Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 

Share

Pustkowie na zachodzie

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Admin
Admin
Admin
Liczba postów : 1786
Pustkowie na zachodzie  Pią Kwi 18, 2014 10:36 pm

First topic message reminder :

Pustkowie na zachodzie - Page 4 2zCJs3P
Pustkowie ma to do siebie, że jest... puste. Można natknąć się tu na stare, pousychane, martwe drzewa, jednak nie dają one wiele cienia. Im dalej się podąża, tym bardziej ziemia zmienia się w sypki piach. Wkraczasz na pustynię. Można się tu natknąć na intshe oraz pomniejsze stworzenia, takie jak kuropatwy czy pustynne liski. Nie można tracić czujności.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 11:23 pm

Mózg zwierzęcia rozprysł się po piaskach pustyni, a sam athwalowy tatuś padł martwy, przygniatając Kevinowi nogi. Jednak policjant miał o wiele poważniejszy problem niż zmiażdżone dolne kończyny. Athwal nie tylko przegryzł skórę na jego brzuchu, ale również poważnie uszkodził organy wewnętrzne mężczyzny. Nawet na stole operacyjnym w tym stanie miałby marne szanse na przeżycie, a co dopiero na środku pustyni, gdzie jedyny lekarz jest niemal do nieprzytomności naćpany morfiną. Kevinowi nie zostało wiele czasu. Zostało mu kilka minut na pożegnanie się z żoną, zanim wykrwawi się na śmierć.
dr Wiktoria Beowulf
dr Wiktoria Beowulf
Liczba postów : 1956
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 11:36 pm

Słysząc krzyki, że nadchodzi kolejny anthwal od razu otrzeźwiała. Przynajmniej na tyle, żeby śledzić co się działo. Rozszerzyła oczy widząc, że Kevin biegnie w kierunku bestii. Zamknęła powieki w momencie, kiedy rozległy się strzały, jakby nagle się przestraszyła.
Gdy je otworzyła zwierzę było już martwe, a Kevin...
-Nie.. Nie...-jęknęła, po czym potrząsnęła ramieniem Amosa-Posadź mnie proszę, proszę...
Kiedy to zrobił Wiktoria zakryła usta ręką, patrząc się na męża. Nawet zaćpana wiedziała, że nie jest w stanie go uratować. Rzadko kiedy pacjent z takimi ranami przeżywał na stole operacyjnym, a co dopiero pośrodku pustyni, gdzie nie było narzędzi, warunków...
Jednak popatrzyła się po reszcie.
-Pomóżcie mu! Proszę...-jeknęła, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach całych brudnych i zakrwawionych.
Pochyliła się nad mężem, łapiąc jego dłoń w swoją.
-Przepraszam... przepraszam...
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 11:50 pm

- Kev! - zdążył krzyknąć. Jego strzał dał niewiele, bo chyba znów chybił. Nie chybił jednak sam Kevin, świadcząc im tym samym ostatnią przysługę. - Kev!
Opadł na kolana. Dobrze, że piach nieco złagodził uderzenie, bo miałby siniaki. I tak będzie mieć. Śmierć obcych nie robiła na nim wrażenia. Spotykał się z nią na co dzień, w pracy a wcześniej podczas wojny. Widział naprawdę wiele. Wciąż jednak nie mógł się przyzwyczaić do śmierci przyjaciół. Kiedy został postrzelony, Kevin śmiał się razem z nim w szpitalu, że są nieśmiertelni.
Bo to tak jest. Tak już mamy. Jesteśmy nieśmiertelni, stary. Ja i ty.
Jesteśmy nieśmiertelni. Wtedy to były tylko głupie żarty. Teraz wróciły, choć jedynie echem. Z tej odległości widział, że athwal nie starał się być delikatny. Cios był na tyle silny, że z machnięciem łapska poleciała i jakaś część Burnetta. Jesteśmy nieśmiertelni.
Uderzył pięścią w piach, nie mając siły zbliżyć się do przyjaciela.
- Jebany kłamco...
Wcale nie byli nieśmiertelni.
Kevin Burnett
Kevin Burnett
Liczba postów : 204
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Maj 12, 2014 11:59 pm

- Nie, nie trzeba... - szepnął, nie mówił za wiele, czuł jak z każdą sekundą jego krew odpływa, nawet nie czuł ciężaru na nogach, nic nie czuł... a w oczach... w oczach miał spokój, wiedział, że każdy kolejny oddech przybliża go do śmierci. Patrzył na twarz Wiktorii jakby starał zabrać ten widok ze sobą. Każda chwila spędzona z tą kobietą pojawiała się jak obrazek, jak zdjęcie w albumie. Burnett miał pogodną twarz, nawet kącik ust drgnął mu lekko do góry. Wiktoria mogła poczuć jak ściska jej dłoń, nie był to ten sam uścisk Kevina, mocny, silny, twardy, a jedynie wątła dłoń umierającego, chwytająca końcami palców dłoń swojej żony.
W oddali usłyszał swoje imię, znany głos był przy nim. Odbijało się jak echo w jego głowie. Raven jedyny przyjaciel jakiemu ufał, jedyny który nie wypominał mu pączków. Zapalił by z nim ale zgubił zapalniczkę. Nie byli nie śmiertelni, nie byli.
- Mam nadzieję że zrobiłem wszystko jak należy - szepnął ledwo słyszalnie... zamknął oczy i już ich nie otworzył. Za chwilę jego dłoń wyślizgnęła się z ręki Wiktorii opadając na gorący piasek. Za chwile jego oddech ustał.
dr Wiktoria Beowulf
dr Wiktoria Beowulf
Liczba postów : 1956
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 12:25 am

Źrenice zachodziły mgłą, w kącikach zbierały się łzy. Wpatrywała się w gasnące oczy swojego męża. Czuła coraz wolniejszy puls. Klatka piersiowa podnosiła się tak wolno, że prawie nie było tego widać. Usta ledwo co łapały powietrze. Uścisk dłoni był zbyt lekki. To ona mocno trzymała jego dłoń, co było dziwne zważywszy na jej stan.
Gładziła go drugą dłonią po policzku, nawet nie wiedząc co chce tym osiągnąć. Uspokoić go? Dać znać, że jest cały czas obok, że się nigdzie nie ruszy? Że poczeka? Że nie zostawi?
Słysząc jego ciche słowa pochyliła się nad nim, chcąc odpowiedzieć jak najszybciej, żeby jeszcze ją usłyszał.
-Jesteś najlepszym mężem jakiego mogłam sobie wymarzyć... Kocham Cię...
Skończyła mówić, a oczy Kevina zamknęły się. Usta wydały ostatnie tchnienie i zamarły. Dotknęła ich drżącymi wargami, jakby całując go jak tysiąc razy wcześniej tuż przed snem...
Łzy nie spływały już bezgłośnie. Zaczęła szlochać całym sobą i wtuliła się w ciało swojego męża. Palce zacisnęły się na koszuli, a ona płakała, trzęsąc się całą sobą.
Jak dla niej to mogli ją zostawić. Chciała zostać z nim. Nie chciała żyć w świecie, w którym go nie ma. Nie chciała budzić się rano w pustym łóżku. W martwym mieszkaniu, w którym jedynym odgłosem będzie echo jej codziennego płaczu. Gdzie jedynym kolorem jaki będzie królował zostanie czarny. W mieszkaniu, w którym nikt już nigdy nie trzaśnie drzwiami, nie spyta się czy chce herbaty, albo czy kupiła pączki, czy co na kolacje. Nie chciała wchodzić do domu i nie widzieć w przedpokoju kurtki Kevina wiszącej na wieszaku i kluczy rzuconych niedbale na szafkę.
Chciała umrzeć z nim na tej pustyni. Wiedziała, że jeżeli ją zostawią to do rana będzie martwa. I będzie z nim.
-Przepraszam...-szepnęła, chociaż już nie mógł jej usłyszeć. To była jej wina. Jej cholerna wina. Dosłownie i w przenośni miała na rękach krew swojego męża.
Amos B. Coen
Amos B. Coen
Liczba postów : 447
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 6:54 am

Już po wystrzale Burnetta wiedział, że mężczyzna jest martwy. Mógł oddychać, szeptać - ale w zasadzie był martwy jak Corby, jak athwale... Nie zmieniało to jednak niczego, bo nadal powinni spierdalać z tego pustkowia. Glina sam był sobie winny. Trzeba było siedzieć na posterunku i wpierdalać pączki. Mimo wszystko, gdy Wiktoria poprosiła o posadzenie przy mężu, zrobił to. Jeszcze tego brakowało, żeby mu się rozwyła na plecach i łkała przez pół drogi.

Gdyby miał jeszcze papierosy, to by odpalił jednego, bo te łzawe sceny trochę trwały. To zadziwiające, jak wolno ucieka życie z tak pokiereszowanego człowieka. Rozejrzał się za studentem i facetem z uszkodzoną protezą. Nadal żyli. Byli chyba w szoku, ale żyli.

Zerknął na Ravena.
- Jeśli chcesz ją uratować, to pakuj mi ją na plecy. - powiedział rzeczowo. Jak on, kurwa, nie lubił mazania się nad trupami. Taka kolej rzeczy na pustyni. Czego oni się spodziewali idąc tu? - Musimy iść. Włączcie, kurwa, swoje rozsądki albo tu umrzecie.
Romesey Hannon
Romesey Hannon
Liczba postów : 703
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 7:31 am

Tak, Romesey stał, podtrzymując botanika i oddychając szybko. Nie tylko przez wysiłek jaki włożył w pomaganie towarzyszowi. Głównie przez szok, jakiego doznał. Kolejna osoba zginęła pod zębami drapieżnika, którego młody student tak bardzo podziwiał. Czy przestanie? Zapewne gdyby stracił nogę albo wnętrzności, mógłby zwierzaka znienawidzić.
Nie myślał jednak o tym teraz. Stał wpatrując się w rozpaczającą lekarkę i jej martwego męża. Aż tym razem to Hannon oparł się na botanika. Na krótką chwilę, bo czując jak ten mu leci, szybko wrócił do pierwotnej pozycji.
Nawet nie miał sił komentować w myślach zachowania Coena.
Gość
Gość
avatar
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 4:13 pm

Miał wrażenie, że wszystko to, co dzieje się wokół niego wygląda, jakby rozgrywało się w jakimś dziwnym zwolnionym tempie. Ryk drapieżnika, kilka strzałów, krzyków i w końcu cisza. Stał nieruchomo patrząc przed siebie. Stracili kolejną osobę... Ale nie myślał teraz o mężczyźnie oddającym swe ostatnie tchnienie - jego myśli zawędrowały daleko. Do dnia, w którym poinformowano go, że Amy nie żyje. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co doktor Burnett w tej chwili czuła i... zazdrościł jej. Nie, nie śmierci męża - zazdrościł okazji do pożegnania się. Powiedzenia tych kilku ostatnich słów, bycia blisko przy odchodzącym ukochanym.
Otrząsnął się jednak z tych myśli uznając je za nieodpowiednie, czy może nawet wręcz okrutne. Nie powinien w ogóle o czymś takim rozmyślać!
Na szczęście Hannon stracił na chwilę równowagę i tym razem to on oparł się na Arthurze. Nie było to najmądrzejsze, bo botanik na uszkodzonej protezie nie był w stanie utrzymać własnego ciężaru, a co dopiero ich dwóch.
Rzucił krótkie spojrzenie na Coena, które łagodnie rzecz mówiąc, pochlebne nie było.
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 5:39 pm

Przez chwilę przyglądał się bezczynnie martwemu Kevinowi i pochylającej się nad nim Wiktorii. Na moment jakby przestał w ogóle słyszeć co dzieje się wokół. Tak, jak podczas wojny. W którymś momencie wszystko cichło, a w uszach pojawiało się dziwaczne dzwonienie.
Dopiero gdy odezwał się Amos, oprzytomniał. To była prawda. Nie było czasu na panikę ani smutek. Musieli jak najszybciej dotrzeć do drogi. Tam mieli przynajmniej szansę natrafić na jakiegoś wyjątkowo odważnego myśliwego.
- Wiktoria...- wstał, choć było mu ciężko i powoli podszedł do łkającej kobiety oraz ciała przyjaciela.
dr Wiktoria Beowulf
dr Wiktoria Beowulf
Liczba postów : 1956
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 6:06 pm

Wiktoria trzymała swojego martwego męża za rękę, zupełnie nie słysząc gadania Amosa. Jakby byli tylko we dwójkę. Błagała w myślach jakiegokolwiek boga o to, żeby Kevin otworzył oczy, roześmiał się i powiedział, że przecież tylko żartuje, że nic mu nie jest, mogą iść dalej. Wystarczyło jednak tylko spojrzenie na ranę. Na wyrwany mięsień, porwane wnętrzności, krew, która wsiąkała w piasek i brudziła też jej rękę.
Z otępienia wyrwał ją dopiero głos Ravena. Podniosła powoli głowę. Tak przeraźliwie smutnych oczu mężczyzna zapewne nie widział i może już nigdy nie zobaczy. Jakby Wiktoria błagała go, żeby powiedział, że zaraz się obudzą w swoich łóżkach, a to jest tylko koszmar. Tylko zły sen...
-Polej go tym alkoholem... i spal. Zrobisz to? Nie chce żeby stał się pożywieniem dla zwierząt.-mówiła dość niewyraźnie, ale sens dało się złapać.
Popatrzyła jeszcze raz na ciało męża. Podniosła jedną jego rękę i ściągnęła obrączkę. Założyła ją sobie na kciuk, bo tylko z tego palca jej nie spadała.
Wytarła sobie policzki z łez, patrząc się na swoją nogę, a właściwie jej część. Ile by dała, żeby oddać jeszcze jedną, ale żeby Kevin żył. Obróciła głowę do Amosa.
-Podniesiesz mnie?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 8:43 pm

Czy młody adept zoologii pamięta o tym, że athwale żyją w stadach? Nie, nie w rodzinach wielodzietnych. W stadach, dużych, liczących nawet do dwudziestu dorosłych osobników. Choć tak liczne grupy tych zwierząt były niezwykle rzadkie, te dwa duże zwierzęta nie wyglądały na wychudzone i pozbawione opieki swoich pobratymców. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że gdy Wiktoria namawiała Ravena na poświęcenie jedynych zapasów alkoholu, jakie mieli, gdzieś z oddali, z południa, dobiegło ich wycie. Ciche, ale jednak. I nie był to głos samotnego zwierzęcia. Na razie nic się nie zbliżało, ale kto wie, ile jeszcze mają czasu?
Raven Alistair Crow
Raven Alistair Crow
Liczba postów : 1206
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 9:18 pm

Spojrzenie Wiktorii sprawiało niemal fizyczny ból. Odwrócił więc wzrok i tylko pokiwał głową, zgadzając się na spełnienie jej prośby. Pewnie pomógł Amosowi wsadzić ją z powrotem na plecy, a następnie wyciągnął z plecaka Kevina butelkę whisky, o której mówił. Nawet się nie rozbiła. Otworzył ją i polał sowicie alkoholem ciało Kevina. Co więcej mógł zrobić? Resztką nasączył jakieś szmaty, które znalazł w plecaku i zakrył nimi rany i twarz przyjaciela. Coen pewnie użyczył mu zapałek, żeby mógł podpalić ciało.
Szkoda Kevina. Szkoda whisky. Mogli zrobić z niej koktajl mołotowa i w kogoś nim rzucić. Kevin mógłby nim rzucić. Pozostały już tylko niespełnione marzenia.
W końcu pewnie ocalała część grupy ruszyła w stronę drogi na południe.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Maj 13, 2014 9:55 pm

Ciało Kevina zajęło się niemal natychmiast. Pogrzeb godny bohatera - brakowało tylko miecza przy boku, bo dowód jego odwagi w postaci powalonej bestii już był.
Nie mieli wiele czasu. Dym i swąd palonego ciała na pewno wkrótce przyciągną czające się nieopodal stado athwali.
Przewodnika wycieczki już nie było, ale wystarczyło iść cały czas na wschód, by dotrzeć do drogi na południe.

Gdy wszyscy pożegnają się z Kevinem, zapraszam: ---> https://miasto.forumpl.net/t362-droga-na-poludnie
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 10:08 am

/pustkowie na wschodzie

Droga tutaj zajęła im cały dzień wędrówki. Zapewne wszyscy byli głodni i zmęczeni, a bąble na stopach dawały się we znaki. Drepczecie więc dalej, wesoła kompanio.
Anthony Walker
Anthony Walker
Liczba postów : 753
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 10:58 am

<- Stanowisko U-94

Tony przespał dość spokojnie noc, rano więc był rześki i świeżutki. Nie tryskał jednak optymizmem. Od rana miał jakieś złe przeczucia, jakby miało się wydarzyć coś złego...albo się już wydarzyło. Nie potrafił ukryć przed samą sobą, że tęsknił za Sylvią i martwił się o nią. W końcu ten przekręt z węglem...
Aż z nerwów sobie zapalił.
Mabel Grey
Mabel Grey
Liczba postów : 698
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 3:40 pm

Mabel, to jest Marian i Ezek pewnie zebrali się szybko i ruszyli w drogę ze wszystkimi innymi, kontynuując rozmowę.
- Rodzinę? No mam, każdy ma, nie? Tylko że wszyscy nie żyją - wyruszyła ramionami. Temat lekki jak pogoda.
Hazel Blackshear
Hazel Blackshear
Liczba postów : 343
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 9:25 pm

Hazel wyjątkowo była zapatrzona w swoje zakurzone buty. Brwi miała nieco ściągnięte, chyba pierwszy raz od bardzo długiego czasu na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie. W koncu poprawiła plecak, spojrzała najpierw przed siebie, potem poszukała wzrokiem Profesora, a kiedy juz złapała go spojrzeniem, ruszyła w jego kierunku. Wzrok miała taki, ze mężczyzna pewnie mogl poczuć, jak ktoś go obserwuje. Zrównała sie z nim.
- Jak to mozliwe? - zapytała tonem, jakby znała odpowiedz, jakby pytała retorycznie i tylko chciała łaskawie pozwolic Thaddeusowi dojść do własnych wniosków. - Badaliście powierzchnie, przeprowadziliście rozpoznanie terenu, wszystko miało byc przygotowane, obliczenia, obserwacje... Jak to mozliwe, ze tak sie pan pomylił? Straciliśmy czas, straciliśmy zasoby. Czy tak wyglada poważna ekspedycja? Czego pan używał do wyliczeń? Wróżenia z fusów?
prof. Thaddeus Norfleet
prof. Thaddeus Norfleet
Liczba postów : 11
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 9:37 pm

Profesor szedł wyraźnie niezadowolony z siebie i życia. To nie tak miało wyglądać, psia krew. A uwagi Hazel wcale nie poprawiły mu nastroju.
- Nie ja jeden jestem winien temu wszystkiemu - warknął i posłał mordercze spojrzenie panu Parkerowi. - Choć owszem, powinienem był przewidzieć, że jedyne, do czego nadaje się mój asystent, to temperowanie ołówków, a nie poważne obliczenia i badania naukowe. - Zmełł w ustach słowa, które nie przystawały do poważnego naukowca, po czym popatrzył na Hazel spode łba. - Skoro ten idiota sknocił tę pracę, to mam szczerą nadzieję, że równie źle poszło mu w drugim stanowisku. Pani myśli, że to ja latałem, mierzyłem i wierciłem? Za stary jestem na to! Posłałem gówniarza, podobno taki mądry, i tyle z tego wyszło! - Aż podniósł głos pod koniec wypowiedzi, taki był zły.
- Zatrzymamy się tu, nie ma sensu dalej iść - zarządził, zatrzymując się nagle. - Jeszcze musimy rozstawić obóz.

Po kolejnym ciężkim dniu na pustyni przyszedł czas na postój. Promienie zachodzącego słońca sprawiły, że pomarańczowy na co dzień piasek pustkowia wydawał się niemal krwistoczerwony. Ach, jak tu pięknie!, chciałoby się zawołać. Istotnie, krajobraz zachwyca, tak jak mieszkające na pustyni stworzenia. Prawda?
Hazel Blackshear
Hazel Blackshear
Liczba postów : 343
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 9:49 pm

Zamrugała oczami z niedowierzania. A nie sądziła, że cokolwiek jest ją jeszcze w stanie zaskoczyć.
- Jest pan niepoważny, panie Nortfleet. - powiedziała ze spokojem, z naganą w głosie i rozczarowaniem. - Zachowuje się pan jak kapryśne dziecko w piaskownicy, a nie jak naukowiec. - A ja mam nadzieję, że coś jednak znajdziemy, bo następną dotację na badanie uranium dostanę w przyszłym stuleciu.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, by znaleźć spokojne miejsce na odpoczynek. Czula, jak po pałacach przechodzi jej prąd. Dziwne. Juz od dawna nie czuła gniewu. Powinna to potraktować jak eksperymentalne doświadczenie... Ale teraz Hazel wyjątkowo nie miała do tego głowy. Była zajęta zachowywaniem sie jak normalny człowiek z emocjami.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 2461
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 11:21 pm

Profesor Norfleet nic już nie powiedział. Obrażony na cały świat uwagą Hazel poszedł w przeciwnym kierunku, byle dalej od niej. Zrzucił plecak, usiadł na nim i zawołał swojego asystenta, by opieprzyć go za cokolwiek i tym samym poprawić sobie humor.

A tak swoją drogą... Czy ktoś pamięta to wycie, które było słychać kilka dni temu w Wiosce Myśliwych albo przedwczoraj przy pierwszym stanowisku, w którym znaleziono uranium? Czy ktoś rozejrzał się trochę i znalazł dość świeże zwierzęce odchody? Hm. No właśnie. To, że zwierz nie odgryza Wam nogi nie znaczy, że go tam nie ma. Na wasze szczęście kyarry, które zadomowiły się w jaskiniach z uranium, były na kilkudniowym polowaniu, a wróciły dopiero po Waszym opuszczeniu tego miejsca, więc udało się Wam nie spotkać.

Nic to, teraz czas na odpoczynek. Rozbijaniem obozu w samym środku niczego zajęli się między innymi górnicy. Najstarszy z nich, Cole, zamachnął się pierwszą z rurek od namiotu i z całej siły wbił ją w piasek. A przynajmniej bardzo chciał ją wbić, bo nie zdążył. Nim rurka choćby zbliżyła się do podłoża, z piasku wyskoczyła potężna bestia z piekła rodem - laghairt i to samiec. Nim mężczyzna zdążył choćby krzyknąć, gad rzucił się na niego i w locie odgryzł mu rękę. Potem było już tylko gorzej... Cole darł się jak opętany, walił na oślep nogami i pozostałą mu ręką, ale trwało to zaledwie kilka sekund, bowiem laghairt dość szybko poradził sobie z rozerwaniem mężczyźnie krtani. Cóż, przynajmniej górnik długo nie cierpiał.

Rozległy się krzyki. Nic dziwnego, w końcu bestia była naprawdę potężna. Na razie jednak zajęła się ciągnięciem wgłąb pustyni biednego Cole'a, więc macie względny spokój. Przynajmniej na dwie sekundy, dopóki zwierz nie porzuci swej ofiary i nie zacznie znów polować, tak na zaś.

Prędzej czy później muszą paść pierwsze strzały. W końcu bycie posiłkiem dla wielkiej jaszczurki to naprawdę podła śmierć. Strzela, kto chce! W tym celu rzuca dwiema kostkami na celność. Zwierz już jest dość daleko, a i sytuacja nie sprzyja celnym strzałom. Próg - 39 punktów na strzał w głowę. Macie czas na dwa strzały. Jeśli uda się komuś ustrzelić bydlę prosto w łeb, to pada martwe. Jeśli strzelający zdobędzie co najmniej 35 punktów, zwierz obrywa w tylną łapę, co go spowalnia. Po wykorzystaniu dwóch pierwszych strzałów i nie trafieniu gada - próg wzrasta o 2 i wynosi 41 punktów. Gdyby podczas dwóch pierwszych strzałów udało się go trafić w łapę - próg zostaje taki sam, czyli 39 punktów.

Intshe powariowały - zaczęły piszczeć i wierzgać, a ci, którym przyszło je trzymać, mają naprawdę trudne zadanie w utrzymywaniu ptaków w ryzach. Lepiej niech ktoś szybko odczepi wózki, bo jak poniosą sprzęt i prowiant, to może być bardzo źle!

Jeśli ktoś chce uratować prowiant i sprzęt, ma taką szansę!
Rzut dwiema kostkami na reakcję.
Próg (tyle lub więcej) - 17 punktów na każdy zestaw insthy. A są dwa... Odczepione od wózka intshe zaczynają się wyrywać, aby utrzymać jednego wystarczy rzut kośćmi na kondycję, próg (tyle lub więcej) - 19 punktów. Są cztery, przypominam!
Można współpracować! Ktoś odczepia, ktoś łapie.

Na odczepienie intshy od wózków macie czas na sześć rzutów - po trzy na wózek. Jak się nie uda, intshe uciekają z wózkiem w siną dal.
Na utrzymanie intsha w ryzach macie tylko jedną szansę. Jak się nie powiedzie, ptak ucieka samotnie na pustynię.

Gdzieś koło Malone'a piasek zaczyna się niebezpiecznie poruszać... Czyżby bestii było więcej?
Jeśli ktoś ma chęć uratować doktora zoologii, może to uczynić rzucając dwiema kostkami na reakcję + celność. Jeśli zdobędzie co najmniej 35 punktów, trafia stworzenie zanim wynurzyło się z piasku prosto w głowę. Jeśli więcej niż 32 punkty - trafia w kadłub. Twarda skóra jednak skutecznie chroni życie gada, ale nieco odrzuca go w bok, dzięki czemu laghairt nie pożera doktora żywcem, a jedynie wgryza mu się w brzuch. Jeśli nie uda się zdobyć 32 punktów, cóż... Jest tylko jedna szansa na ustrzelenie tej bestii!

Pamiętajcie - jeden strzał to minus jeden nabój!


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Mar 24, 2015 10:12 am, w całości zmieniany 1 raz
Amos B. Coen
Amos B. Coen
Liczba postów : 447
Re: Pustkowie na zachodzie  Pon Mar 23, 2015 11:47 pm

44

O żesz kurwa pustynna mać! Amos już myślał, że spokojnie sobie zapali, wyleje jak człowiek, podrygując radosnie penisem, a tu takie niespodzianki! Dobrze, ze nie zdążył rozpiąć rozporka. Zagryzł papieros w ustach, chwycił w dłonie strzelbę i strzelił. A łeb jaszczurki rozpadł sie niemal na kawałki. Pare kropel juchy spadło na piasek, a Amos sapnal z satysfakcja.
Romesey Hannon
Romesey Hannon
Liczba postów : 703
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Mar 24, 2015 12:03 am

18

Ledwo co Romek sobie klepnął na tyłek, uśmiechając się do Leanne i sięgając po bukłak z wodą, gdy rozpoczęło się szaleństwo.
Student zerwał się w tę pędy na nogi, widząc jak górnika pożera bestia. Aż po Leanne wyciągnął rękę, by dziewczynę przygarnąć do siebie. Czemu nie ma broni! Czemu nie ma broni?
Romek aż poczuł zime dreszcze na plecach, jednak gdy intshe zaczęły szaleć, musiał decydować. Spojrzał na Leanne ale nie było czasu na gadanie. Romek rzucił się do pierwszego ptaszyska, by odczepić go od wózka prowiantem.
Anthony Walker
Anthony Walker
Liczba postów : 753
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Mar 24, 2015 8:04 am

11±12±27(+4)=54

No coś tak kurwa przeczuwał.  Za  spokojnie było.
Doktorek zoologiczny miał farta. B Tony szybko zauważył  zagrożenie, nawet nie zdążył założyć szkiełka  na oko,  chwycił za broń i ustrzelil gada,  nim ten wylazl  spod  ziemi.  
- A doktorkowi  to  życie,  kurwa niemiłe?! Gazgazgaz!  — szarpnal go za ramię,  by pomóc mu wstać  i pobiegł w kierunku  intchy

9+ 12 = 21 - reakcja
6+30 = 36 - kondycja

Podbiegł do intcha, którego ujeżdżał ostatnio, uwolnił go i powstrzymał od ucieczki.
- Prrrr, spokojnie ! - trzymał go mocno, więc kurak nie miał szans na ucieczke.
Leanne Amelié Hearness
Leanne Amelié Hearness
Liczba postów : 883
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Mar 24, 2015 10:50 am

Tego się bała, gdy tylko tutaj dotarli. Dokladnie pametala to miejsce, mimo, że w sumie wygladało jak cala reszta pustyni. Może wdrukowało jej sie w podswiadomosc i po prostu nie potafila sie tutaj nie bac. Usiadla kolo Hannona i napila się wody. Od bolu ręki bolala ją głowa.
Gdy wszystko się zaczęło, ze zdumieniem uświadomiła sobie, że pomyślała "w końcu". Strach ją chyba zżerał, a teraz już nie musi, bo jaszczury zaatakowaly. Poprzednio byly tu athwale. Pamiętała aż za dobrze.
Poderwała sie pewnie razem z Romkiem na nogi i chwilę stała, starajac się zrozumieć sytuacje. Na razie nie pakowała sie w łapanie intshy czy odpakowywanie wózków ze swoją ręką. Jeśli bedzie potrzebna to dołączy. Wyciagneła za to nóz myśliwski. Oby nie musal sie przydac.
Jim Ledwitch
Jim Ledwitch
Liczba postów : 810
Re: Pustkowie na zachodzie  Wto Mar 24, 2015 11:54 am

17. 30

W ogólnym rozgardiaszu Jim rzucił się do intshy. Widział, że jednego udało się okiełznać Walkerowi więc rzucił się do tego samego wózka.
Z trudem ale jednak udało mu się odpiąć ptaka i na szczęście tym razem nie miał większych problemów z utrzymaniem go.
Sponsored content
Re: Pustkowie na zachodzie 

Pustkowie na zachodzie
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 4 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
Similar topics
-
» Pustkowie na wschodzie

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Pustkowie-
Skocz do: