letargu. Wziął dwa łyki połykając przy okazji trochę piasku, ale przynajmniej nie zgrzytały mu już między zębami.
- Musimy ruszać - powtórzył za kimś oddając Hannonowi jego własność - Jeżeli mógłbyś... - znów spróbował się poderwać z ziemi i już z pomocą zoologa czynność ta mu się udała. Przerażające było w tej chwili to, że z uszkodzoną protezą będzie tylko spowalniał uciekających. Radził już sobie kilka razy bez niej, ale nigdy w warunkach takich jak te tutaj - na pustyni i w pełnym słońcu. Zdawał sobie z tego sprawę...
Uniósł nogę, do której przymocowana była jego proteza z nadzieją, że może mechanizm się odblokuje. Nic z tego jednak nie wyszło.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 8:43 pm

Nie sprzeciwiał się Amosowi. Wiedział ze jeżeli będzie niósł Wiktorię żadnej ręki nie będzie miał do dyspozycji. Niestety nikt nie miał kompasu, chyba?! Jedynie mogli polegać na własnej intuicji, doświadczeniu i pamięci.
- Idziemy! - krzyknął Kevin sięgając po strzelbę i plecak.
- Musimy odnaleźć drugą grupę, proponuję kierować się na płaskowyż na drogę powrotną! Jakieś inne propozycje? - nie chciał się tu wymądrzać, ale ewidentnie nikt nie chciał podjąć decydowania o ich dalszych losach.
Stanął koło Amosa. Ewidentnie wyczuł u niego struganie bohatera, ale był też świadomy że ma sporo racji.
- Dasz radę? - mruknął w jego kierunku. Nie było w tym złości a jedynie troska.
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 9:27 pm

Zmarszczył brwi, widząc resztki zapasów. Nie na to liczył. Ale przecież mógł się spodziewać, że ten spasły profesor nie będzie sobie szczędził jedzenia. Postanowił przetrzepać jednak plecak do samego dna. I opłaciło się. Teraz wszyscy mogli się dowiedzieć, że Corby ukradł część zapasów Malone'a. W tej chwili mogli być mu jednak za to wdzięczni. Wystarczająco wody zmarnowali na oczyszczanie ran.
- Znaleźć drugą grupę?! - odwrócił się w stronę Kevina. Cały spokój, cała ta oaza spokoju jaką był Crow wyparowała w promieniach pustynnego słońca. - Znaleźć drugą grupę?! Będziemy mieli szczęście, jeśli w ogóle uda nam się wrócić na pieprzoną drogę! Nie zamierzam łazić i się za nimi rozglądać! Mogli trafić na resztę stada- machnął ręką. Był wściekły, a w jego żyłach wciąż krążyła adrenalina. Nie oszukujmy się też, od pewnego czasu poziom poirytowania i zdenerwowania rósł w nim w szybkim tempie. - Jeśli jeszcze w ogóle żyją, będą zapierdalać w stronę północy, jak, kurwa, my!
Rzucił poszarpany plecak Corby'ego na ziemię, mając szczerą ochotę dać komuś w zęby. Nawet Kevinowi. Właściwie, to już nawet zrobił krok w jego kierunku kiedy przypomniał sobie o jego złamanej ręce. I o nodze Wiktorii.
- Ona nie wytrzyma żadnych, jebanych poszukiwań! Nikt z nas może nie wytrzymać! Chcę wrócić do domu!- zamiast bić Burnetta, odwrócił się i kopnął zwłoki Corby'ego. I kopnął je znowu i jeszcze. To wszystko była jego wina- Nienawidzę tej zasranej pustyni! Chcę wrócić... do domu... - z tym ostatnim zdaniem zaczął się uspokajać.
Przynajmniej nie rozlał wody.
dr Wiktoria Beowulf
dr Wiktoria Beowulf
Liczba postów : 1956
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 9:35 pm

Morfina zaczęła działać, więc Wiktoria stawała się coraz bardziej otępiała. Kiedy została posadzona na amosowe plecy objęła mężczyznę w ramionach, jakby się bała że wysunie się z tego koca i zaliczy bliskie spotkanie z glebą. Miejsce, gdzie została oderwana noga, bolało jakby mniej. Jednak głosik w jej głowie podpowiadał, że to tylko działanie leku.
-Chodźmy stąd...-mruknęła płaczliwie. Przed jej oczami zaczęły się pojawiać straszne sceny. Że nadejdzie jeszcze jedno stadko anthwali i nie będą mieli już szans.
Położyła głowę na ramieniu Amosa, patrząc się na męża. Gdyby go posłuchała. Gdyby była dobrą, usłuchaną żoną. Gdyby nie była tak uparta. Gdyby... Gdyby... Gdyby...
-Przestańcie pierdolić od rzeczy... wracajmy do domu...-wymamrotała.
Czuła jak morfina ją usypia. Może zaśnie i obudzi się już w szpitalu? A może we własnym łóżku i okaże się, że to był tylko zły sen? Na razie jednak miała oczy otware i jakby patrzyły ponad ramieniem męża.
Myślała o tym jak jest tu pięknie. Jak piękne musiały być gwiazdy na tym pustkowiu. Cały gwiazdozbiór, który badałaby kawałek po kawałku, z książką w ręce odgadując co to za konstelacje pojawiają się na niebie....
Amos B. Coen
Amos B. Coen
Liczba postów : 447
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 9:45 pm

