Średnie mieszkanie Jasperka Lokal ma dwa niewielkie pokoje, osobną kuchnię i łazienkę. Sprzęty: - mała kuchnia węglowa - duży bojler - żelazko ________________ 7,89 jednostki
Ostatnio zmieniony przez Jasper Crowley-Starling dnia Sro Cze 11, 2014 1:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
Pociągnięta do środka, polazła za Aaronem, nie spuszczając spojrzenia z Jaspera. Niech no tylko wyciągnie do niej łapy, to mu je upitoli. No i wyciągnął, co spotkało się z ostrym wkurwem Clem. - No spierdalaj! Dała się złapać, ale zaraz odwdzięczyła kopnięciem w piszczel. Popisowy numer, tak?
- Kurwa hahahahaha - roześmiałem się w głos - ta mała ciebie okradła oh Jasper chyba jesteś w słabej formie.... no moja szkoła.... - śmiałem się do momentu aż Jasper wspomniał o złodziejach. - Tyyy każdy orze jak może - dodałem i nim się spostrzegłem Clem posłała kopniaka. Kurwa jak dzieci, opiąłem szybko Clem w pasie przestawiając do słownie za siebie. Dłoń oparłem o ramię Jaspera. - Spokój kurwa...
- Aaaał! - krzyknął, kiedy go kopnęła. O ludzie, jak to bolało! Będzie miał siniaka, za którego powinna zapłacić! Odruchowo schylił się, by złapać za kopnięte miejsce. Nie puścił jednak dziewczyny co skończyło się tym, że pociągnął ją w dół za sobą. Mało nie uderzyła nosem z jego kolano. Pewnie sprzedałby jej kopniaka, gdyby nie Aaron. - Zabieraj ją stąd!
Chciała trzasnąć Jaspera jeszcze raz, ale omal nie zaliczyła gleby, a to jeszcze Aaron ją odsuwał. Z zaciśniętymi zębami i bojową miną, już wyciągała pazury w stronę oszusta, ale całe szczęście Fechner był szybszy. - Puść mnie, już ja mu pokaże! Odgrażała się, nie myśląc nawet, że to Jasper jej może pokazać. No to Fechner ma twardy orzech do zgryzienia. Będzie stał między nienawidzącą się dwójką.
- Kurwa spokój powiedziałem - warknąłem, przestało mnie bawić uspokajanie dwójki. - Clem opanuj się do kurwy nędzy - wysyczałem zaciskając na jej przed ramieniu swoją dłoń. - Ona pracuje z nami ile ci ukradła? - zapytałem, ale byłem dumny z dziewczyny - ciesz się ze poznałeś ją teraz i nie zrobiła tego drugi raz. Dodałem.
Jasper wyszarpnął się z uścisku Aarona i poprawił przekręcony rękaw koszuli. Go za gnój. I gnojówa. Będzie mu to złodziei spraszał do jego mieszkania. Nie ufał jej. Jeśli coś się stanie, Aaron będzie musiał za wszystko odpowiadać. Tak, tak postanowił. - Pięćdziesiąt ril! - rzucił wściekle kwotę. To nie było byle co, tylko pomyślcie, ile jedzenia mógł za to kupić! - Nie wiem, czy pracuje, nie życzę sobie złodziei w moim mieszkaniu!
Zacisnąłem usta powstrzymując się od śmiechu, kurwa majątek rzeczywiście. Ale z tym jedzeniem miał racje. - Może kurwa właśnie była głodna... Dobra Jasper nie ciskaj się, mam coś dla ciebie i mam... - przerwałem na chwilę gdy Clem się wcięła. - Daj spokój już! ... I mam nadzieję że ty masz coś dla mnie. Pamiętasz jak mówiłem o ekstra kasie jak pójdzie dobrze? Ja obietnic dotrzymuję, a mała - kiwnąłem na dziewczynę - jeśli okradła oszusta to musi być dobry złodziejem... Te 50 ril też ci oddam.
- Japa, gówniaro - Jasper zadarł nos do góry i odszedł od nich o kilka kroków. Przez chwilę ciskał spojrzeniem sztylety w stronę Clem, by na końcu zwrócić uwagę na Aarona. - Mam - skinął głową. - Wszystko poszło bez problemów. Nie zamierzał jednak przynosić dokumentów, kiedy ta ropucha siedziała w jego mieszkaniu.
- Ile ci jeszcze wiszę? - rzuciłem do Jaspera potem sięgnąłem do kieszeni po pieniądze, rulon stu kredytów. - To ekstra za poprzednie papiery - wyciągnąłem do niego rękę z kasą, wiedziałem że to sposób na Jaspera, zapewne już miła źrenice w kształcie kasujących żetonów. - Kurwa bo wyjdę i zamknę was tutaj aż się uspokoicie....
Przed spraniem Clementinę uratował Aaron. Gdy tylko wyciągnął z kieszeni pieniądze, oczy Jaspera zaświeciły. Tak, jak przewidywał. - No dobrze - powiedział, przeliczając banknoty skrupulatnie. Odsunął się znowu, żeby ta pyskuna wstrętna mu ich nie zabrała. Właściwie, to zacisnął pieniążki w dłoni. - Zaraz wracam- oznajmił i zniknął w sypialni. Zamknął za sobą drzwi, żeby nie podglądali. Ze skrytki pod podłogą wyciągnął pudełko, w którym trzymał dokumenty dla Holly jakiejśtam. Zaraz potem wrócił do swoich gości. - Proszę - dał papiert Aaronowi.
- Dobra i jeszcze 20k - odliczyłem z drugiego pliku banknotów. - Dam ci znać bo będę potrzebował coś nowego - spojrzałem na Clem, tak jej by się przydały jakieś referencje.
Podał Aaronowi dokumenty i chwcił capnął dwadzieścia Kredytów, które mu dawał. Kochał ten moment, kiedy dostawał zapłatę za swoją ciężką, uczciwą pracę. Boże, jaki był szczęśliwy.
- Odezwę się - rzuciłem chowając dokumenty do wewnętrznej kieszeni marynarki. - Za jakiś czas będę miał robotę dla ciebie - dodałem. - Idziemy Clem - skierowałem swoje kroki do wyjścia, zatrzymałem się, chciałem go poprosić o przysługę, ale skoro już znał Clem i za bardzo nie przypadła mu do gustu odpuściłem.
Clementina nie odzywała się, mrużąc oczy i przypatrując się dokładnie wymianie jaka zaszła między mężczyznami. Teraz już wszystko widziała i gdyby to nie zlecenibiorca Aarona, postarałaby się, żeby policja też się o tym dowiedziała. - Pozdrów twoją starą. Rzuciła przez ramię, gdy już była przy drzwiach. Pokazała Jasperowi "znak pokoju" i wyszła.
Jasper, obrażony tak, że aż poczerwieniały mu uszy, zamknął za nimi drzwi. To był istny skandal, że Fechner przyprowadził tu tę małą, zapchloną ropuchę.
Jasper przeczytał wszystkie wiadomości od Aarona. Przeklął pod nosem, że nie udało mu się zedrzeć z od Marchanta więcej pieniędzy. Sto Kredytów by od niego wziął! Pomstując sobie, poszedł do swojej sypialni, gdzie trzymał narzędzia do pracy. Wyciągnął je, i poustawiał wszystko przy stole pod oknem. Bernd Vogt... ciemne, długie włosy, zarost na twarzy... - notował sobie wszystko na osobnej kartce. Ile Fechner miał wzrostu? Trzeba mu będzie dodać może kilka centymetrów. To nie problem, wsadzić coś pod pięty w butach. Skoro miał za to dostać dwieście Kredytów, to papiery musiały być dobre.
No Jasper mógł się zabrać za robotę dużo pracy przed nim a za takie pieniądze to i robota życia musiała być i nie żadne tam malowanie ścian. Tu nie tylko jego umiejętności artystyczne ale i inteligencja jest potrzebna. To co zaczynamy Inteligencja + malowanie próg 71. papiery musiał być idealne nie.
Jasper miał wyjątkowe szczęście. Jak dziecko słońca, bóg pędzla. Król Oszustów, jak pomyślał skromnie sam o sobie. Przysunął krzesło bliżej stołu i pochylił się nad nim, by zacząć pracę. Domyślał się, że tym razem to dla Aarona musi być coś poważniejszego, dlatego nie mogło być mowy o pomyłce. Papiery musiały być doskonałe i nie wzbudzać nawet najmniejszych podejrzeń. Dobrze, że miał jeszcze zapas papieru urzędowego. Stworzył sobie kilka szkiców, parę wzorów. Na innej kartce napisał sobie na brudno podstawowe dane, jakie miały znaleźć się na dowodzie. Zaczął. Wszystko robiąc powoli, dokładnie i w skupieniu. Spędził nad tym wiele godzin uważając, by nie popełnić nawet najmniejszego błędu. Następnego dnia, o świcie, nadszedł czas na ostateczne poprawki. Około południa dokumenty był gotowe. Bernd Vogt, lat trzydzieści pięć, sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, oczy brązowe.
Clem pojawiła się przed drzwiami Jaspera i zapukała mocno, pozwalając sobie jeszcze kopnąć ciężkim butem w drzwi. Gdy tylko mężczyzna otworzył drzwi, Pike się odezwała. - Masz pożyczyć dwa kredyty? Wyszczerzyła się i oparła dłonie na biodrach.