Amos splunął krwią. Kobieta ciążyła mu trochę, ale, hej!, w końcu teraz i tak była lżejsza o jedną nogę. Łowca nie miał na co narzekać. Ze spokojem... Nie, sorry, na totalnym wewnętrznym wkurwie słuchał Kevina i Ravena. Jeden chciał iść na samobójczą misję ratunkową, drugi okazał się rasowym mieszczuchem. Czego się niby spodziewali na pustyni? Oazy, daktyli i dzikich dziwek? Przez nieprzygotowanie grupy wszyscy byli teraz w głębokiej dupie. Sami są sobie winni.

Poczuł, jak głowa kobiety układa się na jego ramieniu, jak na poduszce. Kurwa! - pomyślał.
- Kurwa. - jak pomyślał, tak powiedział. - Niech ktoś blondyneczkę pociągnie za włosy, bo czuję, że mi zjeżdża. Jak zaśnie, to małe szanse, że ją dobudzimy. - zaciągnął się eszyką papierosa, a niedopałek rzucił w piach. - W moim plecaku jest kompas. Idziemy na wschód. Idziemy, póki trzyma nas adrenalina, bo jak puści... - znów splunął krwią. - A druga grupa mnie gówno obchodzi, jeśli mam być szczery.

Zrobił kilka kroków na znak, że naprawdę czas spierdalać.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 9:52 pm

Widział wybuch Ravena jakoś się nie przeją tym zbytnio, ani gwiazdorzeniem Amosa, ani Corbym. Chciał wrócić do domu z Wiktorią, chciał aby byli znowu w domu, aby robiła mu śniadanie. Stał przez chwilę jakby nad czymś myśląc, nic nie mówił, był spokojny, tak jak na niego przystało, na glinę. Rozejrzał się po szczątkach, nie mrugnął nawet powieką. W końcu to był Burnett gdy grupa się oddalała on w końcu ruszył za nimi.
- Raven - krzyknął - w plecaku mam whiskey!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 9:55 pm

Amos miał dobre przeczucia, że już najwyższy czas stąd iść.
Podróżnicy najpierw usłyszeli potężny ryk, dobiegający gdzieś z południa. Gdyby raczyli spojrzeć w tamtym kierunku, dostrzegliby zbliżający się w ich stronę z dużą szybkością ciemny kształt, który z każdą chwilą był coraz większy. Rozległ się kolejny ryk, a ciemny kształt zaczął coraz bardziej przypominać potężne zwierzę, podobne do tych, z którymi mieli już do czynienia. Tak, moi drodzy. Właśnie zbliża się tatuś. Rodzina w komplecie!
Kolejny ryk i rozwścieczony athwal był już tylko kilkadziesiąt metrów od wesołej gromady. I jeszcze przyspieszył, obnażając potężne kły.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 10:02 pm

Kevin szedł na końcu, wkładał papierosa do ust i sięgał zdrową ręką po zapalniczkę. Powoli unosił ogień w jego kierunku. Jednak zatrzymał dłoń w połowie i upuścił zapalniczkę.
- Kurwa - wrzasnął - odwrócił się w kierunku grupy po czym spojrzał na bestie - spierdalajcie! - wrzasnął, sięgnął po strzelbę i zaczął biec w jej kierunku, kilkanaście metrów przednią jednak zmienił kierunek w bok i zaczął oddalać się od gruby. Zatrzymał się patrząc na bestie.
- No dale mój ciapek biega szybciej od ciebie! -  wycelował i strzelił pod nogi bestii po czym zaczął biec ponownie oddalając się od grupy.
Gość
Gość
avatar
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 10:11 pm

Ucieczka przed krwiożerczymi anthwalami z jedną sztywną nogą nie była łatwa. W zasadzie to nie uciekał tylko kuśtykał podpierając się na biednym Hannonie (chłopak niepotrzebnie oferował botanikowi pomoc!). Trzymali się na tyłach grupy, która również jakoś szybko do przodu się nie posuwała. Wszystko zmienić się miało w chwili, gdy Burnett zauważył kolejnego zwierzaka - tym razem ojca gromadki, która leżała poszatkowana kilka metrów za nimi.
Arthur nie sądził, że będzie w stanie kuśtykać szybciej, a jednak - chęć przeżycia zwyciężyła i nawet nieruchoma proteza nie przeszkodzi mu w ucieczce! (przy czym powinien po stokroć podziękować Romesey'owi, bez którego pomocy przewróciłby się już pewnie).
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 10:32 pm

Pewnie jeszcze raz kopnął ciało Corby'ego, zanim się zebrał do kupy. W końcu ruszyli. Powoli, ospale, zmęczeni i ociężali. Może nawet w jakiś sposób zrezygnowani.
Kiedy usłyszeli ryk, było już za późno. To już nie było młode, ani samica. To był potężny, masywny samiec.
- Kurwa! - zaklął, szybko zdejmując strzelbę z ramienia. Ile miał naboi? Trzy, cztery? Ostatni postanowił zachować na wypadek, gdyby miał sobie palnąć w łeb. - Kevin! - zbaraniał na moment, widząc co robi jego przyjaciel. Czy on zwariował? Czy on...? Wycelował i strzelił w athwala.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 10:45 pm

Athwalowemu tatusiowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. I tak w planach miał pożarcie całej grupy, czemy by więc nie zacząć od tego, który sam pcha się do jego paszczy? Zwierz zmienił kierunek biegu za Kevinem i zawarczał groźnie. Strzał pod nogi nawet na moment go nie zatrzymał, jedynie bardziej rozwścieczył. A był już naprawdę blisko. Wystarczyły dwa duże skoki, by trzeci mógł zakończyć się atakiem na policjanta.

Raven ma szansę zdobyć dla kolegi kilka cennych minut, które pozwolą mu wyjść z tego starcia w jednym kawałku. Niestety, athwal jest daleko i do tego w ruchu. Próg 30. Jeśli Ci się powiedzie, zwierz dostaje w zad, co na moment go zatrzymuje i zbija z tropu, ale zaraz znów atakuje Kevina.

Kevin ma szansę się obronić. Jeśli Raven trafi - próg wynosi 30 punktów. Jeśli zaś chybi - 33 punkty. Celny strzał trafia pędzącego athwala w przednią łapę. Zwierz pada na odległość jednego skoku od Ciebie, ale zaraz podnosi się i znów atakuje. W przypadku porażki, athwal powala Cię na ziemię i rozrywa Twój brzuch ostrymi zębiskami.

Najpierw rzuca Raven.
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 10:58 pm

30

Raven wycelował i strzelił, ale niewiele to dało. Kula musiała chybić athwala o włos. Pewnie nawet w dosłownym tego słowa znaczeniu!
- Burnett! - musiał podbiec bliżej. Miał już ostatnie kule, a później mógł się bronić jedynie rewolwerem, który mógł się niewiele przydać.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 11:07 pm

28

Biegł jak Ato Boldon, i strzelił jednak kula nie trafiła. Nawet się nie oglądał bieg po piachu jednak to nie sprint po bieżni za chwilę po czuł na plecach uderzenie wielkiej łapy, padł na piach jak pluszowy miś. Potem poczuł ostre zęby wbijające się w jego brzuch, a po chwili tryskającą krew. Burnett wiedział że już nic nie zrobi. A może jednak.
- Smacznego! - syknął wsadzając mu lufę w pysk i za chwile naciskając na spust. Burnett się uśmiechnął, zamknął oczy, a za chwilę rozległ się stłumiony huk.
Amos B. Coen
Amos B. Coen
Liczba postów : 447
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 11:21 pm

To dopiero było. Pierwsze co pomyślał to to, że trzeba spierdalać. Po prostu spierdalać, jak najdalej, zrzucić nawet lekarkę. Ale co by to dało? Najpierw athwal zeżarłby pozostałych, a potem rzucił na Amosa. Interes życia.

Najlepszą obroną jest atak. Więc podniósł broń, zaparł się i wycelował. Nawet już nie patrzył, czy ktoś jest na lini strzału. Athwal musiał paść martwy dla dobra wszystkich. Dla dobra Amosa.

Zanim jednak strzelił, Burnett zrobił to szybciej. Z rozerwaniem brzuchem, z flagami na zewnątrz - strzelił i rozewał drapieżnikowi łeb. Tyle dobrego...


Ostatnio zmieniony przez Amos B. Coen dnia Pon Maj 12, 2014 11:28 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content
Re: Pustkowie na zachodzie 

Pustkowie na zachodzie
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 3 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Similar topics
-
» Pustkowie na wschodzie

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Pustkowie-
Skocz do